24

476 33 0
                                    

Ania obudziła się o piątej. Początkowo zdezorientowana szamotała się w łóżku. Nie zwróciła nawet uwagi na leżącą obok niej nastolatkę. Dopiero gdy Karen się poruszyła kobieta z czarnego Mercedesa trochę uspokoiła się. Mimo pozornego spokoju robiła Karen wyrzuty.

- Dlaczego mnie tu zabrałaś?! Co z Brunem? Powinnam teraz być przy nim a nie leżeć sobie w cieplutkim łóżku!

- Aniu. - dziewczyna próbowała jej coś powiedzieć.

- Ty nic nie rozumiesz. To jest mój syn. Jest w ciężkim stanie. - mówiąc to po policzkach spływały jej łzy.

- Wiem, skarbie. Wiem. - dziewczyna próbowała ją przytulić,ale kobieta odpychała ręce nastolatki, ale w końcu się poddała i Karen mogła ją objąć.

- Musisz też myśleć o sobie i o tych maluchach, które nosisz pod sercem. - mówiła Karen kładąc głowę Ani na swoim ramieniu. - Skarbie szpital to nie jest najlepsze miejsce dla kobiety w ciąży.

- Karen, ja muszę przy nim być.- powiedziała podnosząc głowę.

- Rozumiem, ale...

- Nie ma żadnego ale. - przerwała jej Ania i wyszła spod kołdry.

Karen wiedziała, że już jej nie zatrzyma. Wskazał jeszcze na walizkę dodając że ma tam czyste ubrania dla niej. Ania szybko się przebrała pocałowała dziewczynę szpecząc dziękuję a następnie wybiegła do szpitala. Karen krzyczała by zjadła śniadanie, ale Ania już nie słyszała. Nastolatka zrobiła jej kilka bułek i około godziny siódmej zaniosła jej do szpitala. Ania siedziała przed salą z głową opartą na barku jej męża. On czule ją obejmował i muskał wargami jej policzek. Karen czując się niepotrzebną dała Ani śniadanie oraz rzuciła że pokój w hotelu ma wynajęty jeszcze przez pięć dni, a że sama wraca do domu. Kobieta z czarnego Mercedesa nie protestowała przed wyjazdem ukochanej. Karen liczyła na że usłyszy głupie: będę dzwonić. Ale zamiast tego dostała: okej.
Droga powrotna minęła bardzo spokojnie. Karen myślami była przy Ani pragnąc by ta zadzwoniła do niej powiedzieć że z Brunem wszystko dobrze. Czekała na taki telefon tydzień. Nic z tych rzeczy. W piątek po południu Karen wylądowała na SOR-e po omdleniu w szkole. Zajęła się nią pani doktor, która prowadziła ją od samego początku. Wyniki badań wyszły gorsze niż półtorej tygodnia temu. Karen została sama w sali bo za chwilę miały zostać powtórzone badania. Korzystając z kilku minut przerwy między badaniami zadzwoniła do Ani. Po ponad tygodniu usłyszała jej głos. Rozmowa ograniczała się do wymiany kilku zdań typu że za sobą wzajemnie tęsknią,że bardzo się kochają. Po tej krótkiej rozmowie nastolatka ponownie miała zrobione badania, a wyniki były owiele lepsze niż te na początku. Młoda pani doktor była w szoku. Nie zdążyła podać Karen żadnych leków, a wyniki były naprawdę dobre. Jednak lekarka nie zgodziła się na wypis pacjentki,ale po kilku godzinnej obserwacji nie miała wyjścia. Karen została puszczona do domu. Po rozmowie z Anią w szpitalu ponownie urwał im się kontakt na dłuższy czas, a stan zdrowia Karen zaczął niebezpiecznie słabnąć. Było z nią co raz gorzej. Po dwóch tygodniach od ostatniej wizyty znowu spotkała się z panią doktor. Początkowo nie mogła mówić po kilku minutach od przyjęcia miała problemy z oddychaniem, ciśnienie wariowało. Rosło i gwałtownie spadało. Gdy Karen walczyła o życie Bruno wybudził się ze śpiączki. Ania przepełniona szczęściem próbowała dodzwonić się do nastolatki, ale jej telefon się nie zgłaszał. W końcu zadzwoniła do jej rodziców prosząc żeby przekazali córce, że Bruno się wybudził i że niedługo wróci do domu. Tata Karen tylko przytaknął i rozłączył się. Nie wspominał o tym,że są w szpitalu i drżą o życie ich córki. Widząc że do sali wbiega nowy lekarz wszedł razem z nim i przekazał wiadomości od Ani:

- Córciu, dzwoniła Ania mówi że Bruno się wybudził i że niedługo wrócą. Słyszysz. Wróci do ciebie.

Lekarz wyprowadził mężczyznę a stan Karen wrócił do normy. Wszyscy obecni na sali nie dowierzali. Karen jak gdyby nigdy nic rzuciła z uśmiechem do pani doktor:

- No proszę i znowu się spotykamy.

- Wolałabym spotykać się w bardziej przyjemnych okolicznościach. - odpowiedziała pani doktor również się uśmiechając.

Gdy pielęgniarki i pozostali lekarze opuścili salę pani doktor postanowiła poważnie porozmawiać ze swoją pacjentką.

- Karen posłuchaj mnie dzisiaj przez ponad godzinę walczyliśmy żeby cię uratować. Nie wiem jak, ale jakimś cudem nam się udało.

- Już jest wszystko dobrze. - oznajmiła dziewczyna.

- Teraz tak, ale nie zagwarantuje ci,że nie będzie następnego takiego ataku i że wtedy też będzie nam sprzyjało szczęście.

- Pani doktor, chce mi pani powiedzieć, że mój czas już się kończy?

- Na sto procent tego nie wiem, ale sama widzisz co się z tobą dzieje. Musisz się z tym liczyć bardziej niż inni.

Karen spuściła głowę. Wiedziała już wcześniej że umrze jak każdy ale że teraz gdy jest w najpiękniejszym momencie swojego życia.

- A i twój tata był tutaj. Mówił że dzwoniła do niego Ania. Podobo Bruno wybudził się ze śpiączki. - dodała lekarka zamykając za sobą drzwi.

Karen sięgnęła po telefon. Rzeczywiście kobieta z czarnego Mercedesa próbowała się do niej dodzwonić. Karen widząc ilość nieodebranych połączeń oddzwoniła. Nie pisnęła nawet słówka o wydarzeniach sprzed kilku chwil. Nie chciała jej martwić. Cieszyła się że syn jej ukochanej będzie wracał do sił i że Ania będzie mogła wrócić do niej. Tak bardzo tego pragnęła. Zwłaszcza teraz gdy wiedziała że życie ucieka jej przez palce. Nie chciała marnować dni. Każdy dzień miała zamiar wykorzystać do granic możliwości.

Kobieta z czarnego MercedesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz