Poczatek drogi bez końca - X

1.2K 65 20
                                    

TWOIMI OCZAMI

Jaka ja jestem głupia! Co mi strzeliło do głowy, że tak się zachowałam? Wszystkie problemy w naszym związku są spowodowane przeze mnie! Nie zasługuje na tak wspaniałego elfa... Powinien mieć żonę, która jest dla niego wystarczająco dobra...

Wasza kłótnia trwała 4 dni. W tym czasie goście, którzy przybyli na ślub i koronacje, wrócili już do swoich królestw. W Leśnym Królestwie zapanował spokój, spowodonany brakiem dziesiątek elfów, ludzi i czarodziejów przechadzających się po korytarzach. Gościnne komnaty opustoszały, a obecność osób na posiłkach diametralnie się zmniejszyła.
Chwilę po tym, jak Legolas usiadł obok ciebie do sali tronowej wbiegł strażnik.
- Panie! Do Mroczej Puszczy wtargnęli orkowie. Zbliżają się do Królestwa - zaalarmował. Legolas podniósł się z miejsca i podszedł do niego.
- Pilnować bram i zwołać armię. Poprowadzisz swoją część na zachód, a Tauriel swoją na północ. Z innych stron nie mają do nas dojścia. Biegnij po mego ojca - rzekł i udał się ze strażnikiem w stronę zbrojowni. Zbiegłaś szybko z tronu i przyłączyłaś się do niego.
- Nie! Zostajesz w Królestwie! - krzyknął, od razu gdy zobaczył cię przy sobie.
- Żartujesz!? Przecież...
- Powiedziałem coś! - przerwał ci.

Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Tyle razy widział jak walczę! Tyle razy... Znów sprowokowałam kłótnię... Jestem beznadziejna.

Wróciłaś zrezygnowana do swojej komnaty, bo stwierdziłaś, że już za bardzo namieszałaś, żeby jeszcze teraz przebierać się i zakraśldać się do lasu. Zatrzasnęłaś drzwi i położyłaś się na łożu.
- Teraz tylko czekać aż wróci... Wróci cały i zdrowy...
Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi. Po otwarciu zauważyłaś Tauriel.
- Dlaczego nie jesteś przebrana? Musimy się spieszyć! - powiedziała, wchodząc do środka i otwierając szafę.
- Nie idę. Nie mogę, Legolas mi zabronił - odparłaś.
- Dlaczego!? Możesz nam bardzo pomóc.
- Przykro mi, Tauriel. Chciałabym Wam pomóc.
- Wielka szkoda... Muszę już iść. Nie mamy czasu - rzuciła i podeszła do drzwi.
- Miej oko na Legolasa, dobrze? - poprosiłaś ją.
Elfka przytaknęła z uśmiechem i wyszła.
Do późnego wieczora nikt z armii nie wrócił. Udałaś się do sali tronowej i usiadłaś na miejscu, czekając na jakiekolwiek wieści.
Po godzinie przybyło do ciebie dwóch strażników.
- Pani, wojownicy już wracają. Wszyscy orkowie, poza jednym, zabici. Niestety kilku elfów nie dało rady stawić czoła wrogiej armii - rzekł.
- Dziękuję - odparłaś i wstałaś z miejsca. Chwilę później byłaś już przed wejściem do pałacu i wypartywałaś swojego męża. Do środka weszło już kilkadziesiąt elfów.  Nagle w formacji dostrzegłaś Tauriel. Nie wyglądała na zadowoloną. Obok niej szedł Lynord, jednak on, widząc cię uśmiechał się i mocno przytulił.
- Nic Ci nie jest? - zapytałaś i zaczęłaś oglądać jego twarz. Miał na niej kilka małych zadrapań, ale poza tym był cały i zdrowy. Tauriel również.
- Wszystko w porządku - odparł. 
- Tauriel? Coś się stało?
- Chodzi o to, że Legolas został sam w lesie z jednym orkiem i kazał całej reszcie wracać do Królestwa.
- Słucham!? Dlaczego? Co mu strzeliło do głowy? A jeśli w lesie kryje się ich więcej? - zaczęłaś zdenerwowana zadawać pytania. - Gdzie on jest!?
- Eleno, nie. Zostajesz tutaj - rzekł Lynord, jednak miałaś gdzieś jego ostrzeżenia. Wybiegaś do stajni, zabrałaś łuk oraz sztylety i szybko dosiadłaś swojego konia. Po chwili byłaś już zdala od Leśnego Królestwa i wypartywałaś Legolasa. Kołczan, który miałaś przy siodle, założyłaś na siebie. Galopowałaś miedzy drzewami, kiedy nagle do twoich uszu dobiegł dźwięk ostrzy mieczy, obijajacych się o siebie. Zeskoczyłaś z konia i schowałaś się za pniem, obserwując sytuację.

Jak dla mnie to, to nie jest jeden ork.

Legolas odpierał atak jednego wroga, podczas gdy inny atakował go z drugiej strony. Wiedziałaś, że musisz zareagować, jednak obawiałaś się, że możesz przez przypadek zranić męża. Coś musiałaś zrobić. Wyciągnęłaś ostrożnie strzałę z kołacznu i napięłaś na cięciwę, celując w ciało orka. Po krótkiej chwili wypuściłaś ją, a ta przeleciała przez wroga, ktory bezwładnie opadł na ziemię obok króla. Mógł teraz skoncentrować się na jedym problemie, który nie był dla niego zbyt poważny. Jednym ruchem przyłożył mu do szyi sztylet i kopnięciem zmusił do zmienienia pozycji na klęczacą. Kiedy już go obezwładnił, rozejrzał się po lesie.
- Kim jesteś i dlaczego nie posłuchałeś rozkazu!?
Pewnie wyszłaś zza drzewa i stełaś kilka metrów od niego.
- Twoją żoną. Myślałeś, że gdy dowiem się co wymyśliłeś, będę siedziała z założonymi rękoma? Jesteś niepoważny, chcąc samemu radzić sobie z nieprzewidywalną rasą - powiedziałaś bez uczuć, patrząc na jego zakrwawione ręce.

Kilkanaście minut później straże zabrali orka do lochów, a Legolas wszedł za Tobą do komnaty. Usiadł na łożu i ostrożnie odwijał materiał na zranionych częściach ciała.
- Pokaż - rzekłaś, chwilę po tym, jak skończył.
- To nic takiego - upierał się.
- Pokaż - powtórzyłaś bardziej stanowczo.
Elf niechętnie podał ci rękę, a ty obejrzałaś ją dokładnie.
- Na pewno trzeba to przemyć. Masz jeszcze jakieś rany? Plecy, brzuch? - dopytałaś, idąc do łaźni, aby zamoczyć materiał.
- Nie, tylko ręce.
- Legolas - zaczęłaś, gdy rany były już czyste i zabandażowane. - Co ci strzeliło do głowy?
- Ja... Chciałem być jak mój ojciec... Stanowczy, odważny, chciałem, aby poddani mnie szanowali i widzieli we mnie autorytet.
Usiadłaś obok niego na łożu i westchnęłaś.
- Legolasie - uśmiechnęłaś się do niego, na poprawę humoru. - Nie musisz upodabniać się do swojego ojca, żeby być świetnym władcą. Elfy Mroczej Puszczy wiedzą jaki jesteś. Oddany, wierny, pomocny. I jeśli chcesz znać moje zdanie, to jesteś o wiele lepszym królem niż twój ojciec.
Legolas spojrzał na ciebie, a po chwili na jego usta wstąpił uśmiech.
- Nie mów mu tego, bo jeszcze cię wypędzi - zaśmiał się.
- Z tego co wiem, to teraz ty za to odpowiedasz -  zamilkłaś na moment. - Przepraszam. Jeszcze raz i po stokroć.
Twój ukochany wstał i stanął przed Tobą, po czym złapał cię za ręce, sprawiając, że również stanełaś.
- Ja też przepraszam. Nie powinniśmy się kłócić, to tylko psuje nasze relacje. Wrogością niczego nie zdziałamy. Musimy trzymać się razem i o każdym problemie sobie mówić.  Pamiętaj, że jestem tu dla Ciebie. Tylko dla Ciebie.
W twoich oczach zaczęły zbierać się łzy.

Teraz jestem pewna, że na niego nie zasługuję...

- Jesteś cudowny... - powiedziałaś, a Legolas zaczął się powoli do ciebie przybliżać. Odwróciłaś głowę. - Dlatego zasługujesz na kogoś lepszego. Kogoś kto da ci coś, czego ja nie potrafię...
- O czym ty mówisz?
- Jesteś najmądrzejszym, najodważniejszym i najwspanialszym elfem jakiego znam, a ja... Ja jestem... Nikim. Przy tobie tak naprawdę jestem nikim.
- Zabraniam ci tak mówić. Nie jesteś nikim. Absulutnie. Jesteś moją kochaną królewną, która zawsze była przy mnie. Dzięki tobie przetrwałem najgorsze chwilę mojego życia i dziękuję ci za to, skarbie - powiedział i objął cię w talii, mocno do siebie przyciągając.
- Kocham Cię i nic tego nie zmieni - dodał.
Sekundę później objęłaś jego twarz w dłonie i pocałowałaś namiętnie. Legolas odwzajemnił pieszczotę od razu i podniósł cię tak, że musiałaś opleść nogami jego tors.
- Ja Ciebie też - powiedziałaś między kolejnymi pocałunkami, które wywoływały u ciebie motyle w brzuchu.
Przed północą leżałaś wtulona w swojego ukochanego i oplatałaś go ręką, a on gładził twoje włosy.
- Dobranoc, kochanie - rzekł i pocałował cię w czoło.
- Dobranoc, skarbie.

Legolas - Co znaczy kochać? ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang