Resurrection. - 8.

228 23 0
                                    

Całą noc nie spałam. To znaczy... Zasypiałam bardzo łatwo. Lekko, bez żadnych trudności, co w ostatnich latach było dość trudnym osiągnięciem... Więc sen przychodził łatwo i szybko, ale wraz z nim marzenia senne, które budziły mnie co dwie godziny. Przewracałam się z boku na bok próbując się ich pozbyć, ale były zbyt natrętne. Chciałam tak o nich myśleć. Że były natrętne, głupie i niepotrzebne, ale prawda była taka, że napawały mnie czymś... czego dawno nie czułam. Już zdążyłam zapomnieć jak to jest chyba... Czułam motyle w brzuchu za każdym razem kiedy się wybudzałam z bijącym sercem. Oczy miałam szeroko otwarte, oddech płytki i zastanawiałam się co się ze mną dzieje.
Śnił mi się ten facet. Całą noc, bez przerwy i wciąż to samo. Jego twarz, nawet głos, słyszałam go wyraźnie we własnej głowie w tym śnie, jak do mnie mówił... Najlepsze jest to, że nie pamiętałam CO mówił, ale doskonale zapamiętałam jego barwę. Brzmienie tego głosu. Wiedzieli doskonale kogo wybrać do tych nagrać dla piosenek Michaela... Nie dość, że wyglądał jakby go skopiowali to jeszcze ten głos... Myślałam, że już go zapomniałam, ale głos tego faceta mi go przypomniał. Brzmiał nieco inaczej, ale był podobny, jakby o oktawę niższy. Bardziej głęboki. Mike miał trochę wyższy nawet kiedy normalnie mówił... Tylko czasami przybierał taki miły tenor o niższym brzmieniu. Wiadomo KIEDY.
Boże, chyba upadłam na głowę, pomyślałam. Nie dosć, że śnię po nocy o jakimś obcym facecie, to jeszcze porównuję go z mężem. Mike chyba by mnie zabił. Ale czy to aż takie dziwne? Nie wiedziałam czemu akurat ON wywołał we mnie te wszystkie sensacje, ale fakt był faktem, że kiedy na niego wtedy patrzyłam miałam wrażenie jakbym naprawdę patrzyła na Michaela. Pewnie nie raz spotykał się z takim czymś... Że ludzie go za niego brali. Ale nie wydawał się być tym jakoś zirytowany, swoim życiem, wyglądem, i nawet żartował. A kiedy się uśmiechał... wyglądał kropka w kropkę jak on. Jak Mike.
Przewróciłam sie na bok tyłem do Darka. Na zegarku elektronicznym była godzina 4;00. Jeszcze trochę i go nie będzie. Za jakieś piętnaście minut wstanie i pójdzie do pracy, a ja będę mogłam zrobić to samo co zawsze. Teraz tym bardziej mnie do tego ciągnęło. Ale nie spodziewałam się, że tym razem coś mi w tym przeszkodzi.
To jedyny taki dzień, w którym nie odwiedziłam dachu. Czułam się potem cały czas taka... jakby ktoś zabrał mi znów coś jeszcze. Chciało mi się płakać. Ale pomyślałam, że to co się wydarzyło wtedy na korytarzu pod moimi zamkniętymi drzwiami wymagało tego, bym jednak sobie to odpuściła. Niby nic takiego, ale zadziwiło mnie to.
Podchodziłam już do drzwi cała ubrana i tak dalej, zabrałam już ze sobą nawet torbę, żeby potem móc jechać na zakupy. Łapałam już za klamkę, kiedy usłyszałam ciche głosy. Dwóch facetów rozmawiało ze sobą na korytarzu po angielsku. Zmarszczyłam czoło i zajrzałam w wizjer. W jednym z nich rozpoznałam tego młodego, który mógł mieć góra trzydzieści pięc lat, który spanikowany dał mi listę zakupów do zrobienia. I tak co drugi dzień je im robiłam, jakoś mi to nie urągało tak jak Darkowi, któremu nic nie pasowało z reguły. Przyglądałam się im słuchając...
- Trzeba z nim coś zrobić, jeszcze trochę i wszystko weźmie w łeb przez tą jego głupotę! - ten, który to mówił musiał być naprawdę wściekły. Mimo, że szeptał jego głos rozchodził się wyraźnie po klatce... Ten drugi patrzył na niego z niepewną miną.
- Ale co z nim zrobisz? To też człowiek, też ma jakies uczucia... Ja się wcale nie dziwię, że tam pojechał...
- Ja to wszystko rozumiem, naprawdę! Ale on chyba zna powagę sytuacji. W TEN SPOSÓB im nie pomoże! Może im tylko zaszkodzić, jesli wyczają go zbyt blisko nich! - nic kompletnie z tego nie rozumiałam.
- Niby jak? Przeciez nikt się niczego nie domyśla.
- Rusz mózgiem, chłopcze! Czy ty myślisz, że ONI myślą jak inni NORMALNI ludzie? - facet na oko starszy od tamtego rozejrzał się jakby czuł, że ktoś go obserwuje. Stałam nie ruchomo pod drzwiami. - Dzieciak już ma kłopoty. Emocje przyćmiewają mu mózg. Nie myśli racjonalnie.
- A ja od samego początku wiedziałem, że nie damy rady utrzymać go z daleka od nich. W końcu to jego rodzina.
- Która nie ma o nim pojęcia! - wycedził zły. - Wiesz co to by było, gdyby się dowiedzieli?
- Wątpię, że się czegoś dowiedzą.
- Taaak? Dziwne...
- On jej tego nie powie. Za nic w życiu, choćby miał umrzeć. Będzie się bał.
- I będzie im kłamać w żywe oczy. Jak długo? - ten drugi młodszy milczał przez chwilę wciąz z tą niepewną miną.
- Jak długo tylko będzie to możliwe. Może nawet... nigdy jej tego nie powie. Ani młodemu. Nie wiesz dlaczego? Myślę, że można to łatwo zrozumieć. Ty byś powiedział?
- JA trzymałbym się z daleka, tak jak mi kazano!
- Łatwo ci mówić, bo jesteś tylko ochroniarzem, i to w wielkim skrócie. A on? Przez tyle lat ich nie widział. Znajdziemy ich w końcu i będziemy siedzieć im pod nosami ani nas nie zauważą. Dzieciak będzie bezpieczny a ON spokojny. - słuchając tego robiłam coraz większe oczy. Ja pierdziele... To kogo oni tam trzymają? Jakiegoś, nie wiem... prezydenta jakiegoś państwa czy co? To brzmiało jak jakaś narodowa konspiracja na szczeblu rządowym... Czy aby na pewno powinnam robić mu dalej te zakupy??
- Jeszcze ta panna z naprzeciwka! - zaczął znów ten starszy. Ou... - Brakuje tylko, żeby go zobaczyła!
- Nie zobaczy. Nie wchodzi dalej niż na dwa kroki. - ten chyba próbował go uspokoić, ale tamten wciąż był wściekły.
- Ciekawe jak długo! Nie wiesz że ludzie są ciekawscy?
- Daj spokój. - prychnął. - Przecież zawsze ktoś z nas jest w pobliżu.
- Ale nie zawsze W ŚRODKU! Od dzisiaj przynajmniej jeden z nas będzie z nim siedzieć cały czas!
- Chyba zwariowałes! Nie myślisz chyba, że on sobie na to pozwoli...
- Nic mnie to nie obchodzi! Jeśli chce naszej pomocy będzie robił to co mu każą, nie po swojemu. Koniec kropka! - i to by było na tyle. Schowali się w końcu w mieszkaniu, zamek został przekręcony i zaległa cisza.
Stałam tak jeszcze przez chwilę nieruchomo chyba z wrażenia. Boże... Co to miało być? Poczułam się trochę nieswojo. Nie chciałam dodatkowych problemów. Ale z drugiej strony... Byłam ciekawa, tak jak on mówił. To chyba moja wada. Postanowiłam zostawić to na razie. Nie było to trudne, kiedy w głowie cały czas siedział mi tamten facet...

I have fallen, I will rise - Resurrection.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz