Rozdział 2.

3.5K 127 0
                                    

Cześć :) Jeśli to czytacie to pewnie zauważyliście, że rozdziały są bardzo krótkie. Mam nadzieję, że nie stanowi to dla nikogo problemu, bo szczerze tak jest mi wygodniej, a dzięki temu kolejne części będą ukazywały się częściej, mam nadzieję, że codziennie. Ostrzegam, że niektóre sceny są drastyczne i nie przeznaczone dla niepełnoletnich czytelników. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zachęcam do czytania i pozdrawiam :*

***************************************

Stałam przed lustrem w sypialni i uśmiechałam się sama do siebie. Nie poznawałam własnego odbicia. W nowej granatowej sukni długiej do kostek, lecz z odkrytymi ramionami, wyglądałam naprawdę dobrze. Delikatny makijaż dodatkowo podkreślał moje rysy twarzy oraz lekko falowane czekoladowe włosy do ramion. A co tam –wyglądałam zajebiście. Może to i dobrze, że zostałam zmuszona do pójścia na to wesele, bo miałam okazję, żeby poczuć się pięknie i kobieco, a to nieczęsto mi się zdarza. Na co dzień staram się nie wyróżniać, noszę wygodne ubrania, maluję tylko rzęsy tuszem i usta pomadką ochronną, a włosy staram się zawsze mieć związane, bo inaczej lecą mi do oczu, przez co nie mogę się skupić na pracy. Jestem zwyczajną dziewczyną. Mam 25 lat, ale nadal wyglądam dosyć niewinnie, a czasem wręcz dziewczęco. Mam zaledwie 160 cm wzrostu i modelką na pewno nie zostanę. Dzisiaj jednak jestem pewną siebie seksowną kobietą, która nie ma żadnych kompleksów i pragnie korzystać z życia. Tak sobie przynajmniej powtarzam. Zamykam malutką torebeczkę dopasowaną do sukni i w wysokich srebrnych szpilkach idę do salonu, gdzie czeka już na mnie wystrojony w 3-częściowy garnitur Marco. Muszę przyznać, że wygląda pociągająco.

- Ładnie wyglądasz – mówi swoim stonowanym głosem. Czuję się odrobinę zawiedziona, gdyż liczyłam na jakąś bardziej entuzjastyczną reakcję z jego strony, no ale trudno. Grzecznie dziękuję i wychodzimy przed dom, gdzie czeka już zamówiona wcześniej taksówka. Kierujemy się wprost do kościoła, gdzie ma się odbyć ślub Amandy i Simona. Na podjeździe czeka już tłum gości, w tym duża część mojej rodziny. Szczerze muszę przyznać, że nie jestem zbytnio rodzinna, dlatego też staram się unikać bliższych kontaktów z kimkolwiek, zwłaszcza że większość spośród tych osób widuję tylko na ślubach czy pogrzebach. No cóż poradzić... Chwytam Marco pod rękę i dyskretnie wchodzimy zająć już miejsca w świątyni. Ceremonia trwa blisko godzinę, potem ryż, kwiatki, życzenia, gratulacje, takie tam... W końcu docieramy na przyjęcie do restauracji. Znajduje się ona w hotelu na obrzeżach miasta. Potem toasty, jedzenie, picie, tańce i tak w kółko. Starałam się unikać członków mojej rodziny, zwłaszcza tych wszystkich wstrętnych, ciekawskich bab, patrz cioć, które tylko czerpały radość i satysfakcje mogąc mi zadać niewygodne pytania o moje zamążpójście czy planowanie dzieci. Udręka. Zmierzałam właśnie do baru po drinka, gdy nagle wpadłam na kogoś i poczułam rozlewającą się po mojej kreacji ciecz. Podniosłam wzrok i zaniemówiłam. Przede mną stał dokładnie ten sam facet, którego spotkałam kilka tygodni temu, ten blondyn. Najwidoczniej mnie rozpoznał, bo uśmiechnął się wesoło i rzekł:

- Miło mi znowu spotkać piękną kobietę. Czym sobie zasłużyłem na takie szczęście? Widzę, że dosłownie lecisz na mnie - zaśmiał się dźwięcznie, a ja stałam jak głupia i tylko się gapiłam. Co jest ze mną nie tak, że kolejny raz muszę robić z siebie idiotkę, zwłaszcza przed takim kolesiem? I na domiar złego poczułam, że moje policzki oblewają się szkarłatem. No super. Blondyn widząc moje zmieszanie dodał szybko:

- Spokojnie. Nic się nie stało. To ja się zagapiłem i dlatego się zderzyliśmy. Proszę przyjąć ode mnie drinka w ramach rekompensaty. Za suknię także chętnie zapłacę, więc proszę się nie martwić. - Już chciałam odpowiedzieć, ale uprzedził mnie Marco, który nie wiadomo kiedy i skąd znalazł się u mego boku. Spojrzałam na niego i widząc jego spojrzenie aż się wzdrygnełam. Miał mord w oczach, jakby nie wiadomo, co takiego się stało. Musiałam coś zrobić, aby odwrócić jego uwagę od stojącego przed nami blondyna.

- Kochanie, pozwól że Ci wszystko wyjaśnię. Poznaj Pana... - i tu zamilkłam, bowiem nie miałam pojęcia jak facet się nazywa.

- Logan. Colin Logan. Bardzo mi miło. - dokończył szybko podając Marcowi swą silną dłoń. Aż mi zaparło dech w piersi. Marco uścisnął rękę nowo poznanemu mężczyźnie, jednak po chwili dodał:

- Isabell, na nas już czas. Pożegnaj się i wychodzimy.

Blondas rzucił na nas niepewnie okiem i już miał coś powiedzieć, ale skinął tylko głową i oddalił się prędko. Marco z kolei szarpnął mnie w stronę wyjścia i niedługo potem byliśmy w mieszkaniu.

Ledwo przekroczyliśmy próg, a mój chłopak przyparł mnie do ściany i wrzasnął wściekle:

- Co ty odpierdalasz? Znowu znalazłaś sobie jakiegoś przydupasa? Raz już ci wybaczyłem, jednak nie będziesz mnie robić w chuja na każdym kroku, nie ze mną te numery!

- O czym ty mówisz? Ja nic nie zrobiłam.

- Nie okłamuj mnie! Wiem, że zawsze byłaś dziwką! A ja się nad tobą zlitowałem, myślałem, że przestaniesz dawać dupy na każdym kroku, ale nie! Wolisz być kurwą to nią będziesz! - te słowa zmroziły mi krew w żyłach. Nie wiedziałam, co się dzieje ani nie rozumiałam jak Marco może wygadywać takie brednie. Chciałam się wyrwać jednak chłopak trzymał mnie w stalowym uścisku.

- Nigdzie nie pójdziesz! Byłem dla ciebie dobry, ale moja cierpliwość się skończyła! Od teraz będę cię tak traktował jak na to zasługujesz! Jak zwykłą szmatę! - szarpnął mnie w stronę sypialni i rzucił na łóżko. Miałam łzy w oczach. W piersi czułam duszący ból. Chciałam go zatrzymać, ale wpadł w dziką furię. To nie był Marco – mój chłopak, którego uwielbiali wszyscy dookoła. To była bestia, a ja zaczynałam się bać jak nigdy dotąd. Szarpał moje ubrania, podarł sukienkę na strzępy i zerwał bieliznę. Trzęsłam się od płaczu i błagałam, żeby przestał, ale nic do niego nie trafiało. Próbowałam się bronić, byłam jednak za słaba. Zamknęłam oczy, gdy tylko poczułam jego ręce na moich udach. Nie chciałam więcej czuć, pragnęłam umrzeć, bo ktoś kogo kochałam, komu ufałam tak bezwzględnie właśnie mnie krzywdził. Nagle odcięłam się. Już nic nie czułam. Nie było mnie. 

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz