~52~"Będziemy razem aż do śmierci, albo i dłużej"

48 5 0
                                    

Violetta

Resztę poranka spędziłam z Diego, na rozpakowywaniu jego rzeczy. Co chwilę przychodziła Olga, pytając czy czegoś nie potrzebujemy. Chyba cieszy się że ma w domu jeszcze jedną osobę. Federico twierdzi za to że jeszcze chwila i ten dom przejmą nastolatki. Już to sobie wyobrażam. Wydawało mi się że Diego nie jest za bardzo zadowolony że mieszka ze mną, ale to pewnie z powodu mojego ojca. Jeszcze się z nim nie widział, bo wyszedł zanim pojechałam po Diego razem z Ramallo, i wróci dopiero wieczorem. Mamy więc czas by trochę się powygłupiać, bo zapewne jak wróci tata nie będzie zbyt miłej atmosfery, na pewno. Lubi Diego, to po nim widzę. Inaczej nigdy nie zgodziłby się by tu z nami zamieszkał. Z nim to jest więcej problemu niż na przykład z Federico, bo trzeba go pilnować z tymi lekami. Nie bierze jak dobrze się czuje a potem znowu wylądujemy wszyscy razem w szpitalu, podziękuje za takie coś. W południe Olga przygotowała obiad. Ja, Diego i Federico od razu zeszliśmy do jadalni. Mieliśmy jeść bez mojego ojca, więc minęło to w normalnej atmosferze. Wyobrażam sobie co będzie gdy mój ojciec wróci. Diego na pewno ma przechlapane, ja to wiem. Dziwie się dlaczego tata zrezygnował z mojej kary. Lubi Diego chociaż odrobinkę. Gdyby nie to, na pewno nie zgodziłby się by chłopak mieszkał z nami, jeszcze w pokoju obok mojego. Wyobrażam już sobie jakie odwala numery, żeby zatrzymać Diego w nocy w jego łóżku. Byle tylko go do niego nie przywiązywał. Chociaż... Ciekawie byłoby rano wejść do pokoju mojego chłopaka i zobaczyć go przywiązanego do łóżka. Na pewno nie wyrobiłabym ze śmiechu, jemu raczej tak fajnie by nie było.

Federico zaraz po obiedzie poszedł do swojego pokoju. Ja siedziałam razem z Diego w dawnym pokoju mojej mamy. Wcześniej go tu nie przyprowadzałam. Ale to jest chyba jedyne miejsce gdzie nie zajrzy mój tata, więc mamy trochę czasu dla siebie. Siedzieliśmy na ziemi, oglądając jakieś rzeczy mojej mamy. Postanowiłam mu wszystko pokazać, bo w końcu to mój chłopak. Potem Diego poszedł po gitarę (którą oczywiście musiał ze sobą zabrać, bo by bez niej nie przeżył. Cud że fortepianu nie zaciągnął). Po chwili już siedzieliśmy nadal na tej ziemi, razem śpiewając "Yo soy asi". Naprawdę lubię spędzać czas w jego towarzystwie. To wyjątkowy chłopak i każdy dobrze o tym wie. Po chwili zajrzał do nas mój tata. Zerknęliśmy na drzwi równocześnie. Tata jednak wyszedł z pokoju, widząc że nie robimy nic złego.

Diego.

Coś mi się wydaje, że teraz oboje będziemy obserwowani. Jej tata aż tak się boi że coś odwalimy? Nie... No chyba nie jest jeszcze aż tak źle. Jak na razie to tylko siedzimy i śpiewamy.

- Idź zamknij te drzwi. - powiedziałem i roześmiałem się, a Violetta natychmiast wstała. Zamknęła te drzwi tak że nie dało by rady otworzyć ich z zewnątrz. I bardzo dobrze. Trochę prywatności, nie będzie nam tu właził co 10 minut. Odłożyłem gitarę na bok.

- Żeby tylko nie wyważył tych drzwi. - powiedziałem.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Usiadłem obok niej i przytuliłem ją delikatnie. Siedzieliśmy tak dłuższy czas, milcząc. Uwielbiam jej towarzystwo i mógłbym tak z nią milczeć całe dnie. Pocałowałem ją. Uwielbiam ten jej uśmiech, który pojawił się na jej ustach zaraz po pocałunku. Ten uśmiech oznacza dla mnie że jest szczęśliwa. Szczęśliwa ze mną, a to jest dla mnie najważniejsze. Ta dziewczyna jest dla mnie całym światem. I tak zostanie już na zawsze. Dziwnie się czuje wiedząc że z naszym pechem ta historia zakończy się zbyt szybko. Mam jednak nadzieje że zakończeniem naszego związku będzie śmierć, i to moja. Rozstania sam bym nie przeżył. Bez niej każdego dnia czuje ogromną pustkę w sercu. Gdyby kiedyś ktoś powiedział mi że zostawię Elene (dawno jej nie widziałem, gdzie ją wcieło?) dla dopiero co poznanej dziewczyny, nigdy bym nie uwierzył. Kiedyś to przy niej czułem coś podobnego co przy Violettcie. Tylko uczucie do Violetty jest o wiele silniejsze. Takie które nigdy się nie zakończy. Będziemy razem aż do śmierci, albo i dłużej, jeśli istnieje coś po śmierci. Chociaż... Może jednak dopiszę nam wreszcie szczęście, i razem dożyjemy starości? Wierzyc mi się w to nie chce, ale jednak nadzieja jest.

Po chwili usiadła mi na kolanach. Siedzieliśmy tak przytuleni dłuższą chwilę. Delikatnie mnie pocałowała. Uśmiechnąłem się delikatnie. Naprawdę nie mam pojęcia co bym bez niej zrobił. Spojrzałem w jej oczy i po raz kolejny złączyłem jej słodkie usta z moimi. Całowaliśmy się tak dłuższą chwilę, aż poczułem jej zimne palce pod swoją koszulką. Spojrzałem na nią, odrywając się na chwilę.

- Tutaj? - spytałem unosząc brwi.

Rozejrzałem się dookoła. Siedzieliśmy właśnie na ziemi pod ścianą, niedaleko tego pomieszczenia był pokój Fede a jej ojciec może czatować przed drzwiami.

- A gdzie indziej? Musimy to kiedyś dokończyć. - stwierdziła.

Widzę że nie tylko ja chcę dokończyć ten wieczór, ale może nie dzisiaj... Z każdą chwilą mam wrażenie że zaraz ktoś tu wejdzie. Jak jej ojciec się zdenerwuje, może wyważyć drzwi. Znowu mnie pocałowała. W tym momencie zniknęły wszystkie moje wątpliwości, chociaż wolałbym by ten pierwszy raz był w dość innej sytuacji, a nie na ziemi w pokoju. Po jakiś 5 minutach usłyszeliśmy jednak pukanie do drzwi.

- Dominguez, otwieraj te drzwi! - było słychać wrzask ojca mojej dziewczyny.

Niechętnie odsunąłem ją od siebie, teraz na pewno byłby w stanie wyważyć drzwi. Wstałem od razu zakładając na siebie koszulkę i zapinając spodnie, które dziewczyna już próbowała zdjąć.

- Nie dzisiaj. - powiedziałem do jej ucha, i pobiegłem otworzyć drzwi.

***
Nie doczekacie się za szybko pierwszego razu Dieletty ^^

~Forever~ |Dieletta✔Where stories live. Discover now