Albert

4.9K 834 199
                                    


Twoja przyszłość była zaplanowana od chwili, w której się urodziłeś, Albercie. Tak przynajmniej usprawiedliwiałeś każdą swoją decyzję. Każdy grzech, którego się dopuściłeś.

Czy muszę mówić, że było ich sporo?

Zaczęło się niewinnie, Albercie. Zaczęło się w przedszkolu, bo wtedy poznałeś ją – Katarzynę. Twój najlepszy kolega, Robert, jej dokuczał. Pamiętasz Roberta? Razem ukradli­­ście jej lalkę, a gdy przedszkolanka wszczęła śledztwo, wydałeś swojego kompana bez mrugnięcia okiem. Wyniosłeś z domu sporo ideałów, ale lojalność nigdy nie była jedną z nich. Ostatecznie według planów rodziców miałeś przejąć ich firmę. Miałeś zostać architektem, wygrywać przetargi, niszczyć konkurencję... Miałeś być kimś, Albercie. Bez względu na cenę, którą miała być twoja dusza.

Ale o tym nie mogłeś mieć pojęcia, Albercie. Nikt nie mógł.

Wróćmy jednak do Katarzyny, która widziała w tobie swojego bohatera. W końcu odzyskałeś dla niej lalkę, rycerzu w lśniącej zbroi. Zakolegowaliście się. Twoi rodzice wyrazili na to zgodę, wiedząc, że rodzina Kasi jest dobrze sytuowana. Już wtedy planowali ślub, projektowali dom, nadawali wnukom imiona... Wy po prostu się kolegowaliście. Czasami ciągnąłeś ją za długie warkocze, w które z uporem związywała swoje włosy, a czasami ona wystawiała ci język.

Do podstawówki również chodziliście razem. Miała pełno koleżanek, które zabiegały o jej uwagę. Czułeś zazdrość, spoglądając na nią, bo z tobą nikt nie chciał się zadawać. Poza Katarzyną oczywiście, ale ona się nie liczyła. Nie wtedy. A może po prostu nie dla ciebie.

Byłeś niezwykłym chłopcem. Zdeterminowanym i odważnym. Nieco chłodnym i zdystansowanym. Nie szukałeś uwagi. Wiedziałeś, że gdy przyjdzie odpowiednia pora, to oni będą o nią błagać. Będą błagać o to ciebie, Albercie. Gdy nie mogłeś zasnąć, snułeś plany na przyszłość przy nikłym świetle lampki nocnej. Nie kwestionowałeś swojej kariery. Miałeś zostać architektem od chwili, w której rodzice poznali płeć ich potomka. Miałeś przejąć ich imperium, wkroczyć w ich świat, który nigdy nie miał zostać twoim własnym.

Nigdy go nie pokochałeś, Albercie. Ty chyba po prostu nie umiałeś kochać. Pośród tych planów, pośród marzeń rodziców... dorastałeś. Lata mijały, a ty stawiałeś się inny od reszty i czułeś się z tego powodu lepszy. Nie interesowali cię koledzy, którzy umawiali się, by pograć w piłkę po lekcjach. Nie interesowały cię koleżanki, które uśmiechały się do ciebie fałszywie i pozdrawiały piskliwymi głosikami. Ty spieszyłeś się na dodatkową lekcję języka angielskiego. Albo może basen. Albo może miałeś jakąś książkę do przeczytania z polecenia mamy. Albo czekały na ciebie zajęcia z rysunku.

Och, Albercie. Twoje życie od samego początku było listą rzeczy do zrobienia. Najlepiej na już. Najlepiej na zaraz.

Choć drogi twoje i Katarzyny rozeszły się pod koniec podstawówki, to w liceum ponownie się skrzyżowały. Wiedziałeś, że twoi rodzice maczali w tym palce. Nie mogli pozostawić twojego życia przypadkowi.

– Siemanko, Al – przywitała się podczas jednej z przerw.

Wasze klasy miały zajęcia w sąsiednich salach, więc raczyłeś obdarzyć ją spojrzeniem. Zmieniła się. To była pierwszą rzecz, którą zarejestrowałeś. Miała aparat na zębach i wyszczuplała. Nie była już tą pocieszną dziewczyną z kilkoma kilogramami za dużo. Okulary porzuciła na rzecz szkieł kontaktowych i zgodnie z najnowszym trendem, jako licealistka, czyli osoba prawie dorosła, malowała się.

– Dzień dobry, Katarzyno – odpowiedziałeś, wracając do książki, którą akurat czytałeś. „Król Edyp" nie trafiał jednak w twoje upodobania czytelnicze, więc kiedy usiadła obok ciebie na ławce, spojrzałeś na nią ponownie. – Szukasz czegoś?

Śmierć w pigułceWhere stories live. Discover now