[6] PRZYPOMNIJ MI NASTĘPNYM RAZEM BYM CI NIE ROBIŁ PIEPRZONYCH NIESPODZIANEK.

1.2K 64 19
                                    

Polecam załączyć utwór z nagłówka ;)

Miłego czytania!

>>>>

Niechętnie uniosłam powieki, silnie atakowane przedzierającym się przez szparę w zasłonach promieniach słonecznych. Warknęłam poirytowana, zakrywając twarz poduszką.
Chciałam wymazać ze swojej pamięci wspomnienie spotkania z Jasonem. Ta chwila kompletnie wybiła mnie z rytmu, sprawiając, że wciąż przywoływałam w głowie chwilę jego słabości.
Która swoją drogą była pierwszą i ostatnią w mojej obecności. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który wściekle dzwonił, zapewne nie pierwszy raz. Mruknęła parę przekleństw pod nosem, odrzucając miękki materiał z twarzy, unosząc się do pozycji siedzącej. Zaspana, szukałam po łóżku telefonu. Zlokalizowałam go, wetkniętego pomiędzy dwie puchate poduszki. Z grymasem na twarzy spojrzałam na ekran, sprawdzając komu zachciało się dziś psuć mój dzień, który miał być kompletnie wolny i... dla mnie. Strzepnęłam z łóżka miauczącego mi nad uchem kota, zerkając na ekran.

Na wyświetlaczu ukazał się numer Jasona, dzwoniący w ciągu ostatnich dwudziestu minut już kolejny raz. To chyba jakieś jaja.

Warknęłam z irytacją, odrzucając połączenie, sprawdzając godzinę i wyłączając urządzenie. Dzisiaj już nikt nie będzie mi zakłócał spokoju. Dość mam ludzi i świata.

Była 11:32 am.

Zwlekłam się z mojego łoża, człapiąc do szafy, po czyste ubrania.
Postanowiłam dzisiaj założyć rozciągnięty sweter, z odkrytymi ramionami, dzięki któremu nie będę musiała nosić stanika, szare dresy i puchate skarpetki w misie. Mam dziewiętnaście lat i noszę w domu skarpetki w misie, owszem.
Z niższej szuflady wyciągnęłam bokserki i powłóczyłam nogami do łazienki. Za pamięci zamknęłam na wypadek drzwi.

Stanęłam przed lustrem, rzucając z nieznaną wściekłością, przyniesione rzeczy na półkę, niefortunnie zrzucając z niej ozdobny kominek na pachnące wkłady. Porcelana roztrzaskała się na większe kawałki, rozsypując pod umywalką.

- Kurwa. – Mruknęłam pod nosem, pochylając się, żeby chociaż trochę sprzątnąć to cholerstwo. Zmarszczyłam brwi, widząc pomiędzy odłamkami pergamin, o szorstkiej formule, złożony na cztery. Ostrożnie sięgnęłam po niego, aby się nie pokaleczyć. Opuszkami wydobyłam go, rozkładając. W twarz buchnął mi charakterystyczny zapach jaśminu. Pergamin był przesiąknięty tuszem z pióra i aromatem zapachowym, tak słodkim, że aż mdłym.
Na środku karteczki znajdowało się pojedyncze zdanie, napisane schludnym pismem.

„Twoje tajemnice są bezpiecznie, skarbie x"

Zmrużyłam oczy, powtórnie czytając zdanie, tak jakbym za pierwszym razem nie zrozumiała. Pokręciłam głową, zastanawiając się, czy to przypadkiem Jason nie robi sobie ze mnie żartów. Ale jak by wszedł do domu? Może to Terry? Ostatnio olałam jego sms'y. Może się mści. Jest do tego zdolny gdy jest zły. Bo wściekłego go nigdy nie widziałam.
Wyrzuciłam z głowy tą sytuację, składając kartkę, kładąc na półce obok ubrań. Jak ten obsraniec wróci do domu, to osobiście mu skręcę kark.

Pobiegle sprzątnęłam pozostałości kominka, wyrzucając do kosza. Na szczęście nie pokaleczyłam sobie rąk. Zrzuciłam z siebie ubrania, wchodząc pod prysznic. Odkręciłam wodę na najcieplejszą, czyli gorącą, chcąc wyparzyć z siebie każdą negatywną myśl i zmęczenie. Rozluźniałam się z każdą chwilą, nacierając ciało płynem o zapachu kokosu z ananasem. Ostatnio stał się moim ulubionym, dlatego dokupiłam do niego jeszcze balsam do ciała i krem do twarzy. Złość opuszczała mnie w z chwili na chwilę, wracał mi humor, przez co zaczęłam podśpiewywać Shape of you, Eda Sheerana. Wkręciła mi się w ostatnim czasie, lecąc w głowie co najmniej kilka razy dziennie. Porządnie namoczyłam moje zdrowe włosy, nacierając szamponem ziołowym. Całe złe samopoczucie odpłynęło, zostawiając mnie w wyborowym humorze. Spłukałam z siebie całą pianę, wychodząc z kabiny. Osuszyłam się ręcznikiem, zawijając w niego włosy na chwilę, aby nałożyć na ciało balsam. Wtarłam w skórę ulubiony kosmetyk, rozprowadzając w łazience przyjemny zapach kokosu i ananasa. Ubrałam się, wypuszczając włosy z ręcznika, które falami opadły na moje ramiona i plecy. Ręcznik wyssał z nich większość wody, dlatego były jedynie wilgotne. Preferuje schnięcie naturalne, bez pomocy suszarki. Przeczesałam je rękoma przed lustrem, uśmiechając się do swojego odbicia. Spojrzałam na swoją twarz, zastanawiając się, czy nakładać makijaż. Skrzywiłam się, stwierdzając, że dzisiaj i tak nigdzie nie wychodzę, to mogę być naturalna. Odkręciłam pudełeczko kremu do twarzy, nabierając go i wcierając w skórę. Z niesmakiem przyglądałam się swoim lekkim piegom na policzkach, które za każdym razem przykrywałam większą warstwą fluidu. Nie znosiłam ich, a jak na życzenie, wszystkie kobiety w linii mojej rodziny posiadały piegi. Najgorsze uczucie. Zmarszczyłam nos, wklepując w twarz krem, i po ostatnim zerknięciu, otworzyłam drzwi do łazienki, wychodząc.

▪️ DEATH VALLEY ▪️ Jason Blossom✔️Where stories live. Discover now