Rozdział 2

972 19 0
                                    

Siedziałam na miejscu pasażera, cały czas myśląc o tym jaka ja jestem głupia. Dałam mu setną szansę, którą na pewno zmarnuję. On nie straci nic oprócz dziewczyny do ostrego pieprzenia, a ja? Ja zyskam kolejną rane na sercu, czuję, że jestem blisko końca.

Graniczę z przepaścią jednak...czasami dobrze jest zaryzykować. Jeśli ostatnim razem przeżyłam, przeżyje i tym.

Wzięłam głeboki oddech i spojrzałam na niebieskookiego chłopaka, który zajęty był prowadzeniem samochodu. Przygryzłam dolną wargę, patrząc jak obcisła koszulka opina jego mięśnie.

-Czyli to prawda, że chodzisz na siłownię.-powiedziałam, siadając bokiem. Chłopak uśmiechnął się, a mi zrobiło się ciepło na sercu. Dawno nie widziałam tego uśmiechu, tego słodkiego usmiechu.

-Tak, to prawda, panno Cooks.

Zaśmiałam sie głośno, słysząc ostatnie dwa słowa, pamiętam nasze pierwsze spotkania...nazywał mnie wtedy 'panną', a dla zabawy (oraz chęci wkurzenia mnie) dodawał moje nazwisko, którego z całego serca nienawidziłam. Pamiętam jak ojciec zrobił mi awanture ponieważ zamiast Cooks, napisałam Shooks, to miała być zabawa, ale mój ojciec jest bardzo sztywnym człowiekiem, dlatego przyjął to tak jak obrazę.

-Nie nazywaj mnie tak, Luke.-powiedziałam, zwilżając swoje usta językiem.-Co u Ciebie? Jak minęły ostatnie lata?

Chłopak westchnął i przygryzł dolną wargę, a ja zauważyłam, że nie ma na niej kolczyka. No nie, ja w to nie wierzę. Gdzie jego kolczyk? To nie możliwe.

-Ostatnie lata?-spytał, skręcając z ronda w prawo.-Jakoś zleciały, koncertowałem z chłopakami. Wczoraj jedna nam się skończyła dlatego postanowiliśmy to opić i patrz, spotkałem Ciebie.-powiedział, a jego wzrok na ułamek sekundy spotkał się z moim.-Cholernie tęskniłem, Kim. Codziennie zadawałem sobie dwa pytania. 'Dlaczego odeszłaś?' i 'Dlaczego cię wtedy nie zatrzymałem?'. Może odpowiesz mi na pierwsze, co? Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.

Poprawiłam się na siedzeniu i położyłam torebkę na swoich kolanach. Miał mi to za złe, rozumiem. Jednak to przez niego odeszłam, sam do tego doprowadził, a teraz obwinia o to mnie, jak zwykle.

-Chcę zauważyć, że to przez ciebie odeszłam.-odpowiedziałam spokojnie.-Nie moja wina, że ci nie wystarczałam i musiałeś szukać sobie dziwek. Tak, wiem o tym Luke. Wiem, że miałeś prywatnę dziwki, chociaż...może masz je do dzisiaj.-oparłam głowę o szybę.-Zresztą...nie moja sprawa, tylko i wyłącznie twoja. Ja zrobiłam to co uważałam za słusznę i nie żałuje.

Nastała cisza, tak cisza zdecydowanie była po mojej stronie, ponieważ nie była ona niezręczna. Właściwie to w tym momencie cieszyłam się z tego, że chłopak nie odpowiada, albo nie zaczyna mnie wyzywać, co kiedyś było naprawdę dość trudne.

-Kimberly, nie jestem bez winy, ale sama również święta nie jesteś.-powiedział.

-Słucham?-zapytałam z niedowieżaniem.-Co ty powiedziałeś?-zapytałam, ale nie dałam mu dojść do słowa.-Sugerujesz mi, że ja też ci coś zrobiłam? Zdradziłam Cię? Nie. Spojrzałam na innego faceta? Też nie. Myślałam o pieprzeniu się z kimś innym? Oczywiście, że nie.-czułam napływ złośc, który został przywołany słowami chłopaka.-Jak śmiesz, co? Naprawdę jesteś bezczelny, nie wiem co ja sobie myślałam.

-Sęk w tym kochanie, że wiem co łączyło Cię z James'em.-powiedział spokojnie, jednak zauważyłam, że jego dłonie mocno ściskają kierownicę.-Wiem, że się z nim całowałaś.

To prawda, między mną, a James'em doszło do pocałunku, ale to nie ja go pocałowałam, to on to zrobił, a ja go odepchnęłam. Jednak...zaraz moment. Luke jest wściekły ponieważ ktoś się ze mną całował. Czyżby był zazdrosny?

-No...to prawda.-odparłam.-Całowałam się z nim, było świetnie. Z nikim inny nie całowało mi się tak dobrze jak z James'em. Nawet ty nie całujesz lepiej niż on.

Chłopak nic nie powiedział, zatrzymał samochód, a ja poczułam strach, ponieważ jesteśmy w lesie. Spojrzałam na chłopaka, a on odpiął swój pas. Przełknęłam głośno slinę, przyglądając się jego ruchom.

-Odepnij się.-powiedział, patrząc na mnie. Zrobiłam pytającą minę, ale postanowiłam wykonać jego polecenie.-Usiądź mi na kolanach, Kim.

Z trudem usiadłam na jego kolanach, na pewno na moim biodrze pojawi się siniak po uderzeniu w kierownicę. Przygryzłam dolną wargę, patrząc w oczy chłopaka. Nie wiedziałam co zamierza zrobić. Ale byłam pewna, że samochód to nie najwygodniejsze miejsce na 'zbliżenia'.

-Co zamierzasz, Lucas?-spytałam, kładąc ręce po obu stronach jego głowy.

Chłopak się zaśmiał po czym złapał mnie za biodra i przyciagnął do siebie, wpijając się w moje usta. Rozchyliłam lekko usta, dając mu lepszy dostęp, a on z tego skorzystał i zaczął pieścić mój język swoim. To uczucie było wspaniałe, chłopak jeszcze nigdy mnie tak nie całował. Nasze pocułanki były bardziej brutalne, a ten...ten był namiętny, delikatny i romantyczny.

Położyłam ręcę na jego ramionach i odsunęłam się od niego łapiąc oddech. Spojrzałam w jego pięknę niebieskie oczy i nachyliłam się nad jego szyją, całując ją i niekiedy delikatnie przygryzając.

 -Tak bardzo za tobą tęskniłem.-powiedział, ściskając mnie mocniej.-Nigdy więcej tak nie rób tak więcej i już nigdy mnie nie zostawiaj. Proszę.-szepnął, a ja poczułam ból w okolicach serca.

Nie wiedziałam, że tak bardzo zabolało go moje odejście, wręcz przeciwnie, myślałam, że będzie żył dalej pełnią życia. Znajdzie sobie inną 'koleżankę' i jakoś się ułoży. Widocznie bardzo się pomyliłam.

-Już nigdy więcej tego nie zrobię.-objęłam go za szyje i przytuliłam.-Obiecuję, ale...ale ty też musisz mi coś obiecać Lucas'ie.-chłopak posłał mi pytające spojrzenie, a ja nachyliłam się nad jego uchem.-Nie będziesz pieprzył nikogo innego oprócz mnie, rozumiesz?-musnęłam ustami płatek jego ucha.

Chłopak ścisnął mocniej moje biodra i zaśmiał się cicho.

-Niedawno wróciłaś, a już mi rozkazujesz?-spytał, całując moją szyje.-Muszę przyznać, że pociąga mnie twoja...odważność i...determinacja.-szepnął, gładząc palcem moje udo, jednocześnie odsuwając mnie trochę od siebie.-Ale...jeśli tego chcesz to mogę ci to obiecać, Kim. Jestem pewien, że ty będziesz wystarczająca.

Uśmiechnęłam się do chłopaka, wracając na swoje miejsce, zaklnęłam gdy po raz drugi uderzyłam się w biodro. Na twarzy chłopaka malował się uśmiech, wiedziałam, że tym sposobem starał się nie zaśmiać.

-Bardzo śmieszne, Hemmings, bardzo.-powiedziałam zapinając pas. Chłopak puścił mi oczko i odpalił samochód.-Mam nadzieję, że nie kłamiesz i naprawdę zamierzasz zrezygnować z innych dziewczyn. Inaczej odejdę, ale wtedy już nie wrócę.


No to mamy rozdział drugi. Jak Wam się podoba? Czekam na komentarze i opinie.

Kocham,

Vicksa xxx

Moja mała Dziewczynka||lrh (Zawieszone)Where stories live. Discover now