3.16.Życie to coś więcej niż tylko przetrwanie.

2.2K 149 22
                                    

Siedzieliśmy przy kolacji. Ja, Klaus, Bellamy i Elijah. Reszty rodzeństwa nie było. Kroiłam właśnie kawałek mięsa, gdy stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli powiem Klausowi, że chcę wrócić do Polis. Nie mogłam w nieskończoność tutaj przebywać. Oni mnie tam potrzebują.

- Stwierdziłam – zaczęłam i przekroiłam kawałek gotowanej marchewki – że nadeszła odpowiednia pora na mój powrót do Polis.

Klaus spokojnie przeżuł jedzenie i wziął łyka Burbona, stojącego w szklaneczce obok talerza. Elijah milczał, a Bellamy wsadził sobie ziemniaka do ust. Zerknęłam na niego z ukosa i uniosłam brew do góry, a on tylko wzruszył ramionami.

- Jeżeli uznałaś, że to odpowiednia pora. Nie będę cię tu zatrzymywał – powiedział Klaus i uśmiechnął się.

- Jadę z tobą, wiesz tym – odezwał się Bellamy.

- Tak, wiem.

- Miło było cię... – odezwał się Elijah, a potem spojrzał na Blake'a – was tu gościć.

- To dla nas zaszczyt – przyznałam i włożyłam kawałek mięsa do ust.

- Zawsze będziecie tu mile widziani – powiedział Klaus i wziął kolejnego łyka.

Zakończyliśmy posiłek, a ja udałam się do swojego pokoju, by spakować niewielką ilość rzeczy, którą tutaj zabrałam. Wiedziałam, że będę tęsknić za tym miejscem. Przez te dwa tygodnie zdążyłam odpocząć i nabrać sił, aby stanąć na nogi. Dowiedziałam się wiele o mojej rodzinie i jej sekretach. Jednak gdzieś głęboko w głowie czaiła się myśl, że to jeszcze nie wszystko, że jeszcze o czymś nie wiedziałam.

***

Udało mi się dotrzeć do Polis. Podróż przebiegła nam spokojnie. Nie było żadnych ataków ze strony Azgeda. Czułam, że była to tylko cisza przed burzą. Nie widziałam się jeszcze z Lexą, ale do niej zmierzałam. Przechodziłam się pustymi korytarzami i tylko niekiedy spotykałam stojących wartowników. Witali się ze mną, a ja im odpowiadałam. Zawsze żyłam w przekonaniu, że każdy zasługuje na szacunek bez względu na to kim jest lub czym się zajmuje. Zapukałam do apartamentu Lexy, ale okazało się, że jest pusty. Wtedy usłyszałam strzał z dolnego piętra. Strzał z broni palnej. Rzuciłam się biegiem do pokoju, z którego wydawało mi się, że słyszałam strzał. Wbiegłam do niego. Zobaczyłam Clarke, Titusa i Lexę, która leżała na łóżku. Trzymała się za brzuch, a jej ręka umazana była czarną krwią.

- Lexa! – wrzasnęłam i podbiegłam do niej, odpychając przy okazji Clarke i Titusa.

- Nadia. – powiedziała i uśmiechnęła się słabo, nie zwróciłam nawet uwagi na to, że nazwała mnie prawdziwym imieniem – Dobrze cię widzieć po raz ostatni. Wiem, że nie zawsze byłam dobrą siostrą, ale bardzo cię kocham.

- Lexa, wszystko będzie dobrze, obiecuję – po moich policzkach leciały łzy.

- Lexa, wszystko będzie dobrze, obiecuję – po moich policzkach leciały łzy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Moba, Nadia. Ai gonpeil ste odon. Ai hod u in, new heda.

- No, Leksa, beja. Ai hod u in, sis. Nie zostawiaj mnie.

- Miałaś rację, Clarke. – zwróciła się do dziewczyny stojącej za mną – Życie to coś więcej niż tylko przetrwanie.

W tym momencie Lexa przestała oddychać, a ja wpadłam w histerię. Położyłam głowę tuż przy niej i płakałam. Nie było jej. Odeszła. Jak inni. Zostałam sama. Zapłakana podniosłam się i zamknęłam Lexie oczy. Pocałowałam ją w czoło ostatni raz i pozwoliłam Titusowi odprawić rytuał Ducha. Spojrzałam na Clarke i zacisnęłam zęby. Płakała jak ja, ale moja złość z każdą sekundą rosła.

- Wynoś się – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Nadia, ja... - zaczęła.

- Wynoś się albo cię zabiję – wysyczałam już ledwo nad sobą panując.

- To nie była moja wina. Ja...

- Straże – wrzasnęłam, a oni natychmiast się pojawili – zamknąć ją.

Zabrali Clarke, a ja wróciłam do swojego apartamentu. Czułam się jakbym miała za chwilę zwymiotować. Pociągnęłam za czarne materiały zdobiące. Rzuciłam je na ziemię, w wściekłości przewróciłam też stół i kilka krzeseł. Stanęłam na środku pokoju i zaczęłam wrzeszczeć. Krzyczeć z bólu, bezsilności i niemocy. Upadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Klęcząc przypominałam sobie każde wspomnienie z Lexą, a im było ich więcej tym bardziej płakałam.

Connected | Bellamy BlakeWhere stories live. Discover now