#81 Marcus

167 19 16
                                    

W sobotę wieczorem znów byłem świadkiem, jak mój kumpel wrócił, zataczając się i będąc całkowicie nieświadomym. Zaczął mnie unikać, zachowywał się, jakby mnie nie widział, mimo że ja próbowałem przemówić mu do rozsądku. Brakowało mi sił do tego człowieka. Po prostu go nie poznawałem, staczał się. Obawiałem się, że stracę kolejnego przyjaciela przez uzależnienie. Nie chciałem się z nim kłócić, bo to pogarszało nasze relacje. Po tym jak Ethan ułożył się na posłaniu i zasnął, wziąłem paczkę papierosów i telefon, zarzuciłem na plecy bluzę i udałem się na balkon. Po drugiej stronie, w akademiku dziewczyn świeciło się światło. Zapaliłem papierosa, zaciągając się pierwszy raz, potem kolejny. Wszedłem w kontakty w telefonie i wybrałem jej numer. Po dwóch sygnałach usłyszałem jej głos.

- Marcus.

- Nie, raczej twój chłopak - wypuściłem dym głębokim wydechem, rozkoszując się tym momentem.

- Nie mogę się przyzwyczaić.

- Kwestia czasu, skarbie.

- Więc... co tam? - spytała, wyczekując, aż podam jej powód, dla którego dzwoniłem.

- Po prostu chciałem usłyszeć twój głos - powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy. Nachyliłem się, opierając o balustradę i wyczekując reakcji Kylie.

- To takie typowe. Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego? - powiedziała z udawana irytacją, ale głos ją zdradzał. Słyszałem, że była zadowolona.

- Staram się - usłyszałem po drugiej stronie jej delikatny śmiech.

- Co robisz? - spytała po chwili.

- Palę na balkonie. A raczej już kończę - zwróciłem uwagę, że reszta papierosa sama się wypaliła, zostawiając rulon popiołu.

- Wiesz co myślę na temat papierosów - ostrzegła.

- Zbyt często mi o tym przypominasz.

- Co cię skłoniło tym razem do sięgnięcia po tego roznosiciela raka?

- No weź - zacząłem marudzić. - Teraz będziemy o tym rozmawiać?

- Muszę wiedzieć, z jakich powodów palisz papierosy, aby temu zapobiec - zobaczyłem ją w oknie naprzeciwko.

- Trudny przypadek. Nie wiem, czy dasz sobie radę z pijanym Eth'em - wskazałem pokój za mną, gdzie spał zalany kumpel.

- Masz rację, tym razem nie mam szans.

~~~

W Sylwestra około południa odwiedziłem dziewczyny. Chciałem sprawdzić, w co zamierzają się ubrać. Musiałem być przekonany, że nie zmarzną. Ku mojemu oczekiwaniu wybrały naprawdę ciepłe ubrania. Poradziłem Kylie, żeby zabrała czapkę i rękawiczki, bo po kilku godzinach na mrozie mogła przemarznąć. Skomentowała to stwierdzeniem, że nie jest taka głupia, aby iść rozebrana. Ja się po prostu troszczyłem o moja dziewczynę.

Wieczorem zapakowaliśmy się z Kevin'em, Zoey i Kylie do mojego samochodu. Nie miałem wyjścia, musieliśmy ich zabrać. Kylie ma bardzo duży wpływ na moje decyzje i zaczyna mnie to przerażać. Wejściówki załatwiłem tydzień temu, dlatego miałem ich pięć. Ze względu na zmianę sytuacji jeden bilet został w pokoju niewykorzystany.

W samą porę dojechaliśmy na miejsce. Były tam już tłumy ludzi. Zajęliśmy najlepsze miejsca, z których widok był wspaniały. Ekscytacja aż rozpierała dziewczyny, a kiedy na scenie pojawił się jako pierwszy Charlie Puth, myślałem, że wskoczą do niego na scenę. Kevin był mniej zainteresowany wokalistą, więc podszedł po piwo. Później na scenie pojawili się Twenty One Pilots, a ja razem z nimi zaśpiewałem trzy piosenki. Lubiłem tych chłopaków. Po godzinie widziałem, że Kylie robi się zimno, bo stała wtulona w moje ramię. Objąłem ją od tyłu i dłońmi pocierałem jej ramiona, chcąc wytworzyć trochę ciepła. Zoey zerknęła na nas z tęsknotą wymalowaną na twarzy. Zwróciłem uwagę, że miedzy nią, a Kev'em stanęła jakaś bariera. Wcześniej widać było miedzy nimi nić porozumienia, a teraz coś nie grało.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz