Rozdział 34

7.9K 343 76
                                    

Podniosłam rękę i zamachnęłam się, ale niestety uprzedził mój ruch i złapał mnie mocno za dłoń

-Odważna stałaś się bardzo- wypowiadając te słowa sam mnie uderzył w twarz, moje ciało chciało upaść, ale on mu na to nie pozwolił, przytrzymując mnie za gardło

-Ale popracujemy nad tym- zaczął mnie unosić do góry, nie dotykałam już podłogi, ja wisiałam i się dusiłam, próbowałam nabrać chociaż trochę powietrza do płuc. Złapałam go za rękę, jakby jakoś miało mi to pomóc, próbowałam go od siebie oderwać

-I twoja odwaga jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknie- puścił mnie, upadłam, zaczęłam kaszleć i nabierać powietrza tyle ile potrafiłam.

Kucnął przede mną, ręką podniósł mój podbródek, tak abym spojrzała mu w oczy 

-Jeśli będziesz grzeczna, to powiedzmy że nic nie zrobię twoim rodzicom, dobrze?

Kiwnęłam głową na tak

-Grzeczna dziewczynka- uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku  

-Sam weź ją zaprowadź do rodziców

-Ok

Podszedł do mnie, chwycił za rękę i pociągnął do góry, abym wstała.

-Puść mnie, umiem chodzić- wyrwałam się z jego uścisku i poszłam w stronę salonu, szedł krok w krok za mną, czułam jego wzrok, który wypalał we mnie dziurę.

Weszłam do pokoju i spojrzałam w stronę rodziców, mama była cała zapłakana 

-Nic mi nie jest mamo- uśmiechnęłam się w jej stronę i usiadłam naprzeciwko niej na krześle.

Tak naprawdę bałam się bardzo, martwiłam się co z nami teraz będzie, ten koszmar z przed paru lat wrócił i uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Na dodatek nie mogę tego zrozumieć jak Sam mógł tak postąpić wobec mnie, przecież ja kochałam go nad życie, a on wbił mi nóż w samo serce, czyli co nigdy mnie nie kochał? Słowa wypowiadane przez niego były jednym wielkim kłamstwem? Nie mogę tego dopuścić do swojej świadomości, nie chce wierzyć w to. A może go zaszantażowali? Dlaczego ja go w ogóle bronię? Przecież jeśli by nie chciał nie zrobiłby tego, albo chociaż mnie ostrzegł...

-Cornelia?- z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy 

Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jej stronę, ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było w pomieszczeniu, oprócz naszej trójki.

-Tak mamo?

-Rozwiąż mnie

-Mamo to jest zły pomysł

-Szybko Cornelia- ponaglała

Popatrzyłam na tatę tylko kiwnął głową, już chyba jest tak zdeterminowany, że nie wie co robi
Podeszłam do mamy i zaczęłam odwiązywać sznury.

Nagle poczułam z tyłu głowy metalowy przedmiot

-Razdzę ci tego nie robić kochanie- cała zesztywniałam

Puściłam liny, wstałam i odwróciłam się w jego stronę.

-Siadaj- wskazał bronią na krzesło

Mówiłam, że to zły pomysł. Podszedł do mnie i chwycił za włosy

-Miałaś być grzeczna

Kątem oka zobaczyłam, że mamie udało się wyswobodzić ze sznurów.

-Przepraszam- muszę naciągać naszą rozmowę

-To się nie powtórzy- mama wstała po cichu i zaczęła iść w stronę przedpokoju

Skrzywił się, odwrócił do tyłu

-Mamo uciekaj!- krzyknęłam, a ona zaczęła biec

-Suka!- krzyknął w moją stronę, chciał pobiec za nią, ale wskoczyłam na plecy i mu to uniemożliwiłam

-Sam!- krzyknął

Trzymałam go najmocniej jak potrafiłam, usłyszałam krzyk mamy, to wszystko tak szybko się działo. Uderzył mną z całej siły o ścianę i z bólu puściłam go, upadłam.

Sam przyprowadził mamę, drugi mężczyzna wyciągnął broń zza paska, podszedł do mamy

-I co ja mam z wami zrobić? Trzeba was jakoś ukarać?- przyłożył jej pistolet do skroni

-Miałaś być grzeczna obiecałaś kochanie

-Nathan proszę cię nie rób je krzywdy, zabij mnie, ale ją zostaw- wstałam spanikowana

________________________________________

Dziękuję za komentarze i gwiazdki oraz motywację do dalszego pisania! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale miśki!

Nieznajomy 2Donde viven las historias. Descúbrelo ahora