X

1.1K 141 15
                                    

* Keith pov. *

Powoli otwieram oczy.
Zaraz, nie, nie nie znowu!
Jakieś drzwi się otwierają, a ja zaliczam nagłe spotkanie z podłogą.
- Coś hunkeło?
- No... Ej, chodźmy to sprawdzić.
Lekko się unoszę.
Jestem w zamku.
Co się wydarzyło?
Uciekłem, a Paladyni już byli na statku...
No tak. Uratowali mnie.

- Co ty robisz na ziemi. - Słyszę głos z rogu pomieszczenia.
Podnoszę wzrok, napotykając nikogo innego jak Pidge.
- Ja... Ja.. sam nie wiem. -Mruczę, stając na równe nogi.
Nie stoję długo, bo coś z impetem we mnie wbiega, zamykając mnie w żelaznym uścisku.
- Lance, nie płacz. Co ty? - Pytam lekko zdezorientowany, kładąc rękę na jego plecach.
Nie mam bladego pojęcia co mam zrobić.
Pustka w głowie.
Pocieszać go?
Przytulić?
Pocałować?
- Hej, spokojnie, przecież tu stoję i nic mi nie jest. No, może zaraz pęknął mi żebra.. - Stękam, lekko go od siebie odciągając.
- Tak strasznie się martwiłem! Codziennie czekałem aż się obudzisz, a akurat jak na chwilę wyszedłem to ty mi wyłazisz! - Krzyczy, patrząc na mnie szklistym spojrzeniem.
- Oj, przepraszam perełko.
- Blee - Słyszę komentarz Pidge.
Przytulam Latynosa i wystawiam jej język.
- Gorzej jak z dziećmi.. - Mówi Shiro, także stając w drzwiach. - Chodź coś zjeść, pewnie jesteś głodny.
- I to jak - Odpowiadam, idąc w stronę Lidera.

- Nic się nie zmieniło. - Podsumowuję, opadając na łóżko. - Nawet pościel.
Mówiąc to przesuwam ręką po gładkim, błękitnym materiale.
- Nic nie ruszyłem odkąd Cię zabrali. Jedynie spałem, ale tyle miałem snu ile kot napłakał.
Patrzę na McClain'a z czułością.
- Moje porwanie kosztowało Cię zbyt dużo nerwòw... -Mruczę niskim głosem, kreśląc palcem wskazującym wzory na pościeli. - Może... Mała odmiana?
Lance spogląda na mnie zamglonym wzrokiem.
Wstaję z łóżka i podchodzę do chłopaka.
Łapię go w pasie i przysuwam się jeszcze bliżej.
- Tak tęskniłem... - Szepczę wprost do jego ucha.
Latynos przesuwa nosem po mojej rzuchwie, zatrzymując się na obojczyku.
- Poczekajmy chwilę, nabierz więcej sił. Pozatym, przygotowałem coś.

( Hahaha nie tym razem! dop. Ukochanej i najlepszej autorki )

Zrezygnowany puszczam go, ale jednocześnie przyglądam się mu z zaciekawieniem.
- Zgaś światło i zamknij oczy. - Rozkazuje, stając w drzwiach. - I nie otwieraj dopóki nie pozwolę!
Grzecznie siadam z powrotem na posłanie, zamykając ślepia.
Mija może minuta, kiedy słyszę ponowne otwarcie wejścia do pomieszczenia.
- Już.
Otwieram oczy.

Born To Be Free ||Klance||Where stories live. Discover now