Rozdział trzydziesty siódmy

10.5K 585 19
                                    


Przekręcam się na drugi bok. Nie mogę zasnąć ze świadomością, że Chris, jego partnerka i ich syn są w pokoju obok.

Do tego świadomość, że mają wziąć ślub za niecałe trzy miesiące. Wszyscy się z tego powodu ogromnie cieszą. Nie mam nic przeciwko ich szczęściu, ale chodzi mi o to, że denerwuje mnie zachowanie rodziny.

Chris tak nagle wrócił, wszyscy przyjęli go z otwartymi ramionami. Bez pytań, gdzie był, co robił, czemu prawie w ogóle nie dawał znaku życia. Nic. Dosłownie nic. Wszyscy poza mną zachowują się tak, jakby te lata jego nieobecności i ucieczka z domu nigdy nie miały miejsca.

Nie mogę tak po prostu o wszystkim zapomnieć. Straciłam bliźniaka, wkrótce potem matkę, a najstarszy z braci uciekł w dniu swoich osiemnastych urodzin. Wydarzenia te dzieliła od siebie jakaś tam przestrzeń czasowa, ale jako dziecko, a później wczesna nastolatka bardzo to przeżywałam. Tęskniłam za Chrisem. Przez kilka pierwszych miesięcy co noc siadałam przy oknie i patrzyłam w gwiazdy zastanawiając się, gdzie on jest i co robi. Płakałam codziennie przez kilka tygodni nie mogąc się pogodzić z jego ucieczką. Był jedynym bratem, z którym się dogadywałam i się mną opiekował. To on się ze mną bawił, pomagał uczyć się jazdy na rowerze, bo tata nie miał czasu. Był dla mnie najlepszym przyjacielem.

Zniknął nagle, z dnia na dzień. Byłam na niego wściekła, a zarazem bardzo za nim tęskniłam.

Z biegiem czasu zaczęłam dogadywać się z Jacksonem i pustkę po Chrisie zapełnił on, ale nie do końca. Blizna i maleńka dziura zostały.

Wiele razy w nocy, przed snem wyobrażałam sobie powrót najstarszego z braci do domu. To jak wpadam mu w ramiona. Tymczasem, gdy go zobaczyłam jedyne co poczułam to ulga, że nic mu nie jest i wściekłość. Nie potrafię mu od tak wybaczyć. Był dla mnie jak przyjaciel, a zostawił mnie bez słowa. Krótki list nie był wytłumaczeniem tego, co zrobił.

Kilka uśmiechów, sympatyczne zachowanie nie sprawią, że zapomnę o tym, iż mnie zostawił.

Z jękiem siadam na łóżku. Nie dam rady zasnąć.

Gdy tylko dowiedziałam się o ich planach na ślub, wybiegłam z domu i poszłam do Britt. Rozmawiałam z nią, ale w końcu musiałam wrócić, bo wszyscy się martwili. Nie miałam na to ochoty, ale Lucas pisał do mnie z prośbą, żebym wróciła, bo jak nie to po mnie przyjedzie, albo powie mojej rodzinie gdzie jestem. Wolałam wrócić sama, spokojnie, na nogach.

Sięgam po telefon i odblokowuję go.

Do Lucas: Śpisz?

Mam nadzieję, że jednak nie.

Do Lucas: Nie mogę zasnąć.

Od Lucas: A ty czemu nie śpisz?

Od Lucas: Stało się coś?

Do Lucas: Mógłbyś do mnie przyjść? Nie mogę zasnąć po tym wszystkim.

Od Lucas: Zaraz będę, rozsuń drzwi.

Odkładam telefon i podnoszę się z łóżka. Podchodzę do okiennic i przesuwam rozsuwane, szklane okno. W ciemności i świetle księżyca dostrzegam ciemną sylwetkę Lucasa, to jak przebiega przez swoje podwórko i podbiega pod moje okno.

Uśmiecham się zawstydzona. Stoi przede mną w samych bokserkach. Ma boskie ciało. Zakłopotana odwracam od niego wzrok. Wchodzi głębiej do środka i zasuwa szklane drzwi.


- Nie wiem, chcesz może pogadać? - Lucas przerywa ciszę, która między nami panuje. Przysuwam się na materacu bliżej niego i kładę głowę na jego piersi. Otacza mnie ramieniem i poprawia się, żeby było mu wygodniej.

- Chris bierze ślub z Camil - wykrztuszam cicho.

- To chyba dobrze - nie muszę na niego patrzeć, żeby widzieć, że marszczy brwi. - Nie cieszysz się jego szczęściem?

- To nie tak, że się nie cieszę. To fajnie, że się żeni i w ogóle, ale nie potrafię mu wybaczyć. Ciągle jestem na niego wciekła, że uciekł. Był dla mnie jak przyjaciel. Nagle zniknął, a teraz tak samo nagle się pojawił. Wszyscy przywitali go z otwartymi ramionami, jakby te kilka lat w ogóle nie miało miejsca. Wkurwia mnie to, że tak się dzieje. Nie życzę źle bratu, ale chciałabym, żeby chociaż przeprosił za to co zrobił. On nawet nie ma pojęcia jak bardzo cierpiałam po jego uciecze, jaki Jackson chodził zły. Tata wpadł w wir pracy. Ashley była lekko przygnębiona. Wszyscy przez to cierpieliśmy. Zadaję sobie pytanie, dlaczego oni mu wybaczyli, a ja nie potrafię - wyrzucam z siebie wszystko co jeszcze zaprząta mi głowę odkąd wróciłam od Britt. Jej wyżaliłam się podobnymi słowami, ale to ciągle we mnie siedzi i nie potrafię sobie z tym poradzić. Mam ochotę pójść do Chrisa i nawrzeszczeć na niego, ale nie mam na tyle odwagi.

Do moich uszu dobiega płacz dziecka i szuranie w drugim pokoju.

- Czemu mu o tym nie powiesz? - pyta i wzrusza ramionami.

- Bo nie potrafię - przyznaję mu się i mocniej się w niego wtulam. - Jestem tak strasznie zmęczona, a nie mogę zasnąć. Zostaniesz ze mną do rana? Albo chociaż dopóki nie zasnę? - obracam głowę i przekręcam się tak, żeby widzieć jego twarz. Co z tego, że to głównie tylko czarna plama. Światło księżyca nie pada do pokoju na tyle mocno, żeby było wszystko dobrze widać.

- Zostanę i tak nie mogłem zasnąć - przekręca się tak, że leży teraz oparty na ramieniu, a moja głowa opada na poduszkę. Unoszę głowę i spoglądam na jego twarz, w miejsce, w którym wydaje mi się, że widzę delikatny blask w oczach.

Przykłada dłoń do mojego policzka i pochyla się nade mną. Łączy nasze usta w delikatnym pocałunku. Oddaję go zatracona w smaku jego ust. Rozpływam się pod ich dotykiem. Kładzie drugą dłoń na mojej talii i wsuwa palce pod koszulkę, delikatnie gładzi nimi moją skórę, nie przerywając pocałunku. Jęczę w jego usta, bo niespodziewanie wdziera się do moich językiem i pogłębia pocałunek, który staje się coraz namiętniejszy. Czuję mrowienie w dole brzucha i ogarnia mnie przyjemne uczucie.

Przekręca się i zawisa nade mną. Przenosi usta na moją szyję, a ja owijam jego rękoma i przeciskam jego twarz troszkę mocniej do mojego ciała. Oddech mi przyspiesza i staje się urywany. Mam ogromną ochotę wydać z siebie kilka jęków, ale hamuję je i tłumię, bo boję się, że ktoś je usłyszy.
                                                                                                       
- Czemu się hamujesz? - Lucas szepcze mi do ucha i przygryza lekko jego płatek, a następnie na nie dmucha. Przyjemne zimne powietrze jego oddechu owiewa moją szyję. Przechodzi mnie dreszcz.

W końcu nie wytrzymuję i z moich ust wydobywa się cichy jęk. Jest tak cichy, że nawet ja sama ledwo go słyszę. Kolejny jest już nieco głośniejszy.

- Nie masz stanika - stwierdza i czuję jak się uśmiecha. Opuszkami palców przejeżdża obok mojej piersi co sprawią,  że ogarnia mnie gorąco. Temperatura mojego ciała podnosi się o kilka dobrych stopni, a na twarzy czuję wypieki. - Podoba mi się to - przejeżdża opuszkiem palca po sutku, a ja jeszcze głośniej jęczę. – Ciiii - ucisza mnie pocałunkiem. - Bo ktoś jeszcze usłyszy - szepcze mi w usta i zgniata moją pierś w dłoni. Jęczę głośno, ale jego usta tłumią dźwięki, które wydaję. - Przez chwilę bądź cicho - prosi i przenosi usta na moją szyję. Zasysa delikatnie skórę. Dociera do mnie, że robi mi malinkę, co bardzo mi się podoba i przyjemnie boli. Będzie z tego jutro cholerny ślad i trudno będzie to zakryć, ale warto. Przenosi usta niżej na mój dekolt i ponownie zasysa skórę.

Przykłada wolną dłoń do moich ust i chichocze cicho tłumiąc moje jęki. Przechodzi mnie kolejny przyjemny dreszcz, bo Lucas ponownie dotyka mojej piersi tym razem mocniej.



*****

Rozdział poprawiła Klaudia.

Czy macie wrażenie, że jakieś ważne sprawy w opowiadaniu zostały nie omówione? Chcielibyście żeby jakieś sytuacje wyjaśnić, wytłumaczyć lub żeby bohaterowie o czymś porozmawiali?







You'll be Mine Where stories live. Discover now