LXXVII

207 33 10
                                    

- Trzymaj się, Taehyungie, już tylko chwilka... - powtarzał ciągle bez względu na to, że chłopak prawdopodobnie nawet go nie słyszał. - Zaraz będzie po wszystkim...

Nie wiedział, co robić. Krew chłopaka wypływała spomiędzy jego palców, którymi próbował zatamować najgorszą z ran. Mówił do niego bez przerwy, próbując nie zwracać uwagi na to, że ten stawał się coraz bledszy.

- Boże, proszę, nie mogę go stracić... - nie wiedzieć kiedy, zaczął się modlić. Co innego mógł zrobić w takim momencie?

Każda sekunda zdawała się być wiecznością. W ciągu każdej jednej zaczynał coraz bardziej panikować. Co jeśli było ich zbyt wiele aż do przyjazdu pogotowia?

W końcu jednak usłyszał syreny, a Tae wciąż wtedy oddychał. Cholernie płytko, ale oddychał.

- Dobrze się spisałeś - usłyszał nagle tuż obok siebie i spojrzał w górę na, jak się okazało, ratownika. - Na "trzy" zabierzesz rękę, dobrze?

Skinął głową, przełykając ślinę.

- Raz...

Ręce miał jak z waty, bał się, że nie wykona dobrze polecenia.

- Dwa...

Panika, panika, PANIKA.

- Trzy!

Zabrał szybko dłoń, a ratownik natychmiast na jej miejsce przycisnął mocno opatrunek. Odskoczył do tyłu, by zrobić lekarzom miejsce. Teraz mógł tylko obserwować.

Kolejni ratownicy wyciągnęli z karetki nosze i położyli je obok Tae. Inny mężczyzna wyjął z torby maskę tlenową i założył ją chłopakowi na twarz. Po chwili nagle przenieśli go na nosze, a potem do karetki.

- Jesteś z rodziny?

Odwrócił się w stronę ratownika, który zadał mu to pytanie.

- T-tak - skłamał szybko, a mężczyzna wskazał ręką na drzwi karetki.

- Wskakuj.

Zrobił to, co mu kazano, a po chwili drzwi się zatrzasnęły i ruszyli. Miał straszną ochotę złapać Tae za rękę, ale nie zrobił tego, by nie przeszkadzać lekarzom. Nie chciał patrzeć w jego stronę, gdyż nawet na widok zwykłego założenia wenflonu robiło mu się słabo. Zamiast tego starał się zachować spokój, by nie pomylić się, gdy ratownicy zadawali mu pytania o przykładowo grupę krwi Tae.

- AB - odpowiedział szybko, co prawdopodobnie do tej pory uratowało chłopakowi życie.

***

"Nie wrócę dzisiaj do domu" - napisał w sms'ie do mamy. Nie miał siły tłumaczyć jej dlaczego, toteż wyciszył telefon, by nie czuć w kieszeni irytujących wibracji. Dobrze wiedział, że ją zmartwił, ale naprawdę nie miał głowy do tego, by z kimkolwiek rozmawiać, pomijając lekarzy.

- Wiadomo już coś?! - krzyknął za pierwszym lepszym mężczyzną, który wyszedł z sali operacyjnej, jednak usłyszał tylko krótkie "nie przeszkadzaj". Do tej pory dowiedział się jedynie, że lekarzom udało się zatamować krwawienie z szyi Tae. Krążył więc ze zdenerwowania korytarzem w tę i z powrotem, czekając, gdyż niczego więcej nie był w stanie zrobić.

- Seokjin? - usłyszał niespodziewanie za swoimi plecami. Odwrócił się w stronę znajomego głosu. Cholera... Był to wujek Tae, który to pracował w tym szpitalu. - Co się stało?

Chciał coś odpowiedzieć, ale nie mógł. Słowa jakby ugrzęzły mu w gardle. Zresztą co miał mu powiedzieć? Że przez niego jego siostrzeniec miał operację i nie było wiadomo, czy przeżyje?

- Gdzie Taehyung? - zapytał mężczyzna. Chyba był już przyzwyczajony, że zawsze widział ich razem.

Jin nie odpowiedział, wskazał tylko drżącą ręką na duże drzwi naprzeciwko. Wyraz twarzy lekarza momentalnie się zmienił. Zostawił chłopaka i pobiegł we wskazane miejsce. Pielęgniarki nie wpuściły go jednak do środka. Zaczął krzyczeć na cały korytarz, ale to nic nie dało. Jako członek rodziny Tae, nie mógł tam wejść. Podenerwowany, mógłby mu wtedy tylko bardziej zaszkodzić.

Udało mu się jednak uzyskać trochę informacji.

- Ma pęknięte kilka żeber - mówił po chwili Seokjinowi, który z każdym słowem bał się coraz bardziej. - Krwiak w głowie i strzaskany krąg szyjny. Na razie wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną.

- Wyjdzie z tego? - zapytał Jin, roztrzęsiony. Tylko na tej informacji najbardziej mu zależało.

- Nie wiem - powiedział cicho mężczyzna. - Pierwsza noc będzie decydująca.

Seokjin nawet nie zauważył, gdy po jego twarzy kolejny raz spłynęły łzy.

don't leave me behind | chat | taejinWhere stories live. Discover now