XIII

964 114 9
                                    

- Ciągle nie mogę uwierzyć, że zrobili nam wakacje. - Mówię do mojego chłopaka, przylepiając twarz do szyby samochodu prowadzonego przez ciemnookiego.
- Ale się cieszysz. Zobaczysz rodzinę, trochę odpoczniesz..
Otworzyłem okno, wdychając czyste, lekkie powietrze.
Zamknąłem oczy, lekko wychylając się poza otwór pozwalając, aby wiatr rozwiewał moje włosy.
- Zaraz jakiś owad wleci Ci na twarz - Mruczy cicho Keith, opierając się łokciem o kierownicę.
Wtem zza pagórka wyłania się dach niewielkiego domku.
Dosłownie podskakuje na fotelu, wyrywając do przodu.
- Szybciej Keith! -Krzyczę, widząc drewnianą budowlę.

- Lance, spokój. To twoja rodzina. - Szepcze czarnowłosy, chwytając mnie za rozdygotaną dłoń.
- T-tak, ale... Tak długo jej nie widziałem... - Odpowiadam, puszczając wzrok. - Pewnie myślą że nie żyje. A co jeśli mama będzie miała zawał?!
- Mchm, tak tak. Spokojnie, zapukaj.
Dążącą dłonią zaciśniętą w pięść, lekko stukam do ciemno brązowych drzwi.
Po chwili słyszę krzyk kobiety, a później kroki.
Troszkę cofam się od drzwi, nerwowo gniotąc skrawek mojej koszulki.
- Si? - Słyszę ciepły głos, a potem widzę jak moja mama wychyla się zza drzwi, wycierając dłonie w fartuch.
- Cześć mamo.. - Nieznacznie macham ręką, uśmiechając się.
- Lance? -Pyta, patrząc na mnie ze łzami w oczach. - Mi amor! Mój synek! -Mówi, rzucając się na mnie i gniotąc mnie w uścisku.
Hałas chyba zaalarmował resztę domowników, którzy zaczęli zbierać się na korytarzu.
- Lance! - Słyszę moją siostrę. - Adi, Camilo! Lance wrócił! - Piszczy, zaczynając skakać dookoła mnie.
Potem przychodzi moja siostra z Àngelą na rękach, a za nią mój brat.
Wszyscy ściskają mnie i mówią, jak się martwili i tęskinili.
- Mamo, muszę Ci kogoś przedstawić. - Lekko się odsuwam, odsłaniając Kogane.
- To Keith, mój chłopak.
Brązowowłosa przygląda się mu przez chwilę, po czym podchodzi do niego, obejmując go czule ramieniem.
- Witaj w domu, mi amor!

Born To Be Free ||Klance||Where stories live. Discover now