5. To jego sprawka

9 2 0
                                    


Wstałam o świcie. Wprawdzie byłam zaspana, ale wschodzące słońce zaczęło świecić na moją twarz przez jedną z licznych szczelin. Gdy się przeciągałam, zastanawiałam się, czy wczorajszy wieczór był tylko snem, ale gdy zobaczyłam mój rysunek na wierzchu, stwierdziłam, że jednak nie. Zwinęłam swoje posłanie, aby się nie zakurzyło i ruszyłam do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia z moich skromnych zapasów.

Gdy stanęłam pod drzwiami, doszła do moich uszu ożywiona rozmowa.

- Czyli Strażnicy też są na nogach - stwierdziłam w myślach otwierając drzwi.

Przy niewielkim stole siedział Cayde z Keizalem, a Arni stał przy kuchence i robił omlety. Gdy weszłam spojrzenia strażników spoczęły na mnie.

- Chyba się nie obrazisz, że zrobiłem omlety na śniadanie? - zapytał tytan podrzucając jednego na patelni.

- Nie, nawet myślałam o zrobieniu omletów - odparłam, biorąc wodę na herbatę. Jak są omlety, to czemu nie może być jeszcze herbaty?

Po chwili usiadłam przy stole.

- Jak się spało? - zagadnęłam, próbując rozładować atmosferę, która stała się napięta wraz z moim wejściem.

- Całkiem nieźle - zaczął Keizal. - I byłoby idealnie, gdyby ktoś przez resztę nocy tak nie chrapał - tu wymownie spojrzał na Arniego.

- Ja nie chrapię! - odparł oburzony.

- Nie, święty turecki - zaśmiałam się. - Też słyszałam i zastanawiam się, jak wytrzymujecie w Wieży.

- Daliśmy mu kwaterę najbardziej oddaloną od nas - odpowiedział Cayde. - Ale i tak to za wiele nie dało.

Teraz wszyscy już śmialiśmy się, oprócz Arniego, który mruczał coś pod nosem. Gdy woda przestała się gotować, wstałam i przygotowałam kubki.

- A tak z ciekawości - zaczął Cayde. - Skąd imię Falka?

- Kiedyś to było moje przezwisko, teraz część mojego dłuższego imienia - odpowiedziałam. - W skrócie brzmi tak: EmilSDF9. Emil to skrót od mojego prawdziwego imienia, SD to od shadow of death, a F to Falka.

- Gdybyś mieszkała w Wieży, to wszyscy tak by na ciebie mówili - odparł Cayde.

- Ale i tak wolę, jak mówią na mnie Falka, więc chciałabym aby tak pozostało - spojrzałam na nich znacząco, zalewając herbatę.

- Ależ oczywiście! - wykrzyknęli chórem, a Arni podał już gotowe omlety.

Ze śniadaniem uwinęliśmy się szybko. Przy okazji przyszedł Tadeusz oblizując się, co znaczyło, że i on zjadł swoje śniadanie.

Keizal zaprowadził resztę do hangaru, gdzie stał naprawiony helikopter. Mieli go wyprowadzić na zewnętrz, a ja jeszcze po drodze zabrałam swoją podstawową broń, czyli miecz, karabin zwiadowczy, snajperkę, rewolwer i nóż harcerski z dawnych lat. Przy okazji szybkim ruchem miecza ścięłam sobie włosy, tak, że sięgały mi do szyi. Gdy dołączyłam do nich, popatrzyli się na mnie zdziwieni, ale nic nie powiedzieli. Zamknęłam hangar i wsiedliśmy do helikoptera. Usiadłam na miejscu pilota, a Keizal obok mnie, jako drugi pilot. Odpaliliśmy silniki, a ja modliłam się w duchu, aby wystartował albo po drodze nie rozbił się.

W końcu oderwaliśmy się od ziemi i polecieliśmy w stronę Ostatniego Miasta

~~~

Całą drogę lecieliśmy w milczeniu. Co jakiś czas zerkałam na wskaźnik paliwa, by wiedzieć czy mi go starczy na drogę powrotną, ale o to nie musiałam się martwić, bo po około półtorej godziny zobaczyliśmy cel.

Raz w życiu widziałam Wędrowca, ale to było z olbrzymiej odległości i widziałam jedynie jego fragment z wioski, z której musiałam wynegocjować lekarstwa dla mojej wioski. Ale teraz to, co zobaczyłam, aż zaparło mi dech w piersiach. Olbrzymie miasto rozpościerające się po całej kotlinie, nad nim górowała potężna sylwetka Wędrowca, a jeszcze bliżej ponad murem wystawała Wieża - siedziba Strażników.

Kątem oka zobaczyłam, jak Keizal na mnie zerka. Pomimo, że miał hełm, jak pozostali pasażerowie, wiedziałam, że uśmiecha się pod nosem, a pozostali pewnie czuli dumę widząc, jakie wrażenie na mnie wywarł ten widok.

- I ty mówisz, że nie chcesz tutaj mieszkać - powiedział Cayde przez słuchawki.

Prychnęłam.

- Nic mnie nie przekona do zmiany zdania - mruknęłam. - Ktoś może przekazać waszej Wieży, aby nas nie ostrzelali i bym mogła jakoś zbliżyć się, abyście mogli wysiąść? - dodałam, patrząc znacząco na Keizala.

- Oczywiście - szybko wziął komunikator i zaczął mówić do niego. - Halo, Wieża. Tu Keizal, czy słyszy mnie ktoś?

Przez chwilę panowała cisza, potem mag powtórzył komunikat, ale i tym razem nikt nie odpowiedział. Musiałam zmienić tor lotu by nie zbliżyć się w zasięg wyrzutni rakietowych. Odpowiedzieli dopiero za piątym podejściem i odpowiedziała jakaś kobieta.

- Halo. Keizal słyszę cię, gdzie jesteś? I czy pozostali są z tobą?

- Ikora? Miło cię słyszeć - odpowiedział Cayde, gdy dobrał się do komunikatora.

- Cayde? Zgaduję, że z wami jest też ten Arni. Dobrze, gdzie jesteście? - nie czekając na odpowiedź zapytała jeszcze.

- Widzisz ten śmigłowiec, który krąży od pięciu minut? To my w nim jesteśmy - powiedział Exo.

- Co wy robicie w tym zabytkowym gracie? - odezwał się nowy głos należący do mężczyzny.

Zmarszczyłam brwi. Poczułam się urażona, że mój sprzęt, który naprawiłam razem z Keizalem dzisiejszej nocy, nazwał zabytkowym gratem. Zacisnęłam wargi. Lepiej się nie odzywać.

- Powiemy ci później - wtrącił Keizal. - Na razie, chcemy zgodę na zbliżenie się do placu głównego, byśmy mogli wysiąść.

- A co ze śmigłowcem? Ma ustawiony autopilot i wróci na swoje lotnisko? - zapytał ten sam ignorant.

- Zavala. Lepiej nie żartu sobie w tym momencie - zaczął Arni, ale gestem kazałam mu się zamknąć. Nie chciałam, by dowiedział się o mnie czegokolwiek w mojej obecności.

- No dobrze - mruknął. - Możecie podlecieć, ale potem macie mi wszystko wyjaśnić - rozłączył się.

- Dobra, wskażcie mi umiejscowienie tego placu, zbliżę się, znikam i zapominacie o moim istnieniu - powiedziałam ponuro.

Strażnicy spojrzeli po sobie, ale nic nie powiedzieli, tylko Cayde mnie kierował. Po kilku manewrach, zawisłam nad placem, na którym zebrało się kilku zaciekawionych Strażników, Zavala i Ikora, których znam z opowieści Keizala. Tylko Zavalę znam od tej nie za ciekawej strony. Gdy zawisłam na odpowiedniej wysokości, cała trójka poklepała mnie po ramieniu na pożegnanie i wyskoczyła. Gdy stwierdziłam, że jest już po wszystkim, poderwałam się w górę i ruszyłam w drogę powrotną.

Ostatni raz zerknęłam na Wędrowca, aby mieć co opowiadać dzieciom w wiosce, gdy nagle poczułam w głębi siebie jakieś wezwanie, wezwanie, którego nie mogłam zrozumieć. Mój oddech przyspieszył, miałam wrażenie, że otrzymałam jakieś pragnienie, które paliło moją duszę. Jakby obudziła się we mnie jakaś cząstka, o której nie miałam pojęcia. Zapadłam w trans, pomimo ogromnego wysiłku nie mogłam oderwać wzroku od Wędrowca, który emanował jakąś dziwną energią i napięciem, które przeszywało mnie jak pocisk.

Nagle odezwał się alarm. Cały trans znikł, jakby go nie było, a ja wzięłam głęboki haust powietrza, jakbym wynurzyła się z wody. Teraz zobaczyłam, że cały system przestał działać. Nie mogłam uwierzyć, że to stało się tak nagle i tym bardziej, kiedy był ten dziwny trans. Zaklęłam szpetnie widząc, że szybko tracę wysokość i, że za chwilę rozbiję się o skały u podnóża jednego ze szczytów okalających kotlinę. Rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie na Wędrowca i pomimo, że był wielką, lewitującą, białą kulą wiedziałam, że to jego sprawka.


Jak zapewne wszyscy wiedzą Zavala potrafi być irytujący. A po za tym... To wszystko wina Wędrowca!

Destiny Ścieżki PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now