§ 2 (cz. 1)

2.3K 122 10
                                    

„Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwa w błędzie tylko głupiec."

Cyceron

Ciężkie powieki nie chciały się otworzyć, choć Cordelia chwilę temu się przebudziła. Z westchnieniem przewróciła się na brzuch, ciągnąc za sobą ciepłą kołdrę. Przyjemny sen o pływaniu w morskiej wodzie i opalaniu na plaży zdążył się rozpłynąć, pozostawiając po sobie tylko ulotne odprężenie. Przeciągnęła się, wydając z siebie jęk, rozciągając zastane mięśnie. Dłonią natrafiła na twarde, wyraźnie umięśnione ciało. Dopiero w tej chwili rozbudzona, otworzyła gwałtownie powieki i rozejrzała się z lekką paniką. Dotarło do niej w sekundzie, że była w Springfield, a tuż obok spał Matthew. Uspokoiła się i opadła z powrotem na poduszkę. Oparła się na łokciach i przyjrzała mężczyźnie, który wczoraj do niej przyjechał. Fakt, Tami uprzedziła ją o tym, że może się pojawić, a mimo wszystko była zaskoczona.

Gdy Matt wniósł ją wieczorem do pokoju, nie rozmawiali za wiele. Była wyczerpana wydarzeniami, które miały wówczas miejsce. Kazał jej wziąć kąpiel, następnie, po opatrzeniu zadrapań, których się nabawiła przy upadku, wpakował ją do łóżka. Kiedy tylko jej głowa dotknęła poduszki, odpłynęła w sen. Teraz miała chwilę, by przyjrzeć się mężczyźnie, który najwyraźniej podjął pewne decyzje. Jego twarz miała zmęczony wyraz. Pod oczami wyraźnie rysowały się sińce, co wskazywało na bardzo małą ilość snu. Rozczochrane, ciemne włosy nadawały mu chłopięcy wygląd, który tak uwielbiała.

Cordelia uśmiechnęła się melancholijnie pod nosem. Był w nim zarówno urok, jak również mrok, wyłaniający się na zewnątrz co jakiś czas, kiedy się nie pilnował, a który skrzętnie starał się ukrywać. Był niebezpiecznym człowiekiem, choć sam próbował udawać, że jest tylko zapalczywym i cwanym prawnikiem. Nie wiedziała do końca, skąd wzięły się te odczucia w jej sercu, ale miała pewność, że było w Matthew coś znacznie więcej niż pokazywał ludziom na co dzień. Czy to, że zjawił się w Springfield oznaczało, że postanowił przed nią się odkryć? Bardzo tego pragnęła, bo kochała tego tajemniczego mężczyznę i nie chciała go stracić.

Zupełnie jakby usłyszał jej gonitwę myśli, podniósł powieki i spojrzał wprost na nią. Dostrzegła w jego niebieskich oczach wszystko to, czego tak bardzo pragnęła słuchać do końca życia. Na jego ustach zawitał rozleniwiony, pełen intymności uśmiech.

— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mi tego brakowało – odezwał się zaspanym głosem Matt.

— A czego konkretnie? – zapytała przekornie, kładąc głowę na splecionych dłoniach.

— Budzenia się przy tobie.

Odkąd się poznali, Matthew rzadko mówił o uczuciach, dlatego tak jasne i szczere słowa sprawiły, że serce Cordelii zabiło żwawiej.

— A to ciekawe. Myślałam, że seksu – zażartowała, przerzucając nogę przez jego biodra, siadając na nim z zadziornym uśmiechem na ustach. Przesunęła palcami po wyrzeźbionym ciele. Mięśnie drgnęły, kiedy położyła dłoń na środku jego klatki piersiowej. Po chwili, chwyciła brzeg swojej koszulki nocnej i zdjęła płynnym ruchem przez głowę, odsłaniając rozpalone ciało. Pragnęła znów poczuć tę bliskość, której doświadczyła w jej mieszkaniu zanim musiała wyjechać z miasta i zająć się rodzicami. Chciała by ponownie przegonił złe duchy, które uparcie krążyły wokół niej, odkąd wróciła do Springfield.

— Bardzo zabawne, Cordelio – wydusił z siebie głosem podszytym namiętnością. Chwycił za jej biodra, sunąc dłońmi wzdłuż bioder ku piersiom. Śmiech Dilly przeszedł w przeciągły jęk. W końcu wplótł palce w jej włosy i przysnął twarz ku sobie. Wpił się w jej usta, całując tak jakby za chwilę miała zniknąć. Objęła jego twarz, pogłębiając pocałunek. Dłoń Matthew przesunęła się ku jej pośladkom, ściskając mocno. Z ust Cordelii wymknął się rozkoszny jęk.

Na granicy prawa - Prawnicy § 2  [Przygotowywane do wydania ;) ]Where stories live. Discover now