Łucznik w końcu postanowił zebrać w sobie siły i stawić czoło swoim lękom i obawom. Tylko czego mógł się bać? Przecież ma rodzinę, został ojcem dwójki prześlicznych dzieci. Mimo wszystko wspomnienia zawsze dawały o sobie znać. Widział ją w snach; tam, gdzie była małą dziewczynką. Jej zwiewna biała sukienka powiewała przy lekkim wietrze. Roześmiana twarz uśmiechała się do niego radośnie, a on znów się poczuł jak młody chłopak; młody bez zmartwień.
Ciemne obskurne korytarze; krople powoli spływały po kamieniach. Lochy. Jak można trzymać człowieka w takim miejscu? A może po prostu jestem tak przyzwyczajony do wielkiego, ciepłego łoża, u boku Kosem? Kraty się przed nim rozstąpiły i zobaczył drobną kobietę śpiącą na wilgotnej posadzce. O Allachu odbierz mi moje sumienie i wszelką empatię!
-Amelya.. Siostro; obudź się. -kobieta wstała z trudem, podnosząc obolałe ciało od porodu. Zatrzepotała oczyma i przyjrzała się mężczyźnie, który bacznie się jej przyglądał.
-Mustafa? W końcu przyszedłeś.. Nie widziałam Cię od miesięcy; nie przywitasz się ze mną bracie? -zapytała z udawaną nadzieją.
-Dla Ciebie Wielki Wezyr Kemankes Mustafa Pasza. -odpowiedział twardo. -Jak się czujesz? Mam nadzieję, że dobrze, bo niedługo wracasz do domu.
-Stałeś się taki jak ona. Wiesz, że przez jej kaprysy byłam chłostana codziennie; znosiłam pręgi na nogach i plecach od Ahmeda za to, że nie pokłoniłam się do jej osoby? Jesteś w nią ślepo zapatrzony; otwórz oczy Mustafo! Zaciągnęła Cię do łóżka, uwiodła swoim wdziękiem i urodą diabła! Zdradzała Ahmeda; zdradzała z Iskenderem. Myślisz, że gdy zostaniesz Sułtanem, nie przyprawi Ci rogów? Możesz się starać, ile chcesz, ale Kosem przyjechała z nienawiścią w sercu. Ten, kto wyhodował w sobie pychę i przebiegłość zakorzeni to w swoich ofiarach; stałeś się nią Mustafo; stałeś się zabawką w jej chorej grze, w której nikt nie wyjdzie zwycięsko oprócz jej samej.
Zacisnął pięści i wziął głęboki wdech. Co, jeśli Amelya zasieje w nim ziarenko niepewności? Rozrośnie się; zapuści pędy; wbiję głęboko swoje silne korzenie i zniszczy całe jego zaufanie do Kosem.
-Kosem była bita i poniżana przez Ahmeda! Sponiewierał jak zwykłą haremową dziewkę.. Nie wierzę Ci. Łączy nas tylko wspólna krew; nic więcej.
-Możesz mnie wysłać na koniec świata, ale ja i tak będę Twoim cieniem. Nie zostawię Cię braciszku; nie pozwolę by i Ciebie poiła tymi ziółkami. Myślisz, że dlaczego Ahmed zmarł? Był Sułtanem i to właśnie stało jej na przeszkodzie; teraz jest Regentką. Najpierw zabije Murada tymi naparami, a potem Ciebie. Uważaj na nią; to prawdziwa córka Lucyfera.
Kemankes wysłuchał uważnie wszystkich słów, które uderzyły w niego niczym tysiąc strzał prosto w serce. Serce, które pokochało Greczynkę. Dopóki był z nią, był pewien swoich uczuć wobec niej, oraz jej miłości do niego. Na Allcha jasnego, mieli dzieci!
„W rękach Boga jest już wiele dusz, które sama tam wysłałam. Nie doceniasz mnie Paszo. Upadniesz przeze mnie, przyćmi Cię moja ręka i wzrok. Stanę się Twoją zgubą".
Pamięta ten dzień; popołudnie, które teraz widział przed oczyma. Jej oczy przeszywające jego umysł; słowa, które utkwiły mu w pamięci. Omer, Sirin.. To dla nich teraz musi być silny; musi chronić swoje dzieci; tylko przed kim? Przed ich własną matką; jego duszą; jego ukochaną? Te ziółka.. Może ona naprawdę nadal udaje?
-Będę uważał, a Ty poczekasz na mnie. Niedługo wrócę, ale nie jako Wielki Wezyr; wrócę pełen chwały; ja Padyszach tego Imperium. Swoją drogą.. Też zawsze nazywałem Kosem, córką Lucyfera. -uśmiechnął się lekko na ostatnie słowa.
-Poczekam mój bracie Sułtanie -ukłoniła się przed nim, po czym stanęła prosto i spojrzała mu w oczy. -Uważaj na Mehmeda, przy pierwszej okazji pozbędzie się wszystkich możliwych następców, łącznie z Tobą. Stój twardo; na swoim Albańskim statku; nie pozwól, by Grecka burza połamała Twoje żagle. Niech Bóg ma Cię w opiece. Inszallach niedługo znów się zobaczymy.
Kemankes opuścił lochy z lekkim uśmiechem; jednak niepokój nadal wypełniał całe jego wnętrze. Kosem zapewne jeszcze odpoczywała po trudnym porodzie; postanowił odetchnąć sobie świeżym powietrzem. Wyszedł do ogrodu, rozkoszując się wiosennymi, rozkwitającymi pączkami kwiatów. Przychylił się nad jedną różą i powąchał jej lekko rozchylające się płatki. Podniósł wzrok i zobaczył swoją kobietę z kreską. Czy kredką.. Yusuf Pasza, no tak! Podszedł bliżej, chowając się zza kolejnego krzaku. Słuchał uważnie, obserwując ich zachowanie, ale to słowa znaczyły tu najwięcej.
-Widziałem Cię już wcześniej Pani, jednak obrazy nie oddają Twojej urody. Piękno dorównuję Twojej przebiegłości, jak i bezwzględności. Sułtan Ahmed, książę Iskender, a teraz Kemankes Pasza. Niedługo będę musiał się zapewne kłaniać w pas temu Albańczykowi. Wybacz mi moją śmiałość, ale co z Muradem?
Ta przebrzydła perska kredka rozbiera wzrokiem jego Kosem! Tylko.. Przecież ona go zna! Niech tylko dorwie tę cholerę, a nogi powyrywa i głowę odetnie! Może łączyło ich coś więcej.. Nie! Boże, dopomóż teraz mojej cierpliwości.
-A Ty jak zawsze używasz za dużo kredki! Przecież Ci mówiłam, że za grubą linię robisz na górnej powiece.. Nigdy mnie nie słuchałeś; Twoja strata. Tamci to jest przeszłość; przede mną wielka przyszłość u boku Sułtana Kemankesa. Gdybyś go zobaczył.. Wiem, że Sułtance nie wypada, ale on jest idealny; w każdym calu. Mięśnie.. Broda.. Nawet te blizny są takie.. Męskie! Yusuf teraz musisz przełamać swoje tendencję łóżkowe i sprawić radość Atike; nie widzę innej opcji. W sprawie Murada wszystko stało się jasne; umrze niedługo. -powiedziała z lekkim smutkiem w głosie.
Jak to przełamać tendencję łóżkowe?! Czyżby on.. Nie; przecież to niedorzeczne! Może to dlatego czuł się tak obserwowany przez niego na obradach. Kosem powiedziała, że jestem męski.. Skoro ona ma takie wzięcie, to i ja nie będę mieć problemu z nałożnicami! Wyszedł z ukrycia i podniósł wysoko wzrok, zaniżając oczy, by spojrzeć w drugie tej żmii. Kosem lekko ze zdziwieniem wpatrywała się w Wezyra.
-Kosem i Ty.. Jak Ciebie zwali? Kreska, kredka? Nie przypominam sobie; oświeć mnie! -zaśmiał się perfidnie.
-Dla Ciebie Sułtanka Kosem. -odpowiedział z przekąsem Yusuf.
-Dla mnie - Moja kobieta. Będę ją nazywać, tak jak uważam za słuszne kredko.
-Kemankes przestań.. -wtrąciła się.
-No tak; Kemankes wejdź, Kemankes wyjdź. Dobrze, niech tak będzie. Gawędźcie sobie dalej, ale przypominam Ci kresko, że ją tkniesz; dotkniesz tymi swoimi brudnymi łapskami, a będę Ci odrywać palce, którymi ją skalałeś! Ona należy do mnie; jest tylko moja!
Krzyknął i odszedł, zaciskając pięści. Poczuł się przegrany, jakby ktoś zadał mu rany zatrutym mieczem, który trafił prosto w serce. Nie oglądał się za siebie, szedł prosto, nie patrząc pod nogi. Zauważył marmurową ławeczkę, na której usiadł, chowając twarz w swoich dłoniach. Może to tylko przejściowe; może za chwilę obudzi się z tego snu i ujrzy znowu koło siebie jego Kosem; tę diablicę. Uśmiechnął się jakby przez mgłę, ale wzdrygnął się, gdy poczuł dłoń na swoich plecach.
-Sułtanki, wybaczcie, nie zauważyłem Was. -wstał i pokłonił się przed Humasah i Atike, które stały nad nim.
-Kiepsko wyglądasz Paszo.. Gdzie matka? Haci z Bulbulem mieli przyjść tu z dziećmi za chwilę. -zapytała młodsza córka Kosem z uśmiechem na twarzy.
-A jak ma wyglądać Atike? Kosem znowu się uczepiła tej perskiej żmii. Z tego nie wyjdzie nic dobrego.. Zawsze się pojawia ta kredka, gdy są problemy. Przed Tobą trudny czas Kemankes; aczkolwiek lepiej działaj, zanim on zacznie. Haci!
Sułtanka zawołała do jednego z eunuchów, którzy właśnie szedł, pchając jakiś dziwną kołyskę z kółkami. Na Allacha; co ten znowu wymyślił?! Przecież oni te dzieci pozabijają jeszcze w łóżeczkach! Podeszli szybko do nich, którzy zadowoleni z dumą wymalowaną na twarzach. Szybko doszli do dzieci we trójkę i pierwszy Kemankes wziął z tego, czegoś swojego synka Omera.
Delikatnie go wyjął i przytulił do swojego kaftanu. Pocałował w czółko; chłopczyk wyciągnął rączki w stronę ojca. Odruchowo podał swoją dłoń; maluch chwycił jeden palec i zaciskał go mocno, bacznie obserwując. Dumny ojciec obserwował brązowe bursztyny, które wpatrywały się najpierw na niego, a potem zaczął się wierzgać. Płacz rozniósł się po ogrodzie, na co Haci szybko zareagował.
-Paszo! Na Boga; jak Ty trzymasz Omerka?! Mój biedny maluszek.. Bulbul masz jeszcze gdzieś pieluszki? Bo za chwilę chyba mu się uleje po mleku. Chodź do dziadka, bo Ci Twoi rodzice to tylko do płaczu Cię doprowadzają!
Haci wręcz wyrwał płaczącego malucha z rąk jego ojca; przytulił mocno i kołysał w rytm pieśni, którą nucił pod nosem. Omer stopniowo zaczął się uspakajać w ramionach dziadka. Humasah razem z Atike zaczęły się śmiać, natomiast Łucznikowi nie było do śmiechu.
-Bulbul to masz te pieluszki? Sprawdź, czy masz jeszcze tam gdzieś! -Haci klepał delikatnie po pleckach, patrząc w stronę drugiego eunucha.
-O! Mam jeszcze kilka; weź. -podał biały materiał, po czym Faraon położył na ramieniu Omara i czekał, aż mu się odbije.
-Możecie nam łaskawie wytłumaczyć, co to są za kołyski z kółkami? Bawicie się w wynalazców? -zapytała uradowana Humasah.
-Oni się bawią w ojców! To ja jestem ich tatą, a ten Egipski krypel mi dziecko wyrywa! Cóż to za bezszczelność?!
-Cicho Paszo; ciszej! Sirin dziś nie chciała zasnąć, dopiero ją uśpiłem przed chwilą! Córkę będzie budził; kto tu jest bezszczelny! -podniósł ręce do góry i krzyknął głośno jednocześnie, by nie obudzić małej Sułtanki. -Pani, bo nas z Hacim ręce bolały i poszliśmy do takiego Arifa z targu i nam pomógł rozwiązać problem! Zobacz; dzieci śpią, a my możemy z nimi na spacery wychodzić; cudowne rozwiązanie!
Kemankes już miał na końcu języka jakąś uwagę, ale usłyszał kołyszącą się trawę pod ciężkością długiego materiału. Sułtanka Kosem zaszczyciła ich swoją obecnością! Oczywiście nie sama; kredka przyszła razem z nią. Przeklęty Pers; do piekła z nim i jeszcze głębiej! Odezwała się pierwsza, nie zwracając uwagi na Kemankesa, koło którego stanęła. Yusuf i Atike spoglądali na siebie kątem oka; młodsza córka Sułtanki wręcz zabijała swym spojrzeniem.
-Humasah, Atike miło Was widzieć. Haci, Bulbul Inszallach moje dzieci się czują dobrze; widzę, że wasz wynalazek dobrze się sprawdza. -zagadnęła z uśmiechem Regentka.
-Wybacz mi moją śmiałość Pani.. -powiedział z udawaną pokorą Łucznik i skłonił się nisko. -Nasze dzieci, jeśli już.
-Sułtanka nie musi się Tobie tłumaczyć Albański psie. Zresztą powinieneś chyba już odejść, za chwilę obrady Divanu; Wielki Wezyr się spóźni? -Pers nie dawał za wygraną.
-To, czy Kemankes pójdzie na obrady, zależy tylko od niego. Poza tym dziś Husein je poprowadzi; Kemankes musi się przygotowywać do nowej roli; roli Padyszacha. Aż dziw, że znów zaszczyciłeś nas swoją obecnością. Kreski, jak widać nadal Cię, nie odmładzają.
-I vice versa.
-A cóż to za zebranie rodzinne? Obrady właśnie zakończyłem. Yusuf Ty lepiej pilnuj swojego języka, bo to tak nieładnie obrażać Sułtanki. Jednej wręcz w dupę wchodzisz z tymi Twoimi tekstami, a drugą z zazdrości krytykujesz.
-Husein! No jak Ty się wypowiadasz?! -krzyknęła zezłoszczona Humasah.
-Właśnie ratuję Cię z opresji Księżniczko; ot co! Kemankes, dziś idziemy pić za głowę tego starego Persa! -Yusuf spojrzał z niedowierzaniem na Deliego. -No co się tak gapisz! Tak, o Tobie mówię przybłędo!
Kosem zacisnęła pięści i złapała mocno ramię gościa. Kemankesowi puściły nerwy i szybko podszedł do pary. Zamachnął się i całej siły uderzył Persa w szczękę; cienka strużka krwi potoczyła się po jego wardze. Husein z Humasah uśmiechnęli się z triumfem. Haci z Bulbulem stali jak wryci; spoglądali tylko z przerażeniem na siebie. Atike natomiast zaczęła klaskać i śmiać się, tym samym dołączając do ciotki i przyszłego wujka. Inszallach - pomyślała.
Kosem przerażona podparła swojego starego druha i spojrzała z nienawiścią i obrzydzeniem na Łucznika. Wypięła pierś do przodu i ruszyła do pałacu. Ruchem dłoni wskazała eunuchom, by szli za nią. Pokłonili się jedynie i nie odezwali ani jednym słowem.
-Tchórzysz Matko?! -zawołała wściekła zachowaniem rodzicielki Atike. -Rodziców się nie wybiera, ale ja teraz mam do tego prawo. Nie jesteś już moją matką; został mi tylko Kemankes. -na te słowa Kosem od razu odwróciła się. -Tak Sułtanko; Kemankes się o nas troszczy i jeśli Ci o tym nie wiadomo; to oświecę Cię teraz. Zerwał nasze zaręczyny; Twojego psa ze mną i starszej siostry z Huseinem. Jemu zależy na Twoim szczęściu i naszym, a Ty jak zawsze uciekasz. Nie chcesz przyjąć szczęścia; to oddaj je komuś innemu. Pozwól przynajmniej Kemankesowi być szczęśliwym.
Kosem poczuła uścisk w piersi. Jak to być szczęśliwym? Co ona sobie myśli, że Łucznik ją zostawi i będzie z inną?! Co to, to nie! Odwróciła się, by ostatni raz spojrzeć stronę Wezyra; poczuła, że go traci. Starała się, ale może taki już los Sułtanki? Nie ma prawa kochać, a jeśli już wpadnie w tę pułapkę, musi odstąpić i odsunąć. Mają dwójkę pięknych dzieci, powinni być coraz bliżej siebie. Nie mogła dłużej patrzeć w jego stronę. Jego oczy wyrażały żal; szczery żal. Gdyby dłużej stała pewnie pobiegłaby do niego i wtuliła. Nie może; teraz musi dopełnić się przeznaczenie. Czekała na jedną osobę, której inni się nie spodziewali. Tylko ona wiedziała co się zaraz stanie; widziała to; widziała we śnie.
-Sułtanko! Sułtanko! -na marmurową ścieżkę wbiegła zapłakana Ayse. -Musisz pomóc Muradowi; musisz iść ratować swojego syna! On umiera, a może już nie żyję! Błagam na wszystkich proroków i świętych, pomóż mu!
Kosem stała jednak niezachwiana. Żadna łza nie potoczyła się po jej porcelanowym licu. Zamiast tego zobaczyła Ahmeda i jego śmiech; ten, który napawał ją strachem. Westchnęła i powiedziała spokojnie.
-On już nie żyje Ayse. Dopełniło się przeznaczenie; życie za życie.Hejka Kochani! <3
Na początku pragnę tylko oznajmić, że w planach mam 25 rozdziałów. Mam już wszystko zaplanowane, ale ostatnie rozdziały będą się pewnie pojawiać raz, góra dwa razy w tygodniu. Niestety klasa humanistyczna mnie wykańcza psychicznie i fizycznie.. :/ Zakończenie z pewnością Was zaskoczy :D Będzie ono powiązane z tym rozdziałem, więc ten, kto uważnie przeczytał ten rozdział zrozumie, sens epilogu.
Ja wiem, że wózki to inny wiek, ale tak strasznie mi tutaj pasował ten temat XDD Ciekawa jestem co sądzicie o relacji Kosem-Yusuf. No i przede wszystkim: ufacie Amelyi i jej słowom?
Mam zamiar zrobić Wam niespodziankę, ale czy uda mi się wyrobić to się jeszcze okaże <3 Dziękuje za wszystkie miłe słowa i komentarze! Do zobaczenia! <333

YOU ARE READING
"Dotyk nienawiści" -Kosem&Kemankes
FanfictionJak to jest być zniszczonym przez żądze władzy? Czy jest coś w stanie uratować człowieka, przed zgubą zapachu tronu? Sułtanka Kosem uczestnicząc na obradach Divanu, jako regentka poznała smak korony. Bijący majestat; szacunek zmieszany strachem podd...