#59 Ashley

168 17 0
                                    

Wtorek, 01:00

Obudził mnie płacz dziecka. Od kilku dni śni mi się ten sam sen. Jestem zamknięta jakby w szklanej klatce. Nikt mnie nie słyszy ani nie widzi, ale ja odczuwam wszystko normalnie. Kilka metrów przede mną w kołysce leży noworodek. Nagle z ciemności wyłania się ubrany na czarno mężczyzna z nożem. Kiedy on zbliża się do dziecka, ono zaczyna cichutko szlochać. Facet się zamachuje i godzi nożem niemowlę. Powietrze przeszywa przeraźliwy krzyk dziecka, który miesza się z moim krzykiem. W chwili kiedy nóż przeszywa dziecko, czuję okropny ból w brzuchu, z którego zaczyna sączyć się krew. W tym momencie zawsze się budzę cała zlana potem i roztrzęsiona. Nie jestem w stanie tak funkcjonować. Nie mogę jeść ani spać. Wszystko przypomina mi o moim dziecku. Nie mogę nawet wyjść z domu, bo widok matek bawiących się ze swoimi pociechami rozrywa mi serce. Nie jestem w stanie na niczym się skupić. Wszyscy mnie denerwują. Ciągle tylko płaczę i użalam się nad sobą. Ostatnio w sklepie jakieś dziecko powiedziało do mnie "mamo", bo pomyliło mnie ze swoją rodzicielką. Ból był nie do zniesienia. Zaczęłam zazdrościć wszystkim matkom, jednocześnie moja nienawiść do Dave'a osiągnęła końcowy wymiar. Nie mogłam już czekać.

Około 15:00 poszłam do pokoju chłopaków. To był najlepszy czas, ponieważ wiedziałam, że Dave skończył już swoje zajęcia, ale Matt jeszcze nie. Dobijałam się przez kilka minut, ale nikt mi nie otwierał. W końcu z pokoju obok wynurzył się Ethan.

- O co chodzi? Czego tu szukasz Ashley?

- Gdzie jest Dave?

- W szpitalu. Został postrzelony. Potrzebujesz czegoś?

- Nie, po prostu coś u niego zostawiłam. Nieważne, przyjdę kiedy indziej.

- Jak chcesz.

Kurde! I co ja teraz zrobię?! Przecież nie pobiję go w szpitalu. Chciałam, żeby zapłacił w odpowiedni sposób. Żeby on też nie mógł już mieć dzieci. Byłam zrozpaczona. Naprawdę nie mogłam i nie chciałam już dłużej czekać. Potrzebowałam nowego planu. Przypomniałam sobie, że moja koleżanka ma cukrzycę i wstrzykuje sobie insulinę. Dla zdrowego człowieka jest ona szkodliwa. To go nie zabije, bo nie to chcę zrobić, ale na pewno przytrzyma na dłuższy czas w tym szpitalu. Od razu zabrałam się za realizację. Podstępem wykradłam lek i ruszyłam prosto do szpitala. W recepcji zapytałam o Dave'a, podając się za jego narzeczoną. Udało mi się znaleźć odpowiednią salę. Chłopak spał. Podeszłam do aparatury ze strzykawką i zaczęłam wstrzykiwać insulinę do kroplówki.

- Ashley! Co ty robisz? - w drzwiach nagle pojawił się Marcus. Podbiegł do mnie i odciągnął od Dave'a, ale było już za późno. Udało mi się wstrzyknąć całą zawartość. Zaczęłam chichotać. Dave poruszył się. Aparatura zaczęła wydawać dziwne dźwięki. Marcus siłą zaciągnął mnie do łazienki. Próbowałam się wyrywać.

- Nie ruszaj się stąd i nie rób nic głupiego. Zaraz do ciebie wrócę - powiedział groźnym głosem, zamknął drzwi, przekręcił klucz, który znajdował się w zamku i zostawił mnie samą. Na szczęście zanim odszedł, zapalił światło. Rozejrzałam się. Byłam gotowa. Marcus nawet nie zdawał sobie sprawy, jaką przysługę dla mnie zrobił. Nad umywalką wisiało lustro. Czułam podekscytowanie tym, że już niedługo przestanę odczuwać cały ten ból związany ze stratą dziecka. Podeszłam bliżej. Moje odbicie było okropne. Byłam rozczochrana, miałam podkrążone oczy, a po twarzy błąkał mi się szalony uśmiech. Ludzie bez problemu wzięliby mnie za wariatkę. W sumie to nawet nią byłam. Ostatnio w moim życiu nic nie przypominało normalności. Zamachnęłam się, a lustro roztrzaskało się na setki kawałeczków. W ogóle nie zwróciłam uwagi na palący ból, który przeszył moją rękę. W tej chwili ważniejsze było to, co działo się w mojej głowie. To raniło dużo bardziej. Dobrze, że Marcus nauczył mnie odpowiednio uderzać. Wybrałam największy kawałek, usiadłam na podłodze pod ścianą, podwinęłam rękawy i zaczęłam rozcinać skórę. To było niesamowite uczucie. Patrzyłam, jak krew powoli opuszcza moje ciało i wreszcie czułam się dobrze. Byłam taka lekka. Cięłam, jak najgłębiej byłam w stanie. Życie ze mnie uchodziło. Wokół mnie pojawiła się spora czerwona kałuża, która ciągle się powiększała. Zrobiło mi się ciepło. Już nie miałam siły poruszać ręką, więc tylko patrzyłam. Po chwili zaczęło robić mi się słabo. Powieki zaczęły mi ciążyć. Dla mnie była to najszczęśliwsza chwila od ostatnich tygodni. Wreszcie przestało boleć. Czułam, że jestem coraz bliżej mojego dziecka. Lekko uniosłam kąciki ust, a potem zemdlałam.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz