Rozdział dedykuję _KosemSultan_ 💖 Po Twoim dzisiejszym rozdziale ze sklejaniem doniczki padłam!😂
Pędzili na koniach; oczywiście Kemankes i Husein. Wielmożny sługa Haci nie mógłby dosiąść konia. Skoro jeździł na tych brudnych wielbłądach, to czym przeszkadzają mu rumaki? Jechali całą noc; widok minaretów Błękitnego Meczetu wznosił się przed nimi. Tylko gdzie jest teraz Kosem? Wielki Wezyr, tak samo, jak Deli ubrani byli na wysoko postawionych Paszów; ubiór zdradzał ich stanowiska. Zresztą, kto nie znał Kemankes Mustafy Paszy, z pewnością nie pochodził ze Stambułu! Przejeżdżali przez uliczki, zmierzając do Pałacu Topkapi. Nie myślał o niczym innym; czy zdąży jej pomóc? Gdyby tylko nie był takim egoistą; gdyby miał w sobie odwagę powiedzieć o uczuciach. Jeśli żyjesz Kosem, powiem Ci wszystko; wszystko, co czuję.
Mężczyźni wytężyli słuch. Wokół roznosiły się krzyki i dźwięk tłuczonych kamieni, uderzających o ziemię. Jego mięśnie zastygły, twarz znieruchomiała. Husein widząc przyjaciela kopnął jego konia, aby pognali jeszcze szybciej.
-Zwykła ladacznica! -krzyknęła jedna z kobiet.
-Żadna Sułtanka; dziwka z tawerny!
-Spalić ją na stosie! Ukamienować tę grzesznicę!
Ludzie zebrali się wokół niej jak harpie wokół padliny. Wiedział, kto stoi w ich kręgu; kim jest ta kobieta. Zsiadł z konia i wyciągnął miecz; Husein zrobił to samo. Ostrze błysnęło w świetle rannego słońca. Przedarł się przez rozwścieczonych poddanych. Jego oczom ukazała się leżąca w swojej kałuży krwi Sułtanka Kosem. Czarna suknia, a raczej jej pozostałości okalały jej pokaleczoną sylwetkę. Przeraził się tym widokiem. Czy jest coś gorszego niż obraz ukochanej w obdartej sukni, posiniaczoną i zniewoloną? Chciał do niej podejść, ale najpierw rozprawi się z jej oprawcami.
-Patrzcie to Wieli Wezyr - Kemankes Mustafa Pasza! Dobij ją Paszo; wiemy, jak bardzo ją nienawidzisz! Dobij tę ladacznicę! -wykrzyknął mężczyzna w podeszłym wieku przed nim.
Jego ręce zaczęły trząść się ze złości. Stanął pewnie; zasłaniając Kosem swoim ciałem. Husein od razu podszedł do kobiety i okrył ją swoim kaftanem.
-Niewierne psy! Jak śmiecie podnosić rękę na Sułtankę! Nie darzymy się sympatią, ale zawsze łączyło nas dobro Imperium. Nigdy nie podniósłbym na nią rękę; nigdy! Każdy, kto ośmielił się to zrobić, zapłaci za swój grzech. Rzut kamieniem, ukamienowaniem; kopnięcie, oderwaniem nóg; plugawe słowo za obcięcie języka. Nie będzie litości; nikt z Was jej nie dostanie. Straże; wszystkim ściąć głowy; brudne myśli - obcięcie głowy -ryknął gniewnie.
Podniósł dłoń z ostrzem i sam uciął głowę staruszkowi. Reszta strażników otoczyła poddanych i zaczęli rozlew krwi. Tak jak powiedział Kemankes - żadnej litości.
-Kim jest ten mężczyzna?! Z kim sypiała Sułtanka w takim razie; odpowiedz nam! -zapytała jedna z kobiet.
-Sułtanka nie sypiała z Paszami! To zwykłe oszczerstwa; skoro chcecie wiedzieć, odpowiem. Regentkę zhańbiono wbrew jej woli. Została potraktowana jak zwykłą dziwkę z tawerny, nie potrafiła się obronić. Straże; ścinać!
Wszyscy słyszeli tylko odgłos upadających głów. Wśród ludu były także dzieci; Wezyr nie oszczędził jednak nikogo. Nie obchodził go płacz dzieci, matek i ojców. Każdy musi płacić cenę swoich czynów; czy mu także przyjdzie zapłacić? Nie skłamał; zhańbił Sułtankę, gdy ta mu odmówiła. Jeśli zarządzi dochodzenie, przyzna się?
Podszedł do Kosem i uklęknął obok jej ciała oraz Huseina. Przyjaciel pokiwał jedynie przecząco głową i spuścił wzrok. Kemankes delikatnie wziął ją na ręce i ułożył na sobie. Przechodził po martwych ciałach; głowa dziecka, czy noga starca co za różnica? Posadził ją na koniu i zamknął szczelnie w ramionach. Koń ruszył delikatnie, bez zrywu. Jej ciało zadrżało. Wszystko ją bolało; moja biedna Kosem, co oni Ci zrobili? Otworzyła lekko powieki i zobaczyła jego ciemne, rozgniewane oczy.
-Kemankes? -powiedziała słabo. -Wszystko mnie boli.. Co się stało?
-Cii.. Nic nie mów. Przytul się mocno; wszystko będzie dobrze. -pocałował ją w czubek głowy, czule przyciągając jej wątłe ciało bliżej siebie. Wtuliła się w jego pierś niczym mała dziewczynka. Wrócił do niej..
-Oni.. Oni wszyscy.. Dlaczego mnie zostawiłeś? -łzy potoczyły się po jej bladym licu.
-Zapłacili za wszystko. Przepraszam; nigdy więcej Cię nie zostawię, obiecuję.
Trzymając jej nagie ramiona, okryte kaftanem zdał sobie sprawę; gdyby nie Husein, Kosem pewnie by nie przeżyła. Tylko co z Amelya? Musi się teraz zająć Sułtanką; będzie przy niej do końca. Jego dni są policzone, przyzna się do gwałtu; odpowie za swój czyn, zapłaci szubienicą. Tylko żeby ona była bezpieczna. Podciągnął wyżej jej nogi, ale wyczuł przesiąknięty materiał. Spojrzał na swoje dłonie umazane krwią. Krwawiła.. Oniemiał ze strachu.
-Kosem..Kosem obudź się! Budź się; otwórz oczy! -zamrugała oczami i opadła nieprzytomna. -Nie śpij! Husein pośpiesz się! Ona krwawi! Husein ona krwawi! Boże za co?! Pośpiesz się; jedź do pałacu i każ się przygotować medykom! No do diabła jedź!
-Kemankes uspokój się.. Może.. Może jest ranna w nogę. -Deli próbował mówić spokojnie, ale i jemu głos zacząć się trząść.
-Przecież nie jestem głupi! Nie była ranna; chyba nie muszę Ci tłumaczyć, co oznacza, że kobieta krwawi! Jedź, jedź i nie denerwuj mnie!
-Dobrze, już dobrze. Pałac niedaleko, za chwilę będziemy.
Kemankes uspokoił swój oddech, ale widok krwi przyprawił go o mdłości i zwrot głowy. Uspokój się; nie upuść jej! Wszystko będzie dobrze Kosem. Wszystko będzie dobrze Kochanie. Obiecałem Ci i dotrzymam obietnicy. Jej ciało wznosiło się i opadało pod wyboistą drogą.
Gdy dotarli pod wrota Pałacu; zsiadł z konia i wszedł do haremu. Grobowa cisza towarzyszyła im przez pierwsze kręte korytarze. Do ich nozdrzy dostał się cierpki zapach krwi; zapach śmierci. Łucznik miał w sobie wiele siły, ale Sułtanka nie była już piętnastoletnim chucherkiem. Co to, to nie! Poza tym jej kobiece krągłości też nie mało ważą.. Kemankes szukaj medyka idioto! Obudził się w myślach i przeszedł obok głównej sali haremu. Krew; wszędzie krew i głowy nałożnic tak jak na targu. Czyżby Amelya robiła czystki? A może to sprawka jego ukochanej; za nieposłuszeństwo się płaci!
-O la Boga! Czy Ty to widzisz Kemankes?! Co my tu w ogóle robimy? Nawet nie wiemy gdzie iść; ja tu nie bywałem. Ty też nie! Chociaż.. Po Tobie teraz mogę się wszystkiego spodziewać!
-Czy musisz się tak drzeć?! Życie Ci niemiłe?! Mam wrażenie, że Kosem nie rozprawiła się z tą całą Amelya; to pewnie jej sprawka. Weź ją. -Kemankes podał ciało Sułtanki Huseinowi. Nogi ugięły się Deliemu pod ciężarem kobiety. -No uważaj idioto! Jak ją upuścisz, to ja Ciebie przypadkowo upuszczę z wieży Galata! Zanieś ją na jakieś łóżko i czekaj na mnie, idę po medyków. Boże.. Chroń moją Kosem!
-Stałeś się nie do zniesienia! Zobaczymy czy tak samo będziesz ją słodko nazywał, gdy oprzytomnieję i wyzwie Cię od Albańskiego psa! Idź, szybciej! -Kemankes spojrzał na Huseina spode łba. -No nie dotknę jej! Twój wzrok mówi wszystko - „dotkniesz, a zabiję".
Husein zniknął w głównej sali haremu, naśladując głos Łucznika. Nawet w takich chwilach ten idiota zwany Kubbe Wezyrem potrafi żartować; też coś! Albańczyk rozglądał się po wszystkich kątach, nie mogąc rozpoznać, gdzie się znajduje. Do diabła z takimi labiryntami! W końcu zobaczył przedsionek i rozpoznał złotą drogę, którą właśnie podążał. Po cichu zakradł się i stanął za drzwiami do komnaty Sułtana. Zapukał do wrót; jednocześnie stojąc na jednym z katów. Kto jest takim idiotą, oprócz Huseina oczywiście i przysłał tyle tych czarnuchów! Odpowiedziała mu cisza; przygotował miecz i kopnął mahoń. Z hukiem otworzyły się, ale nawet w snach nie widział tak przerażającego widoku.
-Sehzade?! Mój Boże.. Książęta! -podbiegł do zimnych ciał i uklęknął przy nich. Zamknął ich powieki i zmówił ostatnią modlitwę. Tym razem nie uratuje Kosem; nie uratuje jej od bólu po stracie kolejnych dzieci. Sułtanka Humasah kołysała się, przytrzymując głowę najmłodszego Ibrahima. -Sułtanko.. On nie żyje. Powiedz mi, gdzie jest Padyszach; gdzie Bulbul. Co tu się stało?!
-Ona.. Ona przyszła ze Spahisami i.. Zabiła ich! Ona jeszcze wróci; wróci ze swoim synem. Nie uratowałam ich Łuczniku! Obiecałam jej; obiecałam Kosem, że nie pozwolę nic im zrobić! Kasim obudź się, Ibrahim wstawaj! -Kemankes chwycił ją za ramiona, ale nie odciągnął, gdyż usłyszał znajomy głos.
-Kemankes? Kemankes jesteś tu?! Uratuj mnie; uratuj od katów! Chcę do mamy! Gdzie moja Valide? Anne nerde?
Albańczyk podszedł do kotary i odsunął ją powoli. Widok, który zobaczył, zaskoczył go nie mniej, niż kałuże krwi w haremie. Sułtan Imperium Osmańskiego, cień Allacha na grzesznej Ziemi; syn najpotężniejszej Sułtanki Kosem kuli się za materiałem z obłąkanym wzrokiem. Niedawno jeździli konno, jak ojciec z synem; teraz czuję, jakby jego syn zwariował, stracił umysł. Poczuł ukłucie w sercu; musi go zaprowadzić do Kosem. Tylko ona go uspokoi. Właśnie Kosem..
-Sułtanko, czy jest w pałacu jakiś żywy medyk? Regentka krwawi.. Ktoś musi ją jak najszybciej obejrzeć! -Kemankes przytulił Murada i głaskał go po głowie, czekając aż jego płacz ucichnie.
-Ja mogę jej pomóc.. Żyłam w cieniu medyków; gdzie ona jest? - Wstała i ułożyła martwe ciało Ibrahima na zimnej posadzce w kałuży krwi. -Kto się nimi zaopiekuje? Nie mogą zostać sami..
-Ja z nimi zostanę, nie martw się Pani. Ibrahim i Kasim będą pod moją opieką. Kosem jest w głównej sali w haremie, razem z Huseinem. Zrób wszystko, żeby przeżyła.. Wszystko!
-Chcę do mamy! Ona mnie obroni; pomoże mi i mnie ochroni! Zabierz mnie do niej! Tato, ja chcę do Valide..
Kemankes wzdrygnął się na słowo „tato". Zawsze traktował Murada jak syna. Nigdy nie myślał jednak, że nazwie go ojcem.. Dlaczego go tak nazwał? Jest tylko jedno wytłumaczenie - zwiariował.
Tej nocy krew lała się hektolitrami; krew w haremie; krew ludu; krew książąt; krew Regentki. Od dziś ta noc będzie krwawą nocą. Mówią, że wszystkie grzechy nikną pod osłoną nocy; teraz jednak promienie słońca oświetlały niewielkie ciała książąt dynastii Osmanów. Kemankes nie wypuszczał z objęć syna Kosem. Gdyby od razu wyruszył w drogę z Sułtanką; nie doszłoby do tego. To jego wina. Jego ukochana walczy o życie; może się wykrwawić na śmierć. Sułtan stracił rozum, a ta żmija Amelya uciekła z Pałacu. Od teraz nic nie będzie tak, jak przedtem. Bóg pokarał każdego z nas; największe grzechy powstają pod osłoną nocy. Hańba, na jaką naraził Imperium razem z Regentką, pochłonęła wszystkich. Każdy zapłacił za ich grzech; grzech wszystkich grzechów.Hej Kochani!
To chyba najbardziej dramatyczny rozdział ze wszystkich moich opowiadań.. W sumie właśnie o to mi chodziło XD Ja wiem.. Wszystko mieszam, ale nie chcę wielkiej sielanki miłosnej, czy rodzinnej. Jeśli chcecie, mogę trochę zmienić tor na jednak historyczny, ale jeśli poprowadzę to kompletnie inną drogą tak jak teraz, będzie na pewno ciekawiej! Chcę tylko wiedzieć, czy chcecie zobaczyć a'la science-fiction w mojej dynastii Osmanów. No i jeszcze jedno - czy nie ma za mało scen Kosem i Kemcia?
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i gwiazdki! Miłego dnia Kochani! <3

YOU ARE READING
"Dotyk nienawiści" -Kosem&Kemankes
FanfictionJak to jest być zniszczonym przez żądze władzy? Czy jest coś w stanie uratować człowieka, przed zgubą zapachu tronu? Sułtanka Kosem uczestnicząc na obradach Divanu, jako regentka poznała smak korony. Bijący majestat; szacunek zmieszany strachem podd...