#100 Kevin

150 17 19
                                    

Sobota

Dwie godziny przed rozpoczęciem finału pojechałem z Zoey do teatru. Była dla mnie ogromnym wsparciem nawet podczas prób. Dawała mi wiele wskazówek, jak doświadczona piosenkarka i to mi pomagało. Rozładowywała napięcie i stres, który ogarniał mnie od tak dawna. Dziś rano nie mogłem przełknąć śniadania, dlatego do boju wkroczyła moja dziewczyna. Za to ją kocham, za jej oryginalność, za nieprzewidywalność, energię, którą ma w sobie i optymizm, którym zaraża wszystkich wokół.
Na miejscu byłem tylko ja i ekipa montażowa. Przygotowywali całą salę dla publiczności, ale scena była już gotowa specjalnie dla nas - finalistów, abyśmy mogli zjawić się wcześniej i poćwiczyć. Jeden z mężczyzn włączył całe nagłośnienie, dlatego mogłem zaczynać próbę. Specjalnie przy Zoey śpiewałem tylko te piosenki, które znała i nową dla rodziny. Tę specjalną zostawiłem dla niej na później. Po niedługim czasie przyjechała moja rywalka, jak ją nazwała Rosie w restauracji - Tleniona. Udostępniłem jej scenę, ponieważ  czułem, że im dłużej ćwiczę, tym gorzej mi idzie. Wziąłem Zoey za kulisy, gdzie prawie nikogo nie było. Krzątało się kilka sprzątaczek, facet od nagłośnienia i kilka stylistek, które były czymś bardzo zajęte. Weszliśmy do pokoju, gdzie zazwyczaj mogliśmy czekać na swój upragniony występ, gdy inni śpiewali. Usiadłem na kanapie, ciągnąc za sobą dziewczynę, która usiadła na moich kolanach. Objąłem ją ramionami i mocno przytuliłem. Zo rysowała dłonią małe koła na moich plecach, sprawiając, że trochę się uspokajałem.

- Musisz się rozluźnić, bo zawalisz po całej linii - szepnęła z przekonaniem w głosie. Uniosła głowę, zaglądając mi w oczy. - Pamiętaj o moich radach.

- Postaram się.

- A teraz mogę ci pomóc choć trochę zapomnieć o tym, co cię czeka - zaleciało podtekstem. W dodatku te jej czekoladowe oczy.

- Tak? A w jaki sposób? - dałem jej wolną rękę, pozwoliłem jej przejąć kontrolę.

- No, na przykład w taki - zamruczała słodkim głosem i zostawiła ślad szminki na mojej szyi.

- Albo w taki - złożyła pocałunki na mojej szczęce, kierując się ku ustom. - Ale ten chyba jest najlepszy.

Musnęła moje wargi, ledwie odczuwalnie. Bawiła się w taki sposób chwilę i to naprawdę pomagało. W tym momencie ważne było dla mnie to co tu i teraz. Zaczęliśmy się całować, na początku bardzo delikatnie z uczuciem i oddaniem, nigdzie się nie śpiesząc. Zoey przygryzła moją dolną wargę, co uwielbiałem, następnie posuwając się coraz dalej. W każdej sekundzie przyśpieszaliśmy. Nasze języki złączyły się, ale nie walczyły. Zoey zmieniała co chwilę rytm, ale cały czas komponowała się ze mną. Siedzieliśmy tak, całując się z małymi przerwami, gdy w końcu usłyszeliśmy za drzwiami tupot butów przechodzących obok ludzi  i ciągle narastające głosy. Wiedzieliśmy, że zostało niezbyt dużo czasu, więc z ociąganiem zwlekliśmy się z kanapy, zbliżając się do drzwi. Już nie czułem stresu, Zoey sprawiła, że całkowicie się odprężyłem. Za to mrowiły mnie usta od długiego całowania.

~~~

Tak, to jest ta chwila, gdy muszę wyjść na scenę, kiedy prowadzący wyczyta moje nazwisko. Stałem za kulisami, modląc się, aby wszystko poszło dobrze i cholernie pragnąłem, aby Zoey cały czas była tutaj ze mną, a nie na widowni z resztą znajomych, których zaprosiłem. Ktoś, kto stał za mną, szturchnął mnie, że właśnie powinienem wyjść, bo mnie wyczytali. Tak więc ruszyłem, znajdując się na środku przy mikrofonie. Podkład już leciał. Zanim zacząłem śpiewać "Stitches" spojrzałem na widownię, gdzie Zo pokazała z Ky, że trzymają kciuki, a Cass i chłopaki wyczekiwali. Miejsca, gdzie mieli siedzieć rodzice, były puste. Coś mnie zakuło w środku. Miałem cichą nadzieję, że się zjawią. 

Back To YourselfWhere stories live. Discover now