XV ✓

332 29 4
                                    

-Idioci! Tępaki! Imbecyle! - Mruczała pod nosem Ikari, gdy wreszcie znaleźli się na miejscu. Otaczał ich... piach, dużo piachu. Była wkurzona na pewnego rudowłosego chłopaka, że wysłał ją z blondynem i lalkarzem na misję porwania Kazekage. Idiota! Baka!

-Rusz się, nie mamy całej nocy. - powiedział Sasori tym swoim niskim głosem.
-Ide, ide... -powalili strażników wraz ze zdrajcą z Suny. Dziewczyna wskoczyła wraz z Deidarą na glinianego szybowca i wznieśli się ku niebu.

Z tej perspektywy Sunagakure była piękna. Budynki z piaskowca, multum gwiazd na niebie, stojący Kazekage na dachu.... STOJĄCY KAZEKAGE NA DACHU?

-"To jest dziecinnie proste" - pomyślała. Towarzyszący jej chłopak rzucił na, obserwujących okolicę z budynków, shinobi piasku małe, lecz niebezpieczne pajączki. Wybuchły one po cichu, likwidując przeciwników.

Zlecieli niżej i prędko poczuli latające drobinki przy twarzy. Czarnowłosa odwróciła się i zobaczyła zmierzającą w ich stronę dłoń z piachu. Sprawnie uniknęła ataku, a blondynowi nie udało się. Został złapany i jego lewe ramie zmiażdżył Sabaku no Gaara. Nawet nie pokazał bólu.

Walczyli bombami i swoimi umiejętnościami zaciekle. Członek Akatsuki był już wkurzony. Ostatnimi materiałami stworzył bombę atomową i zrzucił ją.

Głowa wioski natychmiastowo, mimo braku siły wzniósł piach i stworzył coś w rodzaju tarczy nad skrawkiem miasta. Następnie na wyczerpaniu wysunął budulec za mury. W oddali słyszeli wrzaski Kankuro - Brata Jinchūriki.

Spada.

Chłopak naznaczony brzmieniem Bijū spada z niebywałą prędkością ku ziemi. Ikari niczym się nie przejmując złapała go dzięki ogromnym szczękom potworka na którym aktualnie stała.

To koniec.

Kazekage został porwany.

A co najdziwniejsze.... ona ma wyrzuty sumienia patrząc na biegnącego za nimi Kankuro. W końcu nie każdy....

Czarnooka nic nie widzi, otoczyła ją ciemność. Ona też spada. Tylko jej nikt nie złapał. Uderzyła w ziemię i słychać było trzask. Co dalej?

Tymczasem w Konosze. Po dotarciu listu z Suny.

Tsunade wyraźnie zaniepokojona czekała na dwie drużyny i trzy dodatkowe osoby. Przez drzwi wparował czerwony z furii Naruto wraz z drużyną siódmą i drużyną Gai'a. Chwilę po nich przyszli nad wyraz spokojni trojacy w stroju shinobi. Shi nie czekając, zapytała w wejściu.

-Wyruszamy za ile? - nie potrzebne jej informacje. Tylko godzina zbiórki i temat misji.
-Macie dziesięć minut i wyruszacie spod bramy głównej. Jazda! -Hokage zbyła ich machnięciem ręki.

Spakowali się niczym gepardy i już biegli po drzewach ku sunie.

*time skip*

Wbiegli do szpitala, a ich uszy zaatakował wysoki dźwięk. Zakryli narząd słuchu i niepewnie weszli do pomieszczenia skąd się wydobywał ów pisk.

Dziwna dziewczyna leżała na łóżku przykuta pasami, jej ciało od pasa w górę było pokryte bandażami, a twarz czerwona i spocona. Podobnie wyglądał młody lalkarz

Sakura wyciągnęła z chłopaka truciznę i przyszykowała się by wyciągnąć ją również z drugiej osoby. Ikari nie miała zamiaru by ktoś jej pomagał.

Z całej siły ruszyła ręką i pas u prawej dłoni zerwał się. Odepchnęła różową i tą jej żółtą bańkę. Zerwała drugi, trzeci i czwarty pas trzymający jej kończyny, zarówno dolne oraz górne.

-Zostaw mnie! - Wrzasnęła ile sił w płucach.
-Chcę ci pomóc! -Sakurę widocznie to rozdrażniło.

-Mi się nie da i nie można pomóc... - powiedziała już dużo razy ciszej czarnowłosa. -Nie przedłużaj mojego cierpienia. Po prostu zostaw mnie na pastwę losu trucizny Sasori'ego. Podaj mu ziele abisyñskie wraz z rozcieńczoną trucizną. Zadziała jak odtrutka. Trzeba ją wypić albo naxorus zadziała podwójnie.

-Skąd mam wiedzieć czy to go nie zabije?!

-Ponieważ chcę dla niego dobrze.

-Skoro chcesz mu pomóc to dlaczego wiele lat temu uciekłaś? -wtrącił swoje trzy grosze Kakashi.

-A ty jak byś się zachował? W wieku siedmiu lat dłonie splamione na zawsze krwią, wymordowany klan, bliźniak mnie nienawidzi. Co mi zostało? Zdechnąć tam? W celi? - prychnęła. - Ale nie martw się. Jeszcze trochę i pożegnam się z wami.

Te odpowiedzi widocznie zdziwiły osoby będące w sali. No cóż. Pogodziła się z losem i to co jej zostało to być dobrej myśli, że szybko jej marny żywot się skończy.

===
Za przeproszeniem, ten rozdział jest chujowy... ;-;

Nie chce pisać w chorobie bo zaczynam tworzyć zagadki itd.

NIE, KSIĄŻKA SIĘ NIE KOŃCZY

Jestem głupia! ;-;

Potęga //Dwie częściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz