Rozdział 4

902 12 1
                                    


-Słucham?-zapytałam, idąc za blondynem, stanęłam na pierwszym schodku.-Żartujesz sobie ze mnie, Hemmings?

Chłopak odwrócił się do mnie przodem, a ja zobaczyłam na jego ustach zawadiacki uśmiech, wypuściłam głośno powietrze i zwilżyłam językiem górną wargę. Czemu mnie to nie dziwi? Luke uwielbia zabawy, a szczególnie 'Doprowadzę Kim do granicy wytrzymałości'. Weszłam na siódmy schodek i delikatnie uniosłam głowę, patrzyłam na chłopaka, któy bacznie mi się przyglądał.

Pociągnęłam go za jego czarną koszulkę, przyciągając do siebie jej materiał razem z niebieskookim, chłopaka i mnie dzieliły millimetry.

-Lucas, jeśli myślisz, że zwojujesz coś takimi tekstami to się mylisz.-szepnęłam, patrząc w jego oczy.-Ja nie należę do dziewczyn z jakimi dotychczas się bzykałeś, chodząc po klubach. Nie interesuje mnie również co z którą robiłeś, a pytając mnie o trójkąciki nie polepszasz swojej sytuacji. Nie mam zamiaru starać się o coś co traktujesz jak zabawę.-przełknęłam ślinę.-W tym momencie to nie ja jestem zabawką.

Puściłam go i zeszłam po schodach na dół, w ciszy założyłam na siebie czarną kurtkę, którą miałam na sobie wcześniej i szpilki. Przełożyłam sobie torbę przez ramię i po raz ostatni spojrzałam na chłopaka, który stał opierając się o drzwi. Jego oczy stały się zimne...ich kolor przypominał lód, chłopak widocznie jest obojętny na to co robię. Jak już mówiłam, zamierzam go poskromić, jednak to on będzie musiał najpierw postarać się o mnie.

-Wiesz, Luke...-zaczęłam, patrząc w lustro, przygladałam się swojemu odbiciu i schowałam za ucho kosmyk swoich blond włosów.-Myślałam, że naprawdę ci na mnie zależy...jednak widzę, że zależy ci tylko na sobie.

Odwróciłam się i położyłam dłoń na klamce, po chwili otworzyłam je i wyszłam, nie zatrzymał mnie, wspaniale, o to chodziło. Wyjęłam telefon i zaczęłam szukać numeru telefonu Vero.

Do:Ver

Kochanie, proszę cię przyjedź do mnie. Jestem pod domem Hemmingsa, zamierzam iść w stronę lasu, mam nadzieję, że mnie znajdziesz. Proszę cię, przyjedź.


Czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę lasu, spojrzałam po raz ostatni za siebie i zobaczyłam ciemną postać stojącą w oknie. Westchnęłam i szłam dalej, nie będę płakać, nie tym razem. Po paru minutach usłyszałam dźwięk swojej komórki.


Od:Ver

Zaraz będziemy.

Nie zrozumiałam o co chodziło Veronice z tym 'będziemy', zamierzała od kogoś pożyczyć samochód ponieważ sama nie jest w stanie prowadzić? Albo...przeszkodziłam jej w czymś...intymnym. Cholera. Kopnęłam kamień i stanęłam na poboczu, ponieważ strasznie bolały mnie nogi, buty sa już na pewno do wyrzucenia.

Westchnęłam i zaczęłam się rozglądać po ciemnym lesie i drodzę, w życiu się tak nie bałam, nie było widac nawet odrobine światła, nawet księżyca nie mogę znaleźć na tym cholernym czarnym niebie.

Po paru minutach zobaczyłam srebrny samochód, znaczy, to chyba był srebrny, auto zatrzymało się, a wyszła z niego Veronica z jakimś chłopakiem...no nie wierzę. Przyjrzałam się chłopakowi i uśmiechnełam do niego.

-Witaj, Ashton.-pocałowałam chłopaka w policzek i spojrzałam na Ver.-Czy jest coś czego nie wiem, a powinnam?

Dziewczyna spojrzała na mnie i uniosła brew, a chłopak zaczął się śmiać.

-Nie, jeśli chodzi ci o takie relacje jak twoje z Hemmingsem.-powiedział brązowooki.-Zaprosiłem Ver na kawe, a akurat wtedy napisałaś, zaproponowałem jej, że pojade z nia, proste.

Spojrzałam na nich i usmiechnęłam się szeroko, w sumie szkoda, że tylko kawa bo do siebie pasują...no ale jak to mówią 'od czegoś trzeba zacząć'. Wsiadłam do samochodu z tyłu, Ver usiadła na miejscu pasażera, a Irwin kierowcy, odpalił samochód i puścił jakąś piosenkę w radiu, nie byłam pewna ale była to chyba " You Don't Know" Katelyn Tarver. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki i pozwoliłam spływać pojedynczym łzą po swoim policzku:

'Jestem tak zmęczona, siedząc tutaj i czekając                                                                                         Słysząc , że mam jeszcze raz być cierpliwa                                                                                                         Zawsze będzie tak samo'

Następnie co usłyszałam to refren, który...miał mi chyba przekazać, że mam się poddać, przestać starać:

'Więc pozwól mi sie poddać                                                                                                                                     Więc pozwól mi odejść                                                                                                                                               Jeśli to nie jest dobre dla mnie, nie chcę wiedzieć                                                                                     Pozwól mi przestać próbować                                                                                                                             Pozwól mi przestać walczyć                                                                                                                                       Nie chcę twoich dobrych rad czy powodów, dlaczego jestem w porządku                                         Nie wiesz jak to jest                                                                                                                                                           Nie wiesz jak to jest'

-Kim?-usłyszałam Ver, spojrzałam na nia i posłałam jej słaby usmiech.-Płaczesz?

Uniosłam głowę i otarłam łzy, śmiejąc się, otworzylam drzwi samochodu i wyszłam z niego.

-Oczywiście, że płacze, ponieważ ta piosenka jest taka głeboka i piękna.-powiedziałam, zamykając drzwi.-Dziękuje wam za podwiezienie, jestem wam bardzo wdzięczna. Naprawdę było mi bardzo miło. Jeszcze raz przepraszam za kłopot. Do zobaczenia.

Weszłam do swojego mieszkania i przygotowałam się do samotnego wieczora, Ver spędzi go z Ashton'em, z jednej strony się cieszę ponieważ jej ostatni związek skończył się trzy lata temu i od tamtej pory dziewczyna nie próbowała niczego innnego. Jednak z drugiej strony chciałabym się jej wygadać, powiedzieć co mi na sercu leży, właśnie od tego ją mam, potrzebuje jej, potrzebuje przyjaciółki, teraz.

Sciągnęłam z nóg buty i rzuciłam je w kąt korytarza, nie zamierzam dzisiaj sprzątać, w sumie jutro pewnie też tego nie zrobie, bo będę płakać i jeść czekoladowe lody.

Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki butelkę wina, wzięłam ją i ruszyłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i puściłam jedną ze swoich najsmutszych playlist, tego właśnie potrzebuje w tym momencie jeśli nie ma ze mną Ver.

Słuchając piosenki i pijąc wino zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, a może co jest nie tak z Hemmingsem, niby tak bardzo mnie pragnie i potrzebuje, a jednak wcale tego nie okazuje. To zaczyna się robić dziwne...Mam wrażenie, że bawimy się w kotka i myszkę. Ale nienawidze zabaw więc mnie to strasznie denerwuje.

Odłożyłam butelkę na szafkę nocną i przytuliłam się do poduszki, zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.



JAK WAM SIĘ PODOBA?!

Vicksa xxx


Moja mała Dziewczynka||lrh (Zawieszone)Where stories live. Discover now