2.15

2.9K 143 37
                                    

Weszli do domu, śmiejąc się w niebogłosy. Dziewczyna oparła się o ścianę, on dotknął ją delikatnie.

-Wyglądasz dzisiaj tak pięknie.-przejechał opuszkami palców, po jej rozgrzanym policzku.

-Powtarzasz się Harry.-uśmiechnęła się lekko.

-Mógłym mówić to tobie w nieskończoność.-przyparł jej ciało jeszcze bardziej do ściany.

-Nie możemy.-spuściła głowę, kiedy to zaczął zbliżać swoją twarz do jej twarzy.

-Nikt się nie dowie skarbie.-uniósł podbródek, tak by wzrok jej skierowany był w jego skrzące się zielone oczy.

-Harry.

-Proszę cię ten ostatni raz chcę poczuć smak twoich pięknych ust.-schował niesforny  brązowy kosmyk włosów za jej ucho.

-Zranisz mnie Harry kiedy odejdziesz.

-Wiem skarbie. Zobaczysz jeszcze będziemy szczęśliwi.-musnął delikatnie jej czerwoną powłokę znajdującej się na twarzy. Kiedy dziewczyna nie odwzajemniła pocałunku, ten lekko odsunął się, patrząc w jej oczy prosząco.

-Pozwól mi Rose.-złapał ją w talii, ponownie przybliżając swoją twarz. Szatynka w końcu poddała się, rozpoczynając połączenie ich ust. Tęskniła za tym dziwnym uczuciem, pojawiającym się w dole jej brzucha. Motyle rozpoczęły pełen emocji taniec. Wplątała swoje dłonie w jego kręcone włosy.

''-Czy mogę cię pocałować?-szepnął będąc przy jej rozgrzanym policzku. Atmosfera panująca w pokoju była gorąca. Nigdy nie miała chłopaka, który był, aż tak delikatny jak Harry. Wiedziała, że jest unikatowy, ale, że aż tak. Zbliżyła swoje usta do jego malinowych ust na znak, że się zgadza. Musnął delikatnie jej pełne wargi, odsuwając się lekko sprawdzając jej reakcje. Miała zamknięte oczy. Żyła w świecie nazywanym wyobraźnią. Ponowił swój ruch, kładąc swoje duże dłonie na jej policzkach. Pogłębił pocałunek. Ich usta tańczyły pełnego gracji walca. Nagle przez otwarte okno usłyszeli dźwięk dzwonów kościelnych, który mógł oznaczać tylko jedno. Wybiła godzina dwunasta. Godzina, której nie zapomną do końca swojego życia. Uśmiechnął się, odrywając swoje malinowe wargi. Pogłaskał ją kciukiem po policzku, na co ona wtuliła się w jego dłoń jeszcze bardziej.

-Obiecuję, że będziesz ze mną szczęśliwa.

-Już byłam Harry.-pocałował ją z uczuciem w czoło.''

-Rose.-mruknął, powodując drżenie, które przeszło z jej ust, aż do czubków jej palców u nóg. Podskoczyła na swoich drewnianych koturnach powodując to, że oplotła swoje nogi wokół jego talii. Chłopak uśmiechnął się, kładąc swoje ręce na jej pośladkach okrytych materiałem zwiewnej sukienki. Zrobił krok, oddalając swoje usta od jej ust.

-A co z Petrą?-spojrzała na niego.

-Zapomnijmy o niej teraz liczysz się tylko ty.-szepnął w jej ucho, przygryzając delikatnie jego górną część.

-Nie wiem co o tym wszystkim sądzić.-przymknęła powieki.

-Nie sądź. Czyń.-ucałował ją w czoło.

-Harry bo ja...-spuściła głowę.

-Tak?-spojrzał na nią czule, obcałowując gołe ramię dziewczyny.

-Chciałabym spróbować.-położył rękę na jej odkrytym udzie.

-Czego spróbować?-wstała siadając na jego kolanach, okrytych czarnym materiałem dżinsów. Spuściła ramiączko sukienki, niepewnie wyczekując reakcji szatyna. Chłopak podniósł brew, zerkając w jej stronę.

-Jesteś pewna?

-Ja już niczego nie wiem. Przecież to będzie zdrada, co o tym pomyśli twoja narzeczona gdy się dowie.

-Nie dowie się zresztą, pocałowaliśmy się to chyba też można podpisać pod zdradę.

-Dlaczego to robisz?

-Bo mi na tobie zależy.-szepnął, łapiąc za końce swojej granatowej bluzki. Przełożył ją przez głowę, rzucając do tyłu.

-Jesteś pewny, że chcesz to zrobić, przecież to zrujnuje twój związek.

-Jestem.-zbliżył swoją twarz do jej twarzy, by ponownie ich języki mogły tańczyć pełen namiętności taniec. Chłopak sięgnął do zamka jej sukienki rozpinając ją lekko. 

-Obiecują, że tym razem nie będzie bolało.-wstał przechodząc z nią na rękach do jej hotelowego pokoju. Dziewczyna stanęła przed łóżkiem, jeszcze niedowierzając do czego ta wycieczka doprowadziła. Do czego ten dzień doprowadził.  Miała skończyć na odpoczynku po męczącym spacerze, a nie w łóżku ze swoim byłym chłopakiem, którego tak bardzo kochała, którego kocha nadal, poprawiła się w myślach. 

-Rose nie chciałbym tego wszystkiego na tobie wymuszać. Nie chcę żebyś żałowała tego wszystkiego....-przerwała mu popychając go lekko na biały materac łóżka.

-W porządku Harry. Jestem gotowa. Ściągnęła sukienkę, kładąc się na krańcu swojego posłania. Szatyn otulił ją swoim ramieniem, odpinając jej koronkowy biustonosz. Pochylił się nad  nią, całując brzuch.

-Wiem, że nie jestem twoim tatusiem, ale obiecuję ci, że niczego ci nie zabraknie.-spojrzał na nią, widząc uśmiech na twarzy dziewczyny, jego usta też uformowały się na ten sam kształt. Wykonał szlak pocałunków, kierując się w górę. Przejechał językiem po jej nabrzmiałym sutku. Szatynka westchnęła, przymykając powieki. Wrócił do jej ust, wybudzając ją z transu.

- Harry widzisz bo ja, ja nadal cię kocham.

-Ciii. Nic nie mów, oddaj się chwili.-złapał za krańce jej bielizny, szarpiąc nią w dół. Rozłożył jej uda, by doprowadzić ją na skraj szaleństwa. Na skraj piekła.

***

Wyszedł z niej ciężko dysząc. Położył się koło szatynki, oplątując jej talię swoimi silnymi ramionami.

-W końcu nam się udało.-zaśmiał się wykonując serduszka na jej gołym brzuchu. 

-Czemu się nie odzywasz. Hej Rose, zrobiłem coś nie tak? 

-Nie, po prostu....

-Znowu schrzaniłem. Przepraszam.-wyszeptał.

-Nie przepraszaj. Czasu już nie cofniesz, co się stało to się nie odstanie.

-O co ci chodzi?-wstał gwałtownie, łapiąc za końcówki swoich kręconych włosów.

-O nic.

-Ciągle masz do mnie jakieś pretensje. Wkurzasz mnie. Myślałem, ze dasz sobie z tym spokój a ty dalej swoje. 

-Harry uspokój się.-podniosła się do pozycji siedzącej.

-Nie mów mi co mam robić. Wiem, że jestem chory psychicznie, ale ja wciąż cię... Wiesz co żałuję tego co teraz miało miejsce.

-Nie mów tak proszę.-szepnęła. Chłopak spojrzał na nią, w jego oczach można było zauważyć lekką złość i miłość? Między nimi nastała nieprzyjemna cisza.

- Myślę Rose, że to nie powinno się było wydarzyć.-westchnął zakładając na siebie bluzkę, bokserki i czarne spodnie. Szatynka spojrzała na niego przerażona w jej kącikach oczu wezbrały się łzy.

-Lecę już dzisiaj. Petra mnie potrzebuję.-wyszedł z jej hotelowego pokoju.

___________________________________________

BUM! Zaskoczyłam was? Mam nadzieję, że w czasie przeczytania tego rozdziału mieliście przy sobie szklankę gorącego naparu z melisy, bo jak widzicie trochę się porobiło.

A teraz pytanie chcecie trzecią część bo do końca tej pozstało zaledwie około pięć rozdziałów, wliczając w to epilog. Dajcie mi znać w komentarzu, z góry dziękuję.

Wasza Gosia.

Nadzieja ma kolor brązu (zakończone)Where stories live. Discover now