5.14.Nie zawiedź mnie, heda.

1.4K 99 25
                                    

Zebraliśmy się w średniej wielkości pokoju. Na ścianie wisiał podświetlany symbol Drugiego Świtu. Nigdy nie sądziłam, że dane mi będzie znaleźć się w poziomie 12, ale mój Boże... czy kiedykolwiek sądziłam, że stanę w obliczu apokalipsy? Oczywiście, że nie.

Wszyscy mieli poważne miny. Oparłam się o ścianę i założyłam ręce na piersiach. Thelonius Jaha opierał się o biurko, obok niego stał Marcus razem z Abby. Octavia i Indra
zajmowały miejsca obok mnie, a na prawo od nas stał Bellamy, a obok niego Clarke. Przewróciłam oczami widząc jak blisko niego stoi.

- Musicie wybrać - zaczęłam akcentując pierwsze słowo i wyprostowałam się.

- Skaikru muszą wybrać 154 osoby, które przetrwają. - dopowiedziała Indra - Nie ma żadnych wymówek.

- To MY znaleźliśmy bunkier, więc dlaczego mamy wam go oddać? - warknął Jaha.

Zagryzłam zęby i podeszłam do niego. Ten człowiek mnie irytował i doprowadzał na skraj wytrzymałości. Uderzyłam ręką w blat biurka.

- Ponieważ Ziemianie już tu weszli i nie po to poświęciliśmy tylu naszych ludzi żeby jakiś nawiedzony starzec decydował o przyszłości ludzkości. Więc albo wybierzecie 154 osoby i nie obchodzi mnie jak to zrobicie, albo zabijemy was wszystkich. Macie czas do rana - miałam po dziurki w nosie patyczkowania się z nimi, Skaikru to Skaikru tamto. Ciągle patrzyłam się w oczy Theloniusowi. Przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się sztucznie.

- W porządku, wybierzemy. Mamy jednak jeszcze jedną ważną kwestię - zaczął Kane i podniósł ręce w geście kapitulacji.

- Co się dzieje? - odezwała się tym razem Octavia, stojąca kawałek za mną.

- Raven żyje i chcemy ją tu sprowadzić - powiedziała Abby i spojrzała na mnie.

Moje oczy pewnie zwiększyły swoją wielkość dziesięciokrotnie. Byłam pewna, że straciłam też Raven. Kiedy dowiedziałam się, że Reyes ma guza nie mogłam być z nią, nie mogłam nawet porozmawiać. Myślałam, że Raven Reyes nie żyła. Nie przyjechała razem z Murphym, Emori i Abby, którzy zdążyli już wrócić z wyspy Bekki.

- Pojadę po nią - zgłosił się Blake.

- Ja też! - od razu powiedziała Clarke, a ja ponownie przewróciłam oczami. Jeśli myślała, że jedną misją odkupi swoje grzechy to się myliła.

- Clarke, nie! - nie zgodziła się Abby - Nie możesz tam jechać, promieniowanie jest zbyt silne...

- Mamo, jestem dorosła i mam czarną krew. Poradzę sobie - odpowiedziała i uspokoiła Abby, a kobieta westchnęła przeciągle i już nic nie powiedziała.

- Ja też jadę - odezwałam się, a wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie.

- Nie możesz jesteś hedą - powiedziała Indra z wyrzutem.

- I właśnie dlatego tam pojadę. - odpowiedziałam i spojrzałam jej prosto w oczy - Myślałam, że straciłam Raven na zawsze, nie mogę pozwolić by to się stało ponownie.

- Ktoś musi dowodzić Ziemianami - stwierdził Kane.

- Wiem - potwierdziłam - załatwię to.

Usłyszeliśmy stukanie do drzwi. Wyłonił się z nich nie kto inny jak John Murphy.

- Nie chcący podsłuchałem waszą rozmowę i ja z Emori też chcemy jechać - odezwał się, a ja uniosłam brew.

- Robisz to, bo ratujesz swój własny tyłek czy dlatego, że chcesz sprowadzić Raven - żachnął się Bellamy.

Connected | Bellamy BlakeWhere stories live. Discover now