trzydzieści jeden

1.5K 186 187
                                    

Przytuleni wyszliśmy z kamienicy późnym wieczorem. Mówiłam Matteo, że musimy wrócić wcześniej, aby nic nie podejrzewali, jednak ten nie chciał mnie wypuścić z mieszkania. Wolnym krokiem oboje ruszyliśmy w stronę samochodu. Nie byłam gotowa na powrót do mojej szarej rzeczywistości. W towarzystwie Włocha czułam się naprawdę dobrze, określę to nawet, że jak w domu.

- Nie chcę wracać. - wymruczałam, kiedy znaleźliśmy się w samochodzie.

- Uwierz, ja też. - chwycił moją dłoń. - A co z jutrem?

- Wiesz, że będę zaję... - zacięłam się. Został tylko dzień do ślubu. - ... ta. - dokończyłam, ściszając głos.

- I chcesz to zakończyć? - zadał pytanie, którego najbardziej się obawiałam.

- Możemy na razie nie rozmawiać o tym? Proszę. Zostawmy to na jutro. - zacisnęłam usta w linie. Sama nie wiedziałam, co mam zrobić.

Tak jak wcześniej się umówiliśmy, Matteo wysadził mnie w centrum miasta i sam pojechał do domu. Nie chcieliśmy wzbudzać żadnych podejrzeń, a mi przydał się spacer. Mogłam o wszystkim pomyśleć.

Ten dzień był wspaniały. Czułam się w końcu taka wolna, nic nie ciążyło mi na ramionach. Nie żałuję niczego, co się stało tego dnia — nawet tego, że skończyłam z brunetem w łóżku. Matteo był delikatny i skupiał całą uwagę na mnie. W tamtym momencie poczułam się naprawdę jak kochana kobieta. Zagryzłam wargę, powracając myślami parę godzin wstecz. Jego palce, dotyk i słowa, które szeptał mi do ucha...

Nie chciałam, aby było to jednorazowe. Co miałam zrobić? Łatwo jest powiedzieć, żebym uciekła z nim do Anglii lub do Ameryki. Lecz to nie jest takie proste. Szczególnie gdy jest się osobą, od której każdy oczekuje, że będzie najlepsza we wszystkim.

Gdy dotarłam do domu, od razu rzuciłam się na łóżko. Zdawkowo odpowiadałam na pytania Leona, który wyglądał na niezaspokojonego moim zachowaniem. W końcu następnego dnia miałam go poślubić i zamiast być szczęśliwa to wyglądałam jak siedem nieszczęść.

Ale co miałam poradzić na to, że zakochałam się w jego młodszym bracie?

•••

Przez kolejny dzień próbowałam unikać Matteo. Wiem, że szukał mnie i chciał porozmawiać. Nie byłam w stanie stawić jeszcze jemu czoła.

Leżałam na brzuchu na łóżku i przeglądałam magazyn. Nie mogłam na niczym się skupić, co Leon od razu zauważył.

- Co ty jesteś taka rozkojarzona?

Spojrzałam na niego i zagryzłam dolną wargę. Wzruszyłam ramionami.

- Może to przez jutrzejszy dzień.

- Już nie mogę się doczekać. - uśmiechnął się i położył się obok, kładąc jedną dłoń na dole moich pleców. - Jutro będziesz oficjalnie panią Balsano.

Tylko czy ja tego chcę.
Chcę?

- Ja też. - uśmiechnęłam się niemrawo. Wstałam szybko z materaca i poprawiłam sukienkę. - Pójdę się przejść. - oznajmiłam.

- Poczekaj, mam dla ciebie niesp...

- Później, okej? - przerwałam. - Teraz chcę pobyć sama. - po tych słowach wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami.

Musiałam natychmiast wydostać się z tego domu. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę ogrodu. I pomyśleć, że za dwadzieścia cztery godziny miejsce to będzie przepełnione gośćmi. Nie mogłam już siebie wyobrazić, jak stoję na ślubnym kobiercu z Leonardem i przysięgam mu miłość oraz wierność.

Ale przecież muszę, nie można tego odwołać.

- Luna! Poczekaj!

- O nie. - mruknęłam pod nosem, przyśpieszając kroku. Na moje nieszczęście brązowooki szybko do mnie dobiegł i złapał za ramię, nie pozwalając mi uciec.

- Szukam cię cały dzień. - odetchnął. - Muszę z tobą pilnie porozmawiać.

- O co chodzi? - unikałam jego wzroku. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że to koniec.

- O nas. Nie pozwolę ci poślubić mojego brata. - powiedział stanowczo.

- Matteo...

- Nie, posłuchaj mnie. Oboje wiemy, że od pierwszego dnia coś między nami się działo. Może nasze relacje nie były na początku jakoś przyjemne, a ja potrafiłem zachować się jak cham, ale ja już tak mam. W prawdziwym związku byłem tylko raz i to bardzo krótko. To, co do ciebie czuję, jest naprawdę silne i nie chcę pozwolić temu uciec. Dlatego błagam cię, nie wychodź za Leona. Widzę, że nie jesteś z nim szczęśliwa, nie czujesz do niego tego, co do mnie.

- To nie jest takie proste, Matteo. - potrząsnęłam głową.

- Ależ jest, kochanie. - powiedział miękko, zbliżając się do mnie i obejmując dłońmi moją twarz. - Uciekniemy stąd razem, nawet w tej chwili.

- Ty nie rozumiesz...

- To mi wytłumacz!

- Leon będzie wściekły, nie zrozumie tego.

- To wolisz z nim się męczyć?

- Moja rodzina...

- Pieprzyć ich, liczy się twoje szczęście.

Popatrzyłam w jego oczy i to było moją zgubą. Jak mogłam mu odmówić? On był taki dobry i kochany, nie mogłam go tak zranić.

- Matteo, ja...

•••
xhsjdidbfi ten rozdział jest beznadziejny, ciężko mi się go pisało.
A więc — do końca został tylko jeden rozdział i epilog... damn to już prawie koniec!

A więc tym razem tu podziała wasza siła:
• 100 gwiazdek
• 100 komentarzy
i kolejny rozdział będzie wasz.

Buźki x

𝐋𝐄 𝐈𝐓𝐀𝐋𝐈𝐀𝐍𝐄 𝐄 𝐋'𝐀𝐌𝐎𝐑𝐄 ─ 𝐥𝐮𝐭𝐭𝐞𝐨 [𝟏]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz