Zośka

4.5K 755 154
                                    


Zawsze lubiłaś patrzeć w gwiazdy niczym w tych amerykańskich filmach, gdzie zawsze bohaterowie spotykali się na dachu i wpatrywali się w niebo godzinami. Ty podziwiałaś je z balkonu i bez teleskopu. Nigdy nie interesowała cię astronomia. Gdyby przeleciała obok ciebie kometa, pewnie byś jej nawet nie zauważyła. Gwiazdy jednak były wyjątkowe. Rozumiały każdy twój ruch, wspierały w milczeniu, a ich blask dodawał otuchy. Gwiazdy były przy twoich narodzinach i magicznie nie wyparowały, gdy umierałaś. Stanowiły twój ostatni widok. Ich blask już nigdy nie miał dodać ci nadziei.

Ze wszystkich osób zabranych tamtego dnia ciebie, Zosiu, żałowałam najbardziej. Byłaś dziewczyną, która goniła wiatr, tańczyła do upadłego i śmiała się najgłośniej ze wszystkich. Byłaś radosna, nieco pyskata. Byłaś dziewczyną ufną, a przy tym nieco naiwną. Kochającą, by się mogło wydawać, że za dwoje. Dziewczyną, która chciała być traktowana jak dorosła i w pewnym aspekcie zamierzanie swe spełniłaś. Szkoda tylko że nie był to dobry aspekt. Szkoda tylko twych zaschniętych łez na policzkach i tłumionego, przez rękę oprawcy, szlochu.

Twoi rodzice zawsze otaczali cię troską i miłością. Kiedy chciałaś tańczyć, zapisali cię na zajęcia. Gdy je rzuciłaś, nie komentowali tego, a uszanowali decyzję. Słuchali z uśmiechami na twarzach przy obiedzie, jak minął ci dzień w szkole i czekali na przybycie starszej córki. Od najmłodszych lat uczyli was, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Uczyli was, jak na sobie polegać i z łatwością tę naukę przyjmowałyście. Ty i Patrycja byłyście w końcu najlepszymi przyjaciółkami. Pomagała wymykać ci się z domu podczas szlabanu i trzymała włosy, gdy wymiotowałaś po spróbowaniu alkoholu. Rodzeństwo potrafi mieć niezwykle destrukcyjny wpływ.

To właśnie przez Patrycję czułaś się niedojrzała, niewystarczająca, zawsze gorsza, słabsza, bardziej szara... Początkowo to właśnie przez Patrycję przestałaś się starać. W końcu po co? I tak byś przegrała. Zawsze przegrywałaś, bo byłaś przy niej porażką. Patrycja była Słońcem, a ty odbijałaś tylko jej światło. Miałaś dosyć jej świętoszkowatej miny, jej idealnego charakteru pisma, jej altruistycznej postawy i ciepłego uśmiechu. To miała być twoja najlepsza przyjaciółka? Zasługiwałaś na kogoś lepszego. Kogoś bardziej podobnego do siebie.

No i w technikum dostałaś Matyldę. Miała kolczyk w nosie, farbowane włosy, mocny makijaż i fatalne oceny. Na jej tle pod względem nauki zawsze wypadałaś lepiej, ale nie mogłaś się jednak zbytnio wyróżniać. Musiałaś być z nią solidarna. Inaczej skończyłabyś jak Patrycja, która siedziała nad książkami, która chciała wyrwać się z tej mieściny, w której przyszło wam żyć. Ona pamiętała o złożonej ci obietnicy. Prosiłaś ją, żeby pokazała ci świat, choć wtedy mogła zrobić to jedynie przy pomocy atlasu geograficznego. Pokazywała ci też mapy nocnego nieba, opowiadając o gwiazdach.

– Gdy poczujesz się samotna, wiedz, że gwiazdy patrzą – mawiała z delikatnym uśmiechem.

Wtedy chciałaś być jak gwiazda. Podziwiania, odległa i niedostępna. Gwiazdy nikt nie mógł zranić. Nikt jej nie krzywdził. Gwiazdy były piękne i nikt tego nie kwestionował. Nie pamiętałaś już o gwiazdach. Pamiętałaś za to o Matyldzie, którą wiernie naśladowałaś. Gdy Matylda zaczęła oglądać się za chłopakami, ty, jak jej cień, i w tym zaczęłaś za nią podążać. I to, Zosiu, był twój największy błąd.

Przyjaźń to ciekawa rzecz. Ludzie zawsze mówią o niej w górnolotnych słowach, rzucając słowem „przyjaciel" nawet w chwilach, gdy nic już ono nie znaczy. A może zwłaszcza wtedy? Zabawnie jest jednak obserwować ją z boku. Widzieć jak bardzo potrafi być krucha i ulotna, przypominając życie. Wystarczy powiew wiatru, a rozpadnie się, parodiując domek z kart. Gonimy za przyjaźnią i miłością, obawiając się samotności. Wiele poświęcamy w ich imieniu. Czym jednak jest ta poszukiwana przyjaźń? Z czego ona się składa i ile jesteśmy gotowi za nią zapłacić?

Śmierć w pigułceWhere stories live. Discover now