Rozdział 3

11 0 0
                                    

Zamknęłam drzwi na klucz i próbowałam coś usłyszeć z ich rozmowy. Najpierw była cisza. Usłyszałam kłótnie, nie mogłam zgadnąć kto co mówi, ale było głośno. Ktoś walnął w stół, a to ktoś wrzasnął. Usłyszałam tylko przekleństwa ciągle i hałasy. Nie wiedziałam co tam się dzieje. Delikatnie i bezszelestnie uchyliłam drzwi. Jednym okiem patrzyłam przez szparę między nimi i ścianą, a drugie zamknęłam aby było mi łatwiej dostrzec całą akcje. To co ujrzałam zmroziło mi krew w żyłach. Moja siostra biła się z Emilem, a tata i mama próbowali ich rozdzielić. Bezskutecznie. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się z nich na podłogę. Po moich policzkach popłynęło kilka łez. Ugięłam nogi, schowałam w nich rozpłakaną twarz. Kilka sekund później wstałam, otarłam czerwone oczy i otworzyłam ponownie drzwi od pokoju. Znowu stanęłam na progu. Derka przytrzymywała chłopaka ręką, on trzymał ją za długie blond włosy. Dziewczyna owinęła nogę tak aby nie mógł się ruszyć. Mama próbowała odsunąć ją od niego, a tata jego od niej.

- Spokój! - wrzasnęłam. Wszyscy popatrzyli się na mnie z zaskoczeniem. 

- Dziecko, idź do pokoju to sprawy rodzinne - powiedział ojciec. 

- Czy sprawy rodzinne tak się załatwia? I ja też należę do tej rodziny jakbyście zapomnieli - westchnęłam, podeszłam do rodziny - zostaw ją, a ty jego - wzięłam dłonie chłopaka i dałam do jego kieszeni u spodni, także zabrałam ręce siostry i dałam wzdłuż jej ciała. Usiadłam na krześle - No? Słucham, o co chodzi? - popatrzyli się na siebie, a następnie na mnie z szokiem. 

- Yyy... - tylko tyle usłyszałam od nich. Normalnie gorzej niż z dziećmi. 

- Mamo? - popatrzyłam się na jej bladą twarz - powiesz mi o co tu kurde chodzi? 

- Ehm, miałaś jechać do "dziadków" - zrobiła na ostatnie słowo cudzysłów i kończyła - naprawdę miałaś wyjechać na te dwa tygodnie z Emilem, bo chciał do ciebie wrócić i...

- Oszaleliście! - nie dałam jej dokończyć bo krzyknęłam i wstałam z krzesła - wiedziałaś o tym? - skierowałam pytanie do siostry. 

- Częściowo - odpowiedziała - powiedzieli mi, że musisz się zgodzić na wyjazd z Emilem, ale nie wiedziałam o tym, że masz tam być z nim przez dwa tygodnie.  

- Dlatego zaczęłaś z nim się lać? 

- Tak, skrzywdził ciebie. Wiem, że ze mną, ale nie usprawiedliwia go to, że znowu może ciebie skrzywdzić... po za tym mnie też skrzywdził,  a nie wiadomo co może ci zrobić przez te dwa tygodnie.

- To wy nie jesteście... 

- Razem? Nie, od dwóch miesięcy się tylko kumplujemy - przerwała mi. Właściwie się wszystko zgadza. Nie przytulali się na pożegnanie, olewali tak jakby i nie chodziła "zakochana", ale po tak długim czasie zerwać? Po trzech latach?!

- I dopiero się o tym dowiaduje? - niemalże krzyczę. 

- Jeszcze coś... - zaczęła - musisz z nim być aby utrzymać rodzinę na poziomie - to co usłyszałam wstrząsnęło mną. 

- Jak to MUSZĘ? Czemu zależy od tego zarobek rodziców? - nic z tego nie rozumiałam. 

- Usiądź - zrobiłam tak jak mi kazała, a ona uklękła - jego rodzice są od TERAZ szefami naszych i dali warunek. Jeżeli będziesz z nim chodzić to rodziców nie wyrzuci, a nawet da premie - myślałam, że się przesłyszałam. Mam chodzić z Emilem bo rodzice stracą prace?! Czy ich do reszty pogięło? 

- Wy chyba sobie robicie jaja - stwierdziłam, nagle wstałam. 

- Ale kochanie, zawsze cię kochałem. Wtedy to był głupi błąd- Derka popatrzyła się na niego wściekle, a jego maślany wzrok spoczywał na mnie. 

- Ile ma to przedstawianie potrwać? - spytałam zrezygnowana. 

- Dopóki nie znajdziemy innej pracy, dokładniej ci nie powiem - odparła mama. 

- Dobra - podeszłam do Emila - nie ma całowania, przytulania na widoku i zbliżania się do mnie, rozumiesz? 

- Niech ci będzie - przybliżył się - sama będziesz chciała tego w końcu - wypowiedział mi do ucha i się odsunął - to ja będę już się zbierać, do widzenia - wyszedł.

Skierowałam się w stronę pokoju, ale ktoś załapał mnie za ramię. Odwróciłam się do tej osoby, a ona natychmiast mnie przytuliła. Zdezorientowana poklepałam tą postać delikatnie po plecach. dopiero zauważyła, że to mama. Powiedziała ciche "Dziękuję". Jak już się oderwaliśmy od siebie to weszłam do pokoju. Zerknęłam na telefon 23:20 i zobaczyłam nie przeczytane wiadomości (12) od Evelin, (8) od Olivia, (3) od nieznany numer. Nie mam sił odpisywać na żadne powiadomienie. Rozłożyłam wersalkę, przebrałam się i poszłam spać. 

Zaczęłam się kręcić z boku na bok. Ściana to na drugi brzeg. Zbliżam się do krawędzi i bach. Na podłogę z kołdrą. Kostka, głupia kostka u nogi znowu ten sam upierdliwy ból.  Nie zwracając na to większej uwagi wstałam złożyłam wersalkę. Wyjęłam z szuflady maść przeciwbólową, przeciwzapalną i posmarowałam nią kostkę. Skierowałam się w stronę łazienki umyć ręce. Wróciłam z powrotem do pomieszczenia. Z szafy zabrałam szarą bluzę z napisem "fucking society", spodnie z dziurami na jednym kolanach i bieliznę. Przebrałam się w łazience, umyłam zęby, uczesałam się w niechlujnego koka. Ponownie wylądowałam w moim pokoju. Piżamę rzuciłam byle jak do szafy. Usiadłam na krześle przy biurku i otworzyłam laptopa. Zadzwonił telefon. 

- Halo? - odebrałam nie patrząc kto dzwoni. 

- KOBIETO! CHCESZ ABYM ZAWAŁU DOSTAŁA! - usłyszałam tylko krzyk Evelin, aż musiałam odsunąć słuchawkę od ucha. No tak wczoraj jej nie odpisałam jak zawsze miałam w zwyczaju odpisywać od razu. Głupia ja. 

- Uspokój się - próbowałam spokojnie - wczoraj od razu poszłam spać po kłótni i dlatego nie odpisywałam. 

- Jak mam się uspokoić?! Myślałam, że coś ci się stało! Jaka kłótnia?! Co się stało?! - trochę  mówiła spokojniej, ale nadal krzyczała. Nie dziwie się jej, też bym była zmartwiona i wkurzona jakby ona nie odpisywała. 

- No więc tak... -opowiedziałam jej od wyjścia z domu jak mama płakała do teraz. Co chwilę mówiła "no" "okey" "kontynuuj" itp. Ja powoli z szczegółami jej wszystko wyjaśniłam - i teraz wiesz już wszystko. 

- Przepraszam, że na ciebie krzyczałam. Rozumiem, że nie miałaś sił odpisywać, ale - zawsze musi wtrącić swoje słowo - to nie znaczy, że nie możesz napisać "sry, napiszę jutro"! 

- Racja, przepraszam. 

- Dobra, dobra. Idź coś zjeść bo założę się, że nie jadłaś wczoraj wieczorem i dzisiaj jeszcze - uśmiechnęłam się. 

- Masz racje, idę jeść. Pa. 

- Pa - rozłączyłam się. 


Chodźmy razem za horyzontWhere stories live. Discover now