Rozdział czternasty

13.1K 596 2
                                    


Budzę się z uśmiechem na twarzy. Lucas wczoraj został i dotrzymał mi towarzystwa. Oglądał ze mną film, a potem pomógł przygotować kolację.

Ashley wróciła wcześniej z pracy, gdy zobaczyła nas razem w salonie na kanapie jak oglądamy film, miała na twarzy podejrzany uśmieszek. Pytałam ją o to jak zostałyśmy same w kuchni, ale mówiła tylko "nic" i dalej chodziła z tym znaczącym uśmieszkiem na twarzy.

Jakby tak nie patrzeć to brunet jest całkiem fajny i da się z nim normalnie pogadać. Bez niepotrzebnych aluzji na temat seksu jak z niektórymi.

Podnoszę się z łóżka i podchodzę do szafy.

- Jedziesz ze mną? - wciągam głowę przez bluzę, a do pokoju wpada Jackson.

- Tak - odpowiadam krótko, a on wychodzi.

Od soboty minęły już trzy dni, a nasza relacja to nadal pytanie i krótka odpowiedz "tak", "nie", "nie wiem". To wkurzające. Nie zamierzam go jednak przepraszać, bo nic nie zrobiłam. On też nie ma mnie za co przepraszać. Wystarczy, że będzie się normalnie zachowywał. Mógłby przestać się wkurzać o zachowanie Brandona. Przecież to nie moja wina.

Skoro już o nim mowa. Muszę sprawdzić czy dotarł w sobotę do domu, bo od tamtego dnia nie mam z nim kontaktu i nigdzie go nie widziałam. Zaczynam się martwić, że coś mogło mu się stać.

- Po lekcjach mam trening, możesz zaczekać na mnie lub wrócić na nogach - Jack zatrzymuje samochód na parkingu przy szkole.

Wow. Pierwsze nie pytanie od soboty. Skinam głową i wychodzę z pojazdu. Dołączam do Britt, a on wita się z Taylor. Dziewczyna dołącza do mnie i Britt, a mój brat do Lucasa i Alec'a. Brunet dostrzega mnie i posyła mi uśmiech. Odpowiadam mu tym samym.

Britt szturcha mnie więc na nią spoglądam. Porusza sugestywnie brwiami i już wiem co chodzi po tej jej niebieskiej główce. A skoro już mowa o kolorze. Jak można przefarbować tak włosy dla chłopaka. Kręcę głowę i idę z dziewczynami do szkoły.

  Jest już południe, a ja nadal nigdzie nie widziałam Brandona. To trochę, a nawet bardzo dziwne. Co jeżeli coś się mu stało? Muszę dzisiaj po lekcjach do niego zajrzeć.

- Idziesz z nami na kręgle po lekcjach? - pyta Alec. Siadam na swoim miejscu w stołówce.

- Nie dam rady - kręcę głowa. - Muszę coś załatwić po lekcjach.

- Chcesz pójść do Brandona? - wzdycha Britt i wkłada do ust frytkę.

- Możliwe - odpowiadam jej. - Poza tym czy wy nie macie czasem treningu po lekcjach? - marsze brwi przypominając sobie słowa brata z rana.

- Nie mamy dzisiaj treningu - odpowiada Lucas ze zdziwieniem. Spoglądam na brata, ale on na mnie nie patrzy. Nie okłamywał mnie wcześniej. Bynajmniej nie w sprawach treningu.

- Taylor. - Dziewczyna spogląda na mnie pytająco - Co robisz dzisiaj po lekcjach po południu?

- Mam zawody pływackie - wzrusza ramionami - Jedziemy z drużyną na zawody do oddalonego o kilkanaście kilometrów kompleksu basenowego - precyzuje.

Czyli to, że Jack mógłby spędzić popołudnie po lekcjach razem z nią odpada. Na zawody na pewno by nie pojechał. Znam go na tyle dobrze żeby wiedzieć, że tego nie zrobi. Przyglądam mu się jeszcze chwile, ale on nie zwraca na mnie uwagi. W końcu się podaję i dokańczam swój lunch. Jeszcze tylko trzy lekcje.

  - Może cię podwieść? - obracam się i dostrzegam Lucasa opartego o samochód.

- To chyba nie najlepszy pomysł. Już i tak raz cię wykorzystałam - uśmiecham się do niego. - Uważaj bo jeszcze się przyzwyczaję i zostaniesz moim szoferem - chłopak śmieje się i kręci głową.

- Na to nie licz - puszcza mi oczko.

Kręcę delikatnie głową i patrzę jak Jackson mija mnie samochodem z piskiem opon. Wzdycham cicho.

- To jak? - pyta Lucas.

- Nie mam nic przeciwko. To i tak trochę po drodze - podchodzę do niego.

- W takim razie zapraszam panią do środka - otwiera mi drzwi i wykonuje gest jak ci goście co witają ludzi w luksusowych restauracjach.

- Ależ dziękuję lordzie - odpowiadam mu i wykonuje gest jakbym kłaniała się unosząc delikatnie suknie do góry. Wybuchamy śmiechem, a on przechodzi na stronę kierowcy. Wsiadamy do samochodu i kieruję go w stronę domu Brandona.

- Zaczekaj na mnie w samochodzie. Zaraz wrócę. Sprawdzę tylko czy jest w domu - zamykam za sobą drzwi pojazdu i przechodzę przez podjazd. Wbiegam po schodkach i dzwonię dzwonkiem. Nie czekam długo. Drzwi otwiera mi mama Brandona.

- Dzień dobry - witam się z nią lekko skrępowana. Skina mi głową w odpowiedzi. - Czy Brandon jest w domu? - pytam i przestępuje z nogi na nogę.

- Oczywiście, że jest, a gdzie ma być? - prycha.

- Wszystko z nim w porządku?

- Poza tym, że wrócił w sobotę pijany i pobity. Tak wszystko z nim w porządku - warczy. Nigdy mnie nie lubiła.

- Mogłabym się z nim zobaczyć? - z nadzieja zadaję kolejne pytanie.

- Co ty sobie wyobrażasz?! Że możesz tutaj przyjeżdżać ze swoim nowym chłoptasiem i od tak wypytywać o mojego syna?! Mówiłam ci, że on jest dla ciebie za dobry. Zjeżdżaj stąd w tej chwili. Zanim przestane nad sobą panować.

- Chłopak w samochodzie nie jest moim chłopakiem - informuję ją i odchodzę.

- Wszystko okay? - Lucas przekręca kluczyk w stacyjce i przygląda mi się uważnie. - Wasza rozmowa wyglądała na kłótnie. Brandon jest w domu?

- Tak - odpowiadam cicho. - Jest z nim w porządku, poza śladami z soboty. Jego matka nie chciała wpuścić mnie do środka żebym mogła się z nim zobaczyć - wzruszam ramionami. - pogadam z nim jak wróci do szkoły.

Brunet skina głową i z ulicy wjeżdża na drogę główną.

****

Rozdział poprawiła: Divergent_2003

Co sądzicie o rozdziale i o nowej okładce?

You'll be Mine Where stories live. Discover now