osiem

1.7K 150 14
                                    

- Kochanie, zgódź się. - próbowałam nakłonić Leona, aby ten poszedł ze mną do małego klubu w centrum.

- Luna, wiesz, że tego nie lubię. - jęknął, chowając głowę w poduszkę. Wydęłam dolną wargę i szturchnęłam go w bok.

Od naszej kłótni minęły trzy dni. Po spacerze z Matteo od razu wróciłam do pokoju, gdzie zastałam już Leona. Siedział na łóżku z bukietem kwiatów i wystukiwał coś na swoim telefonie. Gdy mnie ujrzał, od razu rzucił się w moją stronę z przeprosinami. Zrobiłam to samo, przez co kamień spadł mi z serca. Poczułam ulgę, ale także małe zaniepokojenie. Resztę dnia spędziliśmy na spacerowaniu po pięknej Florencji, a wieczorem kochaliśmy się namiętnie. Brunet szybko zasnął, a ja leżałam i zastanawiałam się nad nami. Kochałam Leona. Naprawdę go kochałam i cieszyłam się na myśl, że będę jego żoną. Niektórzy mówili nam, że to za wcześniej, że jesteśmy młodzi i powinniśmy jeszcze korzystać z życia. Jednak ja jestem zadowolona z tego, co mam — nic bym nie zmieniła.

- No proszę. Tylko na dwie godzinki! - usiadłam na jego kolanach. - Potrzebujemy tego.

- Nie ja, tylko ty. - mruknął, na co westchnęłam.

To była jedna z niewielu różnic dzielących nas. Leon nie należał nigdy do tych towarzyskich osób. Zawsze wolał wychodzić gdzieś z małą grupką znajomych lub nawet sam. Ja za to kochałam imprezy. To nie tak, że ciągle wychodziłam i się upijałam do nieprzytomności, nie. Uwielbiałam tańczyć i spędzać czas z innymi ludźmi. Czasem z takimi bardziej się dogadasz niż z najbliższą rodziną. Kiedy poznałam Leona, zmieniło się to. Dziewczyny narzekały i nawet narzekają do tej pory, że Balsano robi ze mnie nudziarę. Ograniczyłam prawie do maksimum swoje wypady ze znajomymi, to prawda, ale za to przyłożyłam się do nauki i skończyłam studia z wysokim wynikiem.

- Dobra, jak chcesz. Pójdziemy tylko we dwójkę. - wzruszyłam ramionami i podniosłam się z łóżka.

- Jak to 'we dwójkę'?

- No ja i Matteo. Też chciał iść. - powiedziałam obojętnie, podchodząc do szafy. Przeglądnęłam wszystkie swoje ubrania, by znaleźć coś odpowiedniego. Wyciągnęłam jeden wieszak, na którym wisiała sukienka w kolorze wiśniowym. Była dosyć obcisła i sięgała do połowy ud. Dekolt miała dosyć mały, więc postanowiłam ją ubrać. Dobrze, że wrzuciłam ją do swojej walizki w ostatniej chwili.

- Matteo? - powtórzył za mną z nutką gniewu w głosie. Wiedziałam, że się wkurzy, jak mu o tym powiem i zmieni swoje zdanie.

Dwa dni wcześniej, Matteo przyszedł do mnie i przeprosił za swoje zachowanie dnia poprzedniego. Po długim proszeniu uległam mu i wybaczyłam. Zaproponował też, abyśmy poszli do klubu, na co się chętnie zgodziłam. Dawno nie byłam na żadnej zabawie i musiałam to zmienić.

- No. - przytaknęłam, odwracając się w jego stronę. - Jak myślisz? Mogę ją ubrać? - przyłożyłam materiał do swojego ciała. Zauważyłam, jak Leon zaciska dłonie w pięści.

- Idę z wami. - burknął, ignorując moje pytanie. - Nie pozwolę, aby ten idiota kręcił się wokół ciebie, kiedy mnie nie ma.

Uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona z siebie. Wiedziałam, że to na niego zadziała. 

•••

Nudny i nic nie wnoszący, ale wybaczcie mi to.

𝐋𝐄 𝐈𝐓𝐀𝐋𝐈𝐀𝐍𝐄 𝐄 𝐋'𝐀𝐌𝐎𝐑𝐄 ─ 𝐥𝐮𝐭𝐭𝐞𝐨 [𝟏]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz