43 - Jedna strzała

1.2K 71 11
                                    

- Campari! Wracaj! - krzyknęłaś.

Erlana złapała cię za ramię, a ty się odwróciłaś. Twoja siostra była przerażona. Na nieszczęście nie miałaś ze sobą żadnej broni. Nawet najmniejszego noża. Ostatnie o czym myślałaś na wyprawie z Erlaną to ataki orków. Jak na ostatnie dni miałaś ich dosyć. Podeszłaś do zarośli, by odsunąć liście i zobaczyć co się w nich chowa. Jednak gdy tylko zrobiłaś krok w ich stronę, wyskoczyło z nich dwóch orków. Twoja siostra odsunęła się do tyłu przerażona, a ty starałaś się opanować. Erlana nie trenowała tak wytrwale jak ty, więc w tej okoliczności, to ty byłaś dla niej jedynym ratunkiem. Orkowie z każdą sekundą byli coraz bliżej was. Jeden z nich napiął strzałę i wyszczerzył zęby w złowieszczym uśmiechu. Nie wiedziałaś co robić. Jedyne co przychodziło ci do głowy to ucieczka.

Nagle jeden z orków zaczął biec w twoją stronę. Niewiele myśląc zaczęłaś atakować. Odpierałaś każdy jego atak. W momencie, kiedy podniósł na ciebie rękę, jego ciało przeszyła strzała. Upadł przed tobą na twarz. Nie potrafiłaś zarejestrować tego co właśnie się stało. Postanowiłaś zająć się drugim wrogiem. Jednak zanim do niego dobiegłaś zdążył wypuścić strzałę w twoją siostrę. Za wszelką cenę chciałaś temu zapobiec.

- Erlana! - rzuciłaś się na nią, chcąc ją zepchnąć na ziemię. Strzała przefrunęła tuż koło jej głowy. Szybko wstałaś, aby się obronić, ale zanim się wyprostowałaś, przez jego głowę przeleciała elfia strzała. Nie mogłaś pojąc tego wszystkiego. Nagle z gałęzi zwisającej kilka metrów nad wami zeskoczył Legolas.

- Nic wam nie jest?

- Nic - głos Erlany drżał.

- Wszystko w porządku - po tych słowach Legolas podszedł do ciebie i mocno cie przytulił. Wtuliłaś się w jego tors. Poczułaś się bezpiecznie.

- Dziękuję - szepnęłaś do niego. Książę pocałował cię w czoło. W twoich oczach pojawiły się łzy.

- Już wszystko dobrze. Nie płacz. Jestem tutaj. - zaplotłaś mu mocniej ręce na szyi.

Powoli się od niego odsunęłaś i podeszłaś do siostry. Popatrzyła na ciebie, było widać, że jest pod wrażeniem.

- Nie wiem, co by było gdyby nie ty...- przytuliłaś ją.

- A co innego miałam zrobić? - uśmiechnęłaś się lekko. Legolas podszedł do ciebie i złapał cię w talii.

- Gdzie wasze konie?

- Uciekły do lasku - odpowiedziałaś.

- Więc lepiej ich poszukajmy. Nie mam pewności, czy w lasie nie ma więcej orków. Nie ma pojęcia skąd wzięły się tutaj.

Przytaknęłaś i ruszyliście w głąb lasu, nawołując wasze wierzchowce.

Weszliście na ścieżkę, prowadzącą do małej chatki. Kiedy byłaś mała często wybierałaś się na spacery do tego domku. Wtedy wydawał ci się wręcz magiczny. Było w nim coś, co cię intrygowało. Nigdy jednak nie miałaś na tyle odwagi by wejść do środka.

Gdy mijaliście chatkę zwróciłaś się do ukochanego.

- Skąd się tutaj wziąłeś?

- Miałem przejrzeć okolicę i sprawdzić, czy jest bezpiecznie. Kiedy się dowiedziałem, że pojechałyście na przejażdżkę bez żadnej broni, to lekko się zaniepokoiłem - złapał cię za rękę i pocałował w policzek - Cieszę się, że nic ci nie jest.

- Tylko dzięki Tobie. Dziękuję.

Nagle usłyszałaś rżenie koni. Dobiegało zza domku. Powoli obeszłaś go i zajrzałaś na tyły. Ściany były zniszczone. Drzwi wyważone, a dach dziurawy. Zerknęłaś do środka przez okno. Przy ścianie stał mały stoliczek z kilkoma starymi księgami. Na ziemi waliło się potłuczone szkło, a z sufitu zwisały pajęczyny. Najwyraźniej nikt tutaj dawno nie zaglądał. Prze kilkanaście lat, wspomnienie tej chatki wypadło ci z głowy.

Przeszłaś jeszcze kilka kroków. Wśród wielkich drzew dostrzegłaś wasze wierzchowce.

- Erlana! Są tutaj!

Podbiegłyście do nich i przyprowadziłyście je na ścieżkę.

- Powiem służbie, żeby zabrali wasze rzeczy z polany. Teraz się tym nie martwcie.

Przytaknęłyście i ruszyliście w stronę Leśnego Królestwa. Odstawiłyście konie do stajni i dałyście im dodatkową porcję owsa. Wróciłaś z Legolasem do twojej komnaty i poszłaś się wykąpać. Dolałaś do wanny kilka kropel olejku i zanurzyłaś się w wodzie.

Po godzinie wróciłaś do księcia. Uśmiechnęłaś się do niego.

- Mam do ciebie jedno pytanie.

- Słucham?

- Skoro wiesz, że teraz jest szczególnie niebezpiecznie, to dlaczego nie wzięłaś broni?! Chociażby jednego sztyletu?! - po tonie jego głosu, domyśliłaś się, że jest zdenerwowany.

- Wiem, że postąpiłam bezmyślnie. Byłam podekscytowana wyprawą z Erlaną. Ostatnio się nie dogadywałyśmy i spędzałyśmy ze sobą mało czasu. To było głupie i nieodpowiedzialne, wiem. Przepraszam.

Legolas złapał cię za dłonie i popatrzył ci głęboko w oczy. Wciąż był na ciebie zły. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale w tym momencie ktoś zapukał do drzwi komnaty.

Legolas podszedł do drzwi i je otworzył. Stanął jak wryty. Szybkim krokiem do niego podeszłaś. W wejściu zobaczyłaś Thranduila. Był wyraźnie zmęczony. Na twarzy miał kilka ran. Legolas podszedł do niego i go uściskał.

- Ojcze!

- Witaj synu - puścił syna i podszedł do ciebie. - Eleno, miło cię znów widzieć - uśmiechnął się i cię przytulił.

- Mi również. Cieszę się, że nic poważnego Ci się nie stało.

Król stanął naprzeciwko was i spoważniał.

-Chciałbym z wami porozmawiać. Możemy się spotkać za godzinę w sali tronowej? Myślę, że chciałabyś się zobaczyć z rodziną, Eleno. Prawda? - uśmiechnął się i wskazał ręką na drzwi.

Odwzajemniłaś uśmiech i spojrzałaś na Legolasa.

- Za chwilę do ciebie dołączę. - pocałował cię w czoło. Minęłaś króla i pobiegłaś przed pałac. Wśród koni i wojowników dostrzegłaś swojego brata. Już miałaś do niego podbiec, ale zauważyłaś, że podchodzi do Tauriel. Mocno ją przytulił i pocałował w policzek.

Legolas - Co znaczy kochać? ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang