LXVII

350 35 48
                                    

- Wszystkiego najlepszego! - Taehyung uwiesił się młodszego od tyłu, cmokając go w policzek, podczas gdy ten stał przy blacie i przygotowywał obiad.

- Już składałeś mi życzenia - zaprotestował Jin, mimo wszystko delikatnie się uśmiechając.

- Ale nie na żywo.

- Głupek - parsknął Seokjin, maczając palec w mące i odwracając się, by ubrudzić nią nos Tae. Ten w odwecie przesunął nosem po policzku młodszego i teraz obaj byli brudni.

- Dasz buzi? - zapytał Taehyung, robiąc uroczą minę i tuląc się do chłopaka.

- A magiczne słowo?

- Och, zapomniałbym - mruknął, po czym przysunął się jeszcze bliżej, by szepnąć młodszemu prosto do ucha - Imperio, daj buzi.

- Kim Taehyung, jesteś cholernym idiotą - parsknął Jin, ale odwrócił się, by złapać starszego za kołnierz koszulki i czule go pocałować.

- Jeżeli coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie - powiedział Tae, gdy już skończyli się całować, a po chwili do kuchni weszła matka młodszego. Niby wiedziała o ich związku, ale chłopcy i tak woleli trzymać się na dystans w jej towarzystwie.

- Mmm, co tak pachnie? - rzuciła kobieta na powitanie. Podeszła do nich i zmierzwiła im obu włosy, zapewne zastanawiając się nad wymówką, by wygonić ich z domu. Robiła tak co roku, myśląc, że Seokjin zawsze zapomniał o swoich urodzinach, by przygotować w tym czasie małe, rodzinne przyjęcie, ale on już dawno ją przejrzał. Jeśli nie data w kalendarzu, to właśnie to przypominało mu o jego urodzinach. A w tym roku był to wyjątkowo Taehyung.

- Pizza - odpowiedział krótko, wycierając ręce z mąki, ale zapominając o twarzy. Wtedy Tae wytarł kciukiem również jego policzek, a on uderzył go lekko w rękę. Naprawdę nie lubił, gdy mama widziała nawet takie drobne gesty pomiędzy nimi. Ale Taehyung zdawał się tym nie przejmować. Parsknął cicho, a kobieta obserwująca całą sytuację nie mogła wyjść z podziwu, jak intuicyjnie i w swoim własnym języku porozumiewali się ci chłopcy.

- Nie chcecie może wyjść na dwór z Jeonggukiem? - zapytała nagle, zaczynając niewinnie krzątać się po kuchni, a chłopcy spojrzeli po sobie, uśmiechając się i w myślach przybijając sobie piątkę. - Chciał iść do zoo, a ja nie mam na to czasu.

- Jasne, mamo.

***

- O czym myślisz? - zapytał nagle Tae, gdy dłuższą chwilę przechadzali się w ciszy po zoo. Jeongguk szedł kilka metrów przed nimi, zachwycając się każdym miniętym po drodze zwierzęciem. Śmiał się w głos, machał rączkami do żyraf, a starsi chodzili za nim z aparatami, by uwiecznić ten tak szczęśliwy dla czterolatka dzień.

Jin tylko wzruszył ramionami, nadal się nie odzywając. To miał być jego dzień, dedykowany specjalnie dla niego, a on czuł się z tym tak cholernie obco. Chciał zniknąć. Roztopić się, wyparować, rozpaść się, odlecieć. Cokolwiek. Wcale nie cieszył się z tego, że przeżył kolejny rok. Bo dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby... Gdyby...

- Hej, co się dzieje? - zapytał Tae, gdy młodszy schował twarz w dłoniach, by ukryć łzy.

- Nic, hyung - odparł młodszy, pociągając nosem, a wtedy poczuł drobne ramiona obejmujące jego własne. Zatrzymał się w miejscu razem z chłopakiem i rozpłakał się na dobre.

- Jinnie, o co chodz...

- Nie chcę tu dłużej być, hyung.

don't leave me behind | chat | taejinWo Geschichten leben. Entdecke jetzt