Czwartek

4.7K 582 127
                                    

Byłem tak absurdalnie skupiony, że zdawałem się mieć pusty umysł. Może się wydawać, że kiedy jesteś skupiony, masz w głowie jedną, konkretną myśl. Ja nie myślałem o niczym. Wtedy moje dłonie układały się same, nogi przesuwały same i ciało skakało samo. Uderzyłem w ostatnią piłkę. Hinata rzucił się po nią tak szybko, że chyba nawet nie zauważył ściany budynku. Zamiast jednak w nią uderzyć, odbił się od niej a odebrana piłka potoczyła się po ziemi.

- Dzięki Kageyama! – machnął i zabrał swoje rzeczy. – To ja lecę!

Po drodze prawie staranował Ennoshitę i Naritę.

- Jest czwartek – wymamrotał Ennoshita. – Czy mi się wydaje, czy w poprzedni czwartek też nie było go na treningu?

- W poprzedni i jeszcze poprzedni – przytaknąłem. – W żaden czwartek.

Ennoshita zmarszczył brwi i podrapał się po brodzie.

- Mówił czemu?

Wzruszyłem ramionami. Szczerze mówiąc, mógł wspomnieć dlaczego, między opisywaniem ulubionej kanapki a ostatnio obejrzanego filmiku z internetu a ja mogłem to przegapić. W końcu Hinata rzadko kiedy milknie.

Treningi bez niego są bardzo unormowane. Nadal są w tej drużynie kretyni, którzy wygłupiają się, zamiast trenować, ale tracimy trochę na energii, kiedy nie ma Hinaty. Poza tym, dostaliśmy rozkaz ćwiczyć nasze szybkie tak często jak się da. Ostatnio robimy to przed lekcjami i na przerwach.

- Dobra, koniec na dzisiaj! – ogłosił w końcu kapitan i odetchnęliśmy z ulgą.

Podszedłem do niego.

- Czy Hinata mówił, dlaczego nie chodzi w czwartki na treningi? – zapytałem go.

Daichi dosłownie zeskanował mnie spojrzeniem.

- Mówił – przyznał kapitan. – Ale przecież treningi nie są obowiązkowe, tylko dobrowolne. Jeśli taka jest jego decyzja to pozostaje mi ją tylko uszanować.

Po jego spojrzeniu poznałem, że to wszystko co mogę usłyszeć i że powinien wynosić się teraz do domu. W pokoju klubowym mój wzrok automatycznie padł na wciąż widoczną pozostałość po czerwonej farbie. Wymieniliśmy zamek w drzwiach, ale i tak od tamtego dnia ja i Hinata zostawiamy swoje rzeczy na sali. Tak na wszelki wypadek. Nie potrafiliśmy wykazać, że to robota Shiby i jego sekty, więc kretyn chodzi teraz po szkole z uśmieszkiem pewności siebie.

Właśnie tego się cholernie boję. Pajaca nie spotkało nic złego chociaż zniszczył rzeczy Hinaty. A nic tak dobrze nie pobudza takich jak on jak bezkarność. Odpłacić mu się tym samym? Wtedy sprawiedliwości stałoby się zadość, ale nie jestem takim prostakiem jak on. Nie. Mnie stać na coś lepszego. Obmyślałem plany zemsty kiedy wracałem do domu.

Kiedy zadzwonił telefon przez chwilę miałem nadzieję, że to mój głupi ojciec.

- Hinata – odebrałem. – O co chodzi?

- Em... - wymamrotał niepewnie. – Więc... chyba się zgubiłem.

Zgubił się.

- Jakim cudem zgubiłeś się tutaj? Przecież to nie Tokio!

- No zgubiłem się i już! – pisnął. – Co ja na to poradzę?! Jak zadzwonię do mamy i jej tym powiem to już naprawdę mnie zabije. Kageyama, pomóż! Kageyama? Kageyama, jesteś tam je...?

Uderzyłem dłonią w czoło.

- Okej, Hinata – wziąłem głęboki wdech. – Powiedz, co widzisz obok.

Moje prywatne słońceTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon