Rozdział 6

11.7K 424 124
                                    

Widziałam cały rozmazany świat, próbowałam złapać powietrze, ale coś marnie mi to szło.

Wbiegł ktoś jeszcze do pokoju, podbiegł do mnie

-Cornelia słyszysz mnie!- znałam ten głos i to dobrze, był taki ciepły, pełen troski i bólu.

Poczułam, że unoszę się nad ziemią, pewnie wziął mnie na ręce. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach, że nic mi już nie grozi.

Później nastała tylko ciemność.

***
Słyszę w oddali głosy, co chwilę coraz głośniej, jakby ktoś przybliżał się do mnie, albo ja do niego, widzę w oddali światło.

Teraz to słyszę, że ktoś stoi nade mną, chcę otworzyć oczy ale powieki mi na to nie pozwalają, są bardzo ociężałe. Nie mogę się ruszyć w ogóle, co się ze mną dzieje, zaczynam panikować, chcę zacząć krzyczeć, ale nie daje rady może przez suchość w gardle. Co się ze mną dzieje. Głosy słyszę znów w oddali, a później cisza i ciemność.

***
Otworzyłam oczy, udało mi się wreszcie. Nie pamiętam wcześniej co się ze mną działo ale teraz obudziłam się i dałam radę otworzyć oczy.

Chciałam się podnieść co było dla mnie bardzo trudną czynnością, sama nie wiem dlaczego. Leżałam na dwuosobowym łóżku, było mi tak wygodnie, pokój był szary, po oby stronach znajdowały się szafki nocne. Naprzeciwko mnie szafa i komoda, a po prawej stronie drzwi, a dalej następne. Zapewne jedne prowadzą do łazienki.

Powoli spróbowałam się jeszcze raz podnieść i udało się. Wstałam i chciałam się udać do drzwi, ale nagle zakręciło mi się w głowie, tak że upadłam na podłogę. Mam nadzieję że nikt nie usłyszał.

Ale nadzieja matką głupich, po chwili usłyszałam przekręcanie kluczyka w zamku, po czym drzwi się otworzyły.

Spojrzałam do góry i nie mogłam uwierzyć.

-Joe- powiedziałam po cichu ze zdziwieniem.

-Widzę, że wreszcie wstałaś mała- uśmiechnął się jak zwykle ciepło.

Podszedł do mnie i pomógł mi wstać, po czym usiadłam na  łóżku.

-Co ty tu w ogóle robisz?

-No jak to co zajmuję się tobą.- powiedział znów z uśmiechem.

-A tak na serio?

-Tak na serio Nathan prosił mnie żebym się tobą zaopiekował.- przecież nie jestem małym dzieckiem...

-A właśnie, gdzie on jest?

-A co stęskniłaś się za nim?

-No co ty nigdy w życiu.

-Musiał pojechać załatwić ważne rzeczy, David mu kazał.- pokiwałam głową, na znak że rozumem.

-A ile spałam i co w ogóle się stało?

-Spałaś dwa dni. Tom cię tak przydusił, że prawie wylądowałaś nam na tamtym świecie. Już nigdy mnie tak nie strasz mała.

-Ok- zaśmiałam się.

-A ten cały Tom, gdzie jest?- zapytałam z obojętnością.

-Też gdzieś poszedł coś załatwić. Ale uważaj na niego, on jest bezwzględny.

-Wiem, wkurzyłam go trochę ostatnio.

-No trochę bardzo.- zaczęliśmy się śmiać oboje. Joe jest jako jedyny inny od nich, umie zrozumieć i pocieszyć człowieka.

-Joe?

-Tak?

-Dlaczego mnie porwaliście znów?

-To już musi ci wytłumaczyć Nathan.- kiwnęłam głową.

-Jesteś głodna albo chce ci się pić?

-Szczerze to zjadłabym coś.- powiedziałam po cichu.

-To chodź.- wstał i udał się do drzwi. Po chwili ja za nim. Otworzył drzwi

-Panie przodem- uśmiechnął się.

-Dzięki

Skręciliśmy w prawo i zeszliśmy schodami w dół. Ciekawe gdzie prowadzi korytarz w lewo. Od razu przy schodach po lewej stronie znajdowała się duża kuchnia.

-Na co masz ochotę?

-W sumie obojętne mi to.- usiadłam przy wysepce i obserwowałam ci robi Joe.

Po chwili położył przede mną talerz kromek i herbatę.

-Dziękuję- uśmiechnęłam się.

Po skończonym posiłku wstawiłam naczynia do zmywarki, chciałam poszukać Joego, ale usłyszałam otwieranie drzwi, a po chwili ujrzałam Toma cała zesztywniałam.

Kiedy mnie ujrzał od razu na jego twarzy zagościł uśmiech. Niby taki przystojny, a jaky jakaś dziewczyna wiedziała jak ma charakter to od razu by podziękowała.

Jakbym miała wybierać pomiędzy Nathanem, a Tomem to chyba bym wolała Nathana. Obaj są przystojni i to bardzo, ale jednak Toma bardziej się boję. Jesteś Cornelia o czym ty myślisz, to są moi porywacze i na żadnego z nich nie mam ochoty patrzeć.

-Wiem, że jestem taki przystojny, że nie możesz oderwać ode mnje wzroku- wyrwał mnie z zamyślenia, jak zwykle jego chytry uśmieszek nigdy go nie opuszczał.

-Chciałbyś- pokazywałam obojętną.

Zaczął podchodzić do mnie a ja cofałam się w tył, ale niestety jak zwykle musiałam poczuć za sobą ścianę. Piepszona ściana, szkoda że nie umiem przenikać, już dawno by mnie tu nie było.

-I co myszka w pułapce- był już na wyciągnięcie ręki.

-------------------------------------------------------

Siemka! Dodaje kolejny rozdział mam nadzieję, że się spodobał! Dziękuję bardzo za gwiazdki i komentarze! ❤ Co wy na to żebym dodała obsadę?

Nieznajomy 2Where stories live. Discover now