LXXII

259 30 4
                                    

Po długim dla chłopców tygodniu, w którym nie mieli okazji się zobaczyć, wreszcie nadszedł weekend. Tym razem wypadła kolej Seokjina na przyjazd do drugiego. Chłopak nie był z tego zadowolony, gdyż ze względu na jego ojca, nie czuł się w Seulu zbyt swobodnie. Nie protestował jednak. W końcu chłopcy i tak nie wychodzili z domu zbyt często, tym bardziej w tak srogą, tegoroczną zimę. Obaj kochali słońce i nienawidzili zimna, dlatego niemalże nigdy nie można było zobaczyć ich lepiących bałwana, rzucających się śnieżkami czy po prostu przechadzających się po parku o tej porze roku. Jedyne, co podobało im się w zimie, to wyglądanie przez okno i obserwowanie spadających z nieba płatków śniegu. Z tym jednym stwierdzeniem zdecydowanie się zgadzali - zima była najpiękniejszą z wszystkich pór roku.

- O czym myślisz? - mruknął Taehyung, wlepiając spojrzenie w młodszego. Od kilku dobrych minut siedzieli (a właściwie robił to tylko Jin, gdyż starszy leżał na kanapie z głową na jego kolanach) w całkowitej ciszy.

- Nie wiem - odparł zgodnie z prawdą. Jego myśli strasznie się plątały i nigdy nie zatrzymywały się na jednej konkretnej. Myślał, rozkojarzony, o wszystkim na raz, a jednocześnie cholernie intensywnie o niczym. Nawet nie umiałby tego nikomu wytłumaczyć.

Przeczesał dłonią włosy Tae, a ten lekko się uśmiechnął.

- Jak to jest, że robiąc ciekawe rzeczy, ale będąc bez ciebie czuję się dziwnie pusty i znudzony, a będąc z tobą mogę nie robić nic i czuć się dobrze?

Seokjin na to stwierdzenie również się uśmiechnął, ale niczego nie odpowiedział, wzruszył tylko ramionami. Odpowiedź nasuwała się im obu sama, ale była tak prosta, że nagle zaczęła wydawać się niewłaściwa. Jin stwierdził, że to tak samo jak z matematyką. Jeśli coś było zbyt łatwe, najczęściej oznaczało to, że robił to źle.

- Mama chciała, żebyśmy ubrali choinkę - powiedział nagle Tae. - Idziemy?

- Okay - zgodził się młodszy, po czym obaj wstali. Drzewko było już postawione w salonie, trzeba było jedynie założyć na nie ozdoby.

A śmiechu było przy tym co nie miara.

- Nie masz w ogóle gustu - stwierdził Seokjin, gdy zobaczył, w jaki sposób Tae postanowił udekorować jedną stronę choinki. Połączył dwa kolory bombek, jakimi były zielone i czerwone, co okropnie się ze sobą gryzło. Jemu to jednak nie przeszkadzało.

- Nie pierdol, jest dobrze - odparł starszy, kontynuując swoje dzieło. Artystyczna dusza Jina nie mogła jednak pozwolić na coś takiego. Po długiej kłótni stwierdzili, że udekorują choinkę na niebiesko i srebrno. Drzewko było dość wysokie, sięgało niemal do sufitu, toteż Seokjin, jako ten fizycznie silniejszy, podniósł Tae, by ten założył gwiazdę i resztę bombek na górnej części. Wystarczył jednak jeden niewłaściwy ruch starszego, by obaj się przewrócili i narobili strasznego hałasu. Na szczęście nikogo oprócz nich nie było w domu.

- Auć - jęknął Jin, oglądając z niezadowoleniem rękę, na którą upadł.

- Przepraszam - powiedział Tae, schodząc z chłopaka. Dotknął ostrożnie jego przedramienia, a ten od razu syknął. - Aż tak cię boli?

- Trochę.

- Pewnie jest złamana - zawyrokował starszy, patrząc na chłopaka ze współczuciem. - Postaraj się nią nie ruszać, dobrze?

- Nawet przez myśl mi to nie przeszło - skrzywił się Seokjin.

- Chodź - powiedział Tae i pomógł mu w miarę bezboleśnie wstać. Potem chwycił go za nieuszkodzoną rękę i zaczął prowadzić go do przedpokoju.

- Dokąd idziemy?

- To chyba jasne - stwierdził Taehyung, pomagając mu założyć kurtkę. - Do szpitala, ktoś musi ci to opatrzyć.

I jak powiedział, tak też się stało. Już w szpitalu okazało się, że ręka nie była złamana, a jedynie trzaśnięta. Lekarz założył chłopakowi opatrunek i pozwolił wrócić do domu. W przeciwieństwie do Tae, który chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Siłą zmusił Jina, by ten w końcu zbadał sobie krew. Już przy pobieraniu trzymał go za rękę, gdy ten drżał ze strachu. Miał mocno zaciśnięte powieki i zęby, ale gdy wyszedł z gabinetu, poczuł ulgę. W końcu to zrobił i już nie musiał się tego bać, gdyż Taehyung miał wreszcie dać mu spokój.




A/N:

Dzisiaj miało nie być rozdziału, ale jako że pierwszego grudnia obchodzony jest międzynarodowy dzień walki z AIDS, czułam się w obowiązku coś wstawić.

Dzisiaj miało nie być rozdziału, ale jako że pierwszego grudnia obchodzony jest międzynarodowy dzień walki z AIDS, czułam się w obowiązku coś wstawić

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nośmy dziś czerwone kokardki na znak akceptacji osób zarażonych HIV i chorych na AIDS. Ta na zdjęciu jest moja. 😀

don't leave me behind | chat | taejinWhere stories live. Discover now