Kłótnia

751 67 17
                                    

Tony
Czekałem na Steve'a całe popołudnie. Minęło około pięć godzin odkąd wróciłem do domu. Powoli zacząłem się o niego martwić. Reszta ekipy powiedziała mi, że nie wiedzą gdzie on jest po czym gdzieś pobiegli w panice...

Dziwne...

Siedziałem na kanapie w salonie i oglądałem telewizję kiedy nagle usłyszałem odgłos windy, która właśnie jechała na piętro.

Spojrzałem w tamtą stronę i kiedy winda się otworzyła ktoś z niej wyszedł.

- Steve...?- wstałem i podszedłem w jej stronę.

- Gdzieś ty był do cholery?!- wydarłem się widząc go na korytarzu.

- Co cie to obchodzi?- zapytał kołysając się lekko na nogach.

- Jesteś pijany?!- spojrzałem na niego zdziwiony.

- I co z tego?- oparł się o ścianę i zaczął szukać klucza od pokoju.

- To z tego, że ty nie pijesz! - oświadczyłem i kiedy już miał wejść do pokoju zamknąłem mu drzwi przed nosem.

- Ty możesz, to niby czemu ja nie?- zapytał patrząc na mnie od niechcenia.

- Bo jesteś Steven Rogers, wzór do naśladowania.- podkreśliłem dokładnie na co on westchnął.

- A może ja nim nie chcę być? Nie zastanowiłeś się?! - powiedział i siłą otworzył drzwi.

- i co teraz? Będziesz pił, żeby nim nie być?- zapytałem wchodząc za nim.

- A co cie to obchodzi? To moja sprawa co zrobię!- krzyknął zdejmując bluzę.

- To mnie obchodzi, że jestem twoim przyjacielem i nie pozwolę ci się pogrążyć.

- Taki z ciebie przyjaciel, że mnie zgwałciłeś i szantażujesz tymi cholernymi zdjęciami!- krzyknął głośno odwracając się do mnie przodem.

- Bo mi k*rwa, na tobie zależy!- wykrzyczałem i zamarłem.

Ja naprawdę to powiedziałem?

JA?!

Mam nadzieję, że o tym zapomni.

To by mi zniszczyło reputację...!

- Jakby ci zależało to nie pieprzył byś byle jakiejś napalonej laski na korytarzu!- wydarł się i usiadł na łóżku zrezygnowany.

Że co?! Chwila... Cholera jasna!

- Widziałeś mnie z Elizą?!- wydukałem zdziwiony.

- Rób se co chcesz, z kim chcesz, gdzie chcesz,  mam to gdzieś! Tylko przestań mnie k*rwa oszukiwać, dobra?!- położył się na łóżku tyłem do mnie.

- Steve, ja ci to wyjaś...- zacząłem, ale mi przerwał.

- Mam gdzieś twoje wyjaśnienia, nie obchodzi mnie to! Zostaw mnie! - powiedział chłodno.

- Ale...- zacząłem, ale ponownie mi przerwał.

- Zostaw mnie i wyjdź!- powtórzył nie odwracając się do mnie.

Westchnąłem tylko i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Siedział w pokoju pijany do wieczora, ale na szczęście szybko wytrzeźwiał.

Wyszedł z pokoju, poszedł do kuchni, która jest połączona z salonem gdzie siedziałem na kanapie i oglądałem telewizję.

- Już ci przeszło?- zapytałem niewzruszony.

- Co mi miało przejść?- zdziwił się pijąc wodę.

- Schlałeś się i zrobiłeś awanturę.- wzruszyłem ramionami.

Natychmiast zakrztusił się wodą, podbiegł do zlewu i ją wypluł.

- Że... co?! Jaką... awanturę...?!- wykaszlał.

- Wróciłeś pijany do domu i się ze mną pokłóciłeś.- spojrzałem w jego stronę przez ramię.

Był blady i zmieszany, ale kiedy na mnie spojrzał natychmiast się ocknął. Odwrócił się do mnie tyłem w stronę zlewu i zaczął zmywać naczynia.

- O co?- zapytał bardziej opanowanym tonem.

- Coś tam mamrotałeś, że dobija cię bycie wzorcem dla innych czy jakoś tak. Sory, nie skupiłem się na twojej gadce.- wyjaśniłem po czym wróciłem do oglądania telewizji.

- To na czym się skupiłeś?- zapytał po krótkiej chwili i usiadł obok mnie.

Nie spojrzałem na niego, ale on mi się przyglądał.

- Na tym jaki jesteś seksowny gdy się upijesz.- wypaliłem nie myśląc co gadam.

- Ty jak zwykle o jednym...- westchnął wstając i już miał iść, kiedy go złapałem za rękę.

- Idziesz już?- zapytałem nawet na niego nie patrząc.

- Tak.- zabrał rękę jakby zawiedziony moją odpowiedzią.

- O co ci chodzi?- zapytałem zanim się ruszył.

- O nic.- odpowiedział krótko.

- Siadaj.- rozkazałem trzymając pilot w dłoni i przełączając kanały.

- Tony...- jęknął i usiadł.- jestem zmęczony, boli mnie głowa...

- Nie, musimy to sobie wyjaśnić, bo mieszkamy razem i nie możemy się sprzeczać.- zarządziłem i spojrzałem na niego.

- A nie możemy zrobić tego jutro?- zapytał odsuwając się ode mnie.

- Nie, nie możemy.- odmówiłem.

- Niby dlaczego?- zapytał zrezygnowany.

- Dobra, zapytam ciebie wprost.- powiedziałem uroczyście.- Czy ty do mnie coś czujesz?

- Zwariowałeś?! Nie!- natychmiast zaprzeczył i odwrócił wzrok.

- To dobrze, bo jak wiesz ja...- zacząłem, ale mi przerwał.

- Nie bawisz się w stałe związki.- powiedział siadając na końcu kanapy.

- No, więc mam nadzieję, że się we mnie nie bujasz, tak?- dopytywałem.

- Chyba zapomniałeś, że jestem heteroseksualny, a nie biseksualny, więc nie interesuję się mężczyznami...- powiedział lekko zmieszany.

- Wiem, chciałem się tylko upewnić.- odpowiedziałem bez uczuciowo.

- Tak... Skoro to wszystko to może ja...- powiedział wstając.

- Ta... to dobranoc! -powiedziałem gdy wychodził.

- Tobie też...!- odpowiedział i po chwili zostałem sam.

Minęło pół godziny i też już leżałem w pokoju na własnym łóżku. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego powiedziałem, że mi na nim zależy? Z nerwów czy po prostu taka jest prawda, ale nie chcę się przyznać...? Nie, to na pewno z nerwów... Na 100%! A może jednak nie...? Co ty gadasz do jasnej cholery?! Nie zgadzasz się sam ze sobą idioto...

Pytanie: Jak się Steve schlał i skąd wziął alkohol?

Odpowiedź:

Szedł sobie smutny ulicą i wpadł na Lokiego i Thora.

To chyba mówi wszystko... A jeśli nie to zrobię o tym osobny rozdział lub taki dodatek, jeśli chcecie.

Moja wyobraźnia nie zna granic z Avengers! 😏😎

14 gwiazdek = nowy rozdział

Uczucia [Stony]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz