Rozdział 5

3.1K 289 279
                                    



-Długo to jeszcze będzie trwać?- zapytałem znudzony. Siedzieliśmy już tutaj z godzinę, w ciszy i Louis złowił tylko dwie ryby! A ja dalej nic... a nie, przepraszam, złowiłem puszkę. Nawet nie wiem co ona robi w środku lasu.

-Nie trzymam cię tu Harry. Chcę mieć co jeść.- westchnął.

-Dwie ryby ci nie wystarcza?

-Dzielę się z psem jeszcze. Wystarczą, ale chcę mieć zapasy. Możemy iść teraz po jajka jeśli chcesz.- wskazał na jakieś wielgachne drzewo.

-Mam tam wejść?- zapytałem niepewnie. Nie mogę przed nim wyjść na jakiegoś bojaźliwego frajera.

-Nie wiem, jeśli się nie boisz.- zaśmiał się i sam zwinnie wdrapał się po szorstkiej korze.

-Hej, a co z wędka?!- spojrzałem na niego.

-Nie ucieknie.- przewrócił oczami.

Obserwowałem jak w szybkim czasie był na sporej wysokości.

Nagle jego pies zaczął warczeć.

Poszedłem w tamta stronę upewnić się, ze to jakieś zwierze.

-Mia?- zdziwiłem się- co ty tutaj robisz?

-Zayn cię szukał, będziemy wypływać po perły.- wzruszyła ramionkami, wyciągając do mnie rączki bym ją podniósł.

Wziąłem ją na ręce i oparłem o swoje biodro.

-A ty co tutaj robisz?- zapytała bawiąc się moim dołeczkiem w policzku.

-Widziałam jak tu się zakradałeś. Mam lepszą orientację w terenie niż Zaza, więc szybko cię znalazłam... Co to?- wskazała na Dingo.

-Pies- odpowiedziałem mało inteligentnie.

-Pies? Skąd w lesie pies? Nawet my ich nie mamy.- zdziwiła się i w tym momencie przerwał jej huk łamanych gałęzi i na tyłek spadł z wysokości Louis. W rękach trzymał gniazdo z jajkami. Był cały czerwony na twarzy gdy na niego spojrzeliśmy.

-Kto to?- zapytała, obserwując go.- nie jest z naszej wioski i kradnie dobroci lasu!

-Nie kradnie, tylko szuka jedzenia. Nie ma dostępu do morza i dużej ilości ryb tak jak ty Mia.- westchnąłem kiedy szatyn w panice zostawił to co zebrał i uciekł w nieznanym mi kierunku.

-Musimy o nim powiedzieć Zayn'owi.- pokiwała głową.

-Dlaczego? On nie chce by go ktoś znał, boi się ludzi.- odstawiłem ją na ziemię i przykucnąłem przy niej.

-Musimy powiedzieć.- tupnęła nóżką- Tak trzeba.

-Zróbmy tak mała. Przyprowadzę go kiedyś na plażę z jego własnej woli. Nie chcę by się za bardzo przestraszył. Od początku był sam.- westchnąłem.

-Trzy cukierki i milczę jak grób- założyła ręce na piersi.

-Po kim ty taka cwana jesteś?- westchnąłem.

-Umowa stoi?- zapytała uśmiechając się do mnie.

-Jeśli mam trzy cukierki to stoi.- wywróciłem oczami

Dziewczynka zaśmiała się i ruszyła w stronę wioski.

-Idziesz?- zapytała odwracając się do mnie.

Spojrzałem za siebie, gdzie Louis zniknął nie tak dawno.

Westchnąłem cicho i ruszyłem do niej, łapiąc za jej rączkę.

Tahiti 🌴 ~ Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz