Rozdział 27

881 64 16
                                    

Pierwszym widokiem tego dnia były nagie plecy Harry'ego, przykryte do połowy kołdrą. Uśmiechnąłem się na same wspomnienia z tej nocy, ale szybko je rozwiałem, gdyż wygramoliłem się z łóżka, chcąc skorzystać z toalety. Los tak chciał, że zanim chwyciłem za klamkę drzwi, za którymi znajdowała się łazienka, wyszedł z niej Louis trzymający w dłoni ręcznik.

- A ty co? - podniósł brew, gdy mnie zlustrował. - Ubieraj się, zbereźniku, nie będziesz mi w samej bieliźnie po domu biegał - prychnął teatralnie. - Demoralizacja!

- Mam biegać bez?

Louis się zamyślił.

- Ciekawa opcja.

- Kurwa, jesteś nienormalny - zaśmiałem się, kładąc dłoń na czole, bo to co czasem i mówił czasami mnie przerastało. - A teraz rusz swój tyłek i mnie przepuść - powiedziałem.

- Wyglądasz jakbyś miał kaca - zaśmiał się pod nosem, po czym w końcu zszedł mi z drogi.

- Jestem po prostu zmęczony - odetchnąłem. - Nie wyspałem się.

- Nie? To do której siedzieliście?

- Nie wiem, Harry zasnął około pierwszej, ja jakieś pół godziny później i obudziłem się kilka razy - odetchnąłem przecierając twarz.

- Rozumiem, ciężka noc... - Poklepał mnie po ramieniu, mając na twarzy znaczący uśmieszek. - Prawie was nie słyszałem - mrugnął.

- Słucham?

- Och, chciałbyś słyszeć. - Do moich uszu dotarł surowy głos Harry'ego i wtedy szybko się odwróciłem, bo nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem. Chłopak ubrany w moją czarną, nieco za dużą na niego koszulkę, stał oparty o futrynę drzwi od mojego pokoju i patrzył raz na mnie, a raz na Louisa, który chyba zaniemówił. - Pójdę wstawić wodę na herbatę, chcecie? - uśmiechnął się, zupełnie się rozpromieniając. Pokiwaliśmy tylko głowami, a Harry zszedł po schodach, by trafić do kuchni.

- Jaki rodzaj demona przed chwilą w niego wstąpił? - zapytał cicho Louis, przysuwając się do mnie.

- Nie wiem, ale chyba mi się spodobał - stwierdziłem, po czym w końcu wszedłem do łazienki i doprowadziłem się do lekkiego porządku.

Przy wspólnym śniadaniu Louis wymieniał wszystko co powinien mieć spakowane, wyliczając na palcach. Patrzyłem na jego poczynania, marszcząc czoło.

- Musisz to robić na głos? - zapytałem.

- Louis, kiedy ponownie nas odwiedzisz? - odezwała się moja mama, mając życzliwy uśmiech na twarzy, przez co przyjaciel zignorował moje pytanie.

- Trudno mi powiedzieć, ale chciałbym niedługo, bo pani kuchnia jest niesamowita!

- Dziękuję, kochany. - Moja mama odpowiedziała jakby w pełni uszczęśliwiona. Jestem pewny, że usłyszała od niego więcej komplementów przez tydzień, niż ode mnie przez całe życie. Tylko, że ja naprawdę jej nie lubiłem. Nie mogę się do niej przekonać od kiedy rozwiodła się z moim tatą, a mój brat wyjechał jak najdalej stąd, zostawiając mnie samego. Skutkiem tego wszystkiego było moje buntownicze podejście do życia, przez które zacząłem się staczać. A gdybym nie wyjechał z Irlandii na dwa miesiące, to nie wiem co by się ze mną działo i szczerze powiedziawszy chyba teraz nie chciałbym tego wiedzieć.

- Niall, coś się stało? - usłyszałem cichy głos Harry'ego i wtedy poczułem jak kładzie dłoń na moim kolanie. Natomiast Louis i moja mama wydawali się być pochłonięci rozmową.

- Nie - zaprzeczyłem.

- Na pewno?

- A czy kiedyś coś się ze mną działo?

- No tak, masz rację - odparł opuszczając głowę i wtedy temat został zapomniany.

~

Patrzyłem się tępo przed siebie, widząc jak białe pasy na jezdni uciekają pod samochód tak szybko jak przemieszczaliśmy się autem do Dublina, prosto na lotnisko. Chyba tysiąc razy nachodziłem Louisa z pytaniem czy zabrał ze sobą wszystkie rzeczy, bo naprawdę nie chciałoby mi się bawić w wysyłanie paczek. On grzecznie odpowiadał, że tak, ale szczerze mówiąc, nie wierzyłem mu.

Gdy na linii naszego wzroku pojawił się odpowiedni budynek, poczułem się dziwnie, prawie tak jak pod koniec wakacji, lecz z taką różnicą, że to nie ja dziś wylatuję. Natomiast Harry zrobi to za parę dni, a ja nie miałem okazji spędzić z nim za wiele czasu na osobności. Doskonale wiedziałem, że chciał tego samego.

- To, że wylatuję nie oznacza, że nie odezwę się zaraz po powrocie! - zapewniał mnie Louis, machając palcem oraz mając na twarzy uśmiech, który z niej prawie nigdy nie schodził. Właśnie podążaliśmy do miejsca, gdzie powinna odbyć się odprawa.

- Nawet jakbym chciał to nigdy bym się ciebie nie pozbył, Tommo - zaśmiałem się. - A teraz chodź tu do mnie - powiedziałem rozkładając ramiona, by następnie przytulić przyjaciela, klepiąc go po plecach.

- Będę tęsknić, Nialler. - Gdy się odsunął, pocałował mnie szybko w policzek i klepnął w tyłek, czyli zrobił coś, co wiedział, że mnie zirytuje. - Och.

- Co?

- Zapomniałem wziąć bluzy z twojego pokoju.

- Pierdolisz.

- Nie, w sumie to żartowałem - zaśmiał się głośno, a ja się powstrzymywałem, by nie zacząć bójki na oczach tylu ludzi. - Do zobaczenia! - pokiwał mi i reszcie, zaczynając odchodzić, by dotrzeć na odpowiednie miejsce. Odetchnąłem wtedy głęboko, chowając dłonie do kieszeni spodni.

- Uroczy chłopak - powiedziała moja mama. - A ty, Niall, uważaj na słowa! Ile razy mam ci to mówić?

Otworzyłem usta, by rzucić mięsem ponownie, ale zanim to zrobiłem, odezwał się Harry:

- Właśnie, Niall. - Uśmiechnął się życzliwie i tyle wystarczyło, bym oszczędził mamie dalszych przykrości.

~

- W końcu sami, do cholery. - Przeciągnąłem się, wchodząc do swojego pokoju, gdzie Harry zamknął za nami drzwi. - Ten człowiek mnie wykańcza, ale i tak go kocham.

- Kochasz?

- Wiesz, jak przyjaciela. - Odwróciłem się, by spojrzeć na chłopaka, który miał nieco zasmucony wyraz twarzy. - Choć czasami wygląda to tak, jakby czuł do mnie coś więcej. Ale wiem, że robi lub mówi rzeczy sam wiesz jakie, by tylko mnie zdenerwować, bo to najwidoczniej jego hobby - uśmiechnąłem się, a Harry wręcz przeciwnie. - Och, aniołku. - Podszedłem do niego, by objąć go ramionami. - Nie masz po co się tym przejmować.

Wtedy objął moje plecy i zacisnął palce na mojej koszulce.

- Wiem, Niall, ale nie potrafię powtrzymać tej całej zazdrości. Jesteś tylko... mój. Przepraszam, jeśli jest to żałosne.

Zaśmiałem się pod nosem. To co powiedział, było urocze.

- Absolutnie nie jest. W pełni cię rozumiem - skinąłem głową i wtedy odsunęliśmy się od siebie. Zobaczyłem w oczach Harry'ego łzy. - Hej, na pewno wszystko jest w porządku?

- Tak - skinął głową, a gdy położyłem dłonie na jego policzkach, stanął na palcach i pocałował mnie w usta. Z chęcią kontynuowałem pocałunek, finalnie podnosząc chłopaka, by razem z nim usiąść na łóżku, gdzie nie przerywaliśmy czynności. - Bo mam ciebie - dopowiedział, po czym przytulił się do mnie mocno, jakby nie robił tego od dłuższego czasu. A brzmiało to jak szczere podziękowania.

____________
Dzień dobry, wybaczcie moją nieobecność, ale bad mood nie służy. Miłego weekendu, trzymajcie się ❤

Btw zapraszam na moje stare lecz wznowione ff z Niallem pt. "I'll Be Your Temporary Fix", które co prawda jest o Niallu i pewnej dziewczynie, ale można znaleźć tam Ziall czy Narry moments :) Może komuś się spodoba x

Another Face ✔ || Narry StoranHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin