szesnaście

2.1K 163 67
                                    

Powrót do domu był jednym z najbardziej niezręcznych chwil w moim życiu. Po załatwieniu sukni pojechaliśmy odebrać z poczty potwierdzenia dotyczące przybycia na ślub. Matteo po wszystkim zawiózł mnie pod sam dom i żegnając się, jak gdyby nic się nie stało, odjechał załatwiać "swoje sprawy".
Po jego słowach czułam, jakbym miała kamień na sercu. Czy on powiedział, że zazdrości Leonowi... mnie? Czy może chodziło mu o to, że w końcu jego brat się żeni, a on nadal jest sam?
I jeszcze ten sposób, w jaki się na mnie patrzył. Wiem, że to głupie, i wiem, że to brat mojego narzeczonego, ale... nigdy w życiu nie poczułam się tak, jak w tamtym momencie. Przypatrywał się mnie, jakbym była czymś najpiękniejszym na świecie.

Weszłam do domu, z którego wydobywały się piękne zapachy. Od razu zaburczało mi w brzuchu. Nawet nie miałam, kiedy zjeść na mieście. Gdy zjawiłam się w kuchni, od razu podbiegła do mnie Aurora i przytuliła się mocno. Uśmiechnęłam się do niej czule i kucnęłam, aby oddać uścisk.

- Ciao, Luna. - wyszczerzyła w moim kierunku ząbki i zaraz pobiegła z powrotem do stołu.

- Hej Luna, wróciłaś! - Greta wytarła brudne ręce o fartuszek. - I jak? Załatwiliście to, co trzeba?

Kiwnęłam głową, podchodząc do kuchennej wysepki.

- Tak. Został nam tylko ten wystrój. - zanurzyłam palec w kremowej masie i oblizałam go. - mm, to jest pyszne.

- Poczekaj, jak ciasto będzie już gotowe. - zachichotała. - A wiesz, ile będzie gości?

Wyciągnęłam z torebki gruby plik listów i pomachałam nim.

- Będę liczyć. Leon już jest?

Greta pokręciła głową przecząco.

- Był, ale pojechał z powrotem. Ostatnio chyba coś się ciągle mijacie, co? - uśmiechnęła się delikatnie, zerkając kątem oka na młodszą siostrę.

- Jestem pewna, że po ślubie będziemy mieć siebie dość. - zaśmiałam się lekko, odpychając się od blatu. Wyszłam po schodach do mojego i Leona pokoju i padłam na miękki materac. Teraz musiałam zająć się przeglądaniem tych wszystkich listów.

Związałam włosy w kucyka i przebrałam się w wygodne dresy. Usiadłam z powrotem na łóżku z grubym plikiem listów i zaczęłam wszystkie czytać po kolei.

- Och, przynajmniej nie będę zmuszona jej oglądać. - mruknęłam pod nosem, kiedy przeczytałam, że moja ciotka, wuj oraz najukochańsza kuzyneczka jednak nie przyjadą. Jaka szkoda — chciałabym w sumie zobaczyć, jak toczy pianę z ust o to, że pierwsza wychodzę za mąż. Zawsze się ze mnie naśmiewała, że nigdy nikogo sobie nie znajdę, a tu nagle, proszę, niespodzianka.

Nawet nie zwróciłam uwagi na to, jak czas szybko zleciał. Kiedy kończyłam swoją pracę, Leon w końcu zjawił się w pokoju, z ogromnym bukietem kwiatów. Mój uśmiech pojaśniał na ten widok i szybko wstałam z miejsca, podbiegając do bruneta.

- A to z jakiej okazji? - spytałam, z zachwytem oglądając bukiet stworzony ze słoneczników oraz róż.

- Czy musi być okazja, abym kupował swojej narzeczonej kwiaty?

- Oczywiście, że nie. - stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. Przejęłam od niego bukiet i położyłam na stole, aby wypełnić wazon wodą i je tam włożyć.

- Jak ci minął dzień? - spytał się Leon, siadając na łóżku. Podreptałam do łazienki i nalałam wody do niewielkiego wazonu. Wróciłam z kryształem do pokoju i wstawiłam kwiaty do wody.

- Jakoś. Zapomniałam, że dzisiaj miałam mieć przymiarkę sukni. - usiadłam obok narzeczonego. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego, przymykając oczy.

𝐋𝐄 𝐈𝐓𝐀𝐋𝐈𝐀𝐍𝐄 𝐄 𝐋'𝐀𝐌𝐎𝐑𝐄 ─ 𝐥𝐮𝐭𝐭𝐞𝐨 [𝟏]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz