[1] ZEJDŹ Z MOJEJ DROGI

2.7K 118 56
                                    


- Claire, twoje artykuły są bardzo obiecujące, jednakże nie mogę ich opublikować... - Odparła Alice Cooper, redaktorka miejscowego szmatławca. Wywróciłam oczami, słysząc już kolejny raz tę samą śpiewkę. Zgarnęłam pospiesznie materiały z biurka, kiwając głową.

- Rozumiem, niewystarczające - Mruknęłam, szybko wstając i opuszczając pokój z zaciśniętymi pięściami. Wybiegłam z budynku redakcji, kierując się pospiesznie w stronę szkoły.

Nie dosłyszałam, a może nie chciałam słyszeć jej marnego pocieszenia na temat mojej pracy. Właściwie zajmowanie się artykułami o tematyce kryminalnej to moja mocna strona, ale wątpię by komukolwiek wystarczyło na tyle na ile potrafią zrozumieć mój tok pojmowania kłamstw jakie mi wciskają. To miasteczko jest siedliskiem łgarzy, obrazujących biedniejszych jako szumowiny, a bogatych jako najważniejsze i nietykalne osobistości. Ja pragnęłam jedynie odkryć ich kłamstwa, obnażyć to, że nie są tacy święci jak siebie przedstawiają. Jednak droga Alice Cooper, sama kryjąca tajemnice, chroni siebie, publikując to co ludzie chcą, a nie to co trzeba. Przyrzekłam sobie, że sama w przyszłości zajmę się dziennikarstwem i prowadzeniem gazety, ale na moich, prawdziwych zasadach. Aktualnie zajmuję się dosyć popularnym podcastem na temat również morderstw.

Riverdale, bo zapewne nie wspomniałam o tym, aktualnie tonie w kłamstwach jakie ukazało światło dziennie, nie cieszących się sławą Southside Serpents, Blossomów i innych zakłamanych osób tego miasta. Nie oczerniam oczywiście Jugheada Jonesa, który aktualnie znajduje się w szkole na Southside, lecz jego ojca, który jak zwykle maczał palce w czarnych interesach.

Jednak ta sprawa cały czas się rozwija, co chwila dając mi nowe tematy do podcastu.

Pomimo wszystko, sekrety Blossomów wciąż jeszcze istnieją i ściskają mi brzuch, gdy zastanawiam się ile jeszcze mogli kłamać w wielu sprawach.
Skręciłam w uliczkę wychodząc na główną drogę, prowadzącą do liceum, które było dla mnie wielkim piekłem. Nie będę narzekać na swoje noty w nauce, bo są dobre, lecz na ludzi w tym miejscu. Wszyscy chronią siebie kosztem żyć innych. Ta szkoła dzieli się na trzy grupy. Na tych, którzy dręczą innych, tych co zrobiliby dla dręczycieli wszystko, i na takich jak ja. Mogących napluć na te potwory i odejść szczęśliwi jak najdalej. Niestety grupa osób jak ja, jest dosyć mała, bo każdy się ich boi. Kiedyś bardzo zależało mi na opinii ze strony reszty rówieśników. Pomimo bycia wieczną indywidualistką, lubiłam komuś się podobać. Z biegiem lat, na szczęście mi to minęło, a moja obojętność została spotęgowana do tego stopnia, że zadziwiam, oczywiście mało pozytywnie, nawet swoim ubiorem. Mocniejszy makijaż, bądź jego brak, to bardzo złożony element prawdziwej mnie. Moje wnętrzności zrobiły fikołka gdy ujrzałam wejście do mojej kochanej szkoły. Miejsca zniszczonych dziecięcych marzeń. Hej, gdzie moje weekendowe życie towarzyskie i wymarzony chłopak? A, no tak, zapomniałam. Nie istnieją.
Wywróciłam oczami, wchodząc po schodach i przekraczając próg szkoły. Weszłam na zatłoczony korytarz, mijając wszystkie warstwy społeczne tego miejsca, idąc wprost do swojej szafki. Wpisałam odpowiedni kod, otwierając zamek i wrzucając do środka całą zawartość swojego odrzuconego artykułu, o cudownych dziedzictwach Riverdale.
Owszem, mówię ironicznie, bo napisałam tekst o najbardziej wysławionych od niedawna osobach, czyli Archim Andrewsie, Betty Cooper, Jugheadzie Jonesie i Veronice Lodge.
Oh, o Veronice potrafiłabym napisać najwięcej. Niedługo do miasta wraca wypuszczony z więzienia jej ojciec, więc cyrk na kółkach niedługo się zacznie. Nie powiem, że mam coś do nich, bo Archiego znam od dawna, w zasadzie od małego. Jednak wiele się zmieniło od mojej wyprowadzki i ponownym powrocie do Riverdale. To miasteczko stało się mroczne i bardziej nieznane niż mogłabym przypuszczać. Ludzie, których znam od wielu lat, stali się dla mnie jeszcze bardziej zagmatwani i obcy wśród swoich sekretów, że trudno mi cokolwiek poukładać w głowie. Spojrzałam jak mój nieopublikowany artykuł rozlatuje się wewnątrz szafki, którą po chwili zatrzasnęłam, wyjmując z torby telefon. Skierowałam się w stronę stołówki, zaglądając na stronę swojego podcastu, ilości wyświetleń i oczywiście portalu informacyjnego miasta. Przez zamyślenie, zapomniałam, że obustronnie ruchome drzwi stołówki należy pociągnąć do siebie, aby nie trzasnąć nikogo znajdującego się po drugiej stronie. Jednak mój opóźniony refleks dał o sobie znać, gdy otwierając drzwi, pchnęłam zawartość szklanki z wodą wprost, na koszulkę miejscowej młodocianej gwiazdy show. Nieskazitelnie biały tshirt Jasona Blossoma zalany został przez wodę z sokiem malinowym, tworząc na niej sporej wielkości plamę, na oczach widowni w postaci uczniów. Sam właściciel wielce się nie przejął, unosząc jedynie zdziwiony brwi do góry.

▪️ DEATH VALLEY ▪️ Jason Blossom✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz