Rozdział 14

2.1K 113 0
                                    

„Życie jest łatwiejsze niż się wydaje. Wystarczy godzić się z tym, co jest nie do przyjęcia, obywać się bez tego, co niezbędne i znosić rzeczy nie do zniesienia."

***

Powoli do niej podszedł obserwując jej reakcję. Wydawała się spokojna, zobojętniała. Czyżby nic jej nie obchodziło? Pogodziła się ze swoim losem?

- Jak mam się do ciebie zwracać? Hermiona? Alice? –uśmiechnął się złośliwie. Nie odpowiedziała. – Widzisz, jednak mogłem zapewnić ci ochronę. To JA jestem tym, którego tak bardzo się bałaś. Nie spodziewałaś się, że po ciebie wrócimy, prawda? Myślałaś, że zapomniałem? Lord Voldemort nigdy nie zapomina. I nigdy nie wybacza. Będziesz musiała zapłacić za wszystkie błędy swojego męża, przyjaciół... i swoje. Więc to prawda... Stworzyłaś sobie drugą tożsamość... Po śmierci Ronalda byłaś znana jako Alice Walker. Nie powiem, pomysł sam w sobie nie był zły. Zrezygnowałaś z magii, posługując się wyłącznie mugolską techniką.

Milczała w dalszym ciągu. Na twarz przywdziała maskę opanowania, jednak wewnątrz cała drżała. Nie chciała zdradzić tego swoim niepewnym głosem. Musiała się przyznać: nie potrafiła opanować szoku, jaki wywołał widok Toma, jej kochanka. Myślała, że nie spotka go już nigdy,tymczasem los okazał się niełaskawym łaskawcą. Pozwolił jej zobaczyć obiekt swojego pożądania, równocześnie czyniąc go jej katem. Tak, była pewna, że zginie. Nie widziała dla siebie innego wyjścia. Chciała jeszcze przed śmiercią sprawić, by Czarny Pan był wściekły jak nigdy dotąd. Chciała zadać mu ból, ale wiedziała, że sama próba zrobienia tego, byłaby jej ostatnią czynnością tuż przed bolesną i długą śmiercią. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że tak naprawdę pragnie tej śmierci. Ale tylko, gdyby była zadana z jego rąk. Chciała,by ostatnią rzeczą jaką zobaczy były jego dłonie, które jeszcze tak niedawno czule pieściły jej ciało. Chciała ukarać się za to, że nawet w tej chwili go pragnie. Mimo całej tej nienawiści, strachu i niepewności czuła też pożądanie. Pragnęła powtórzyć to, co robili kilka nocy temu. Czyżby godziny spędzone w dworze Lorda Voldemorta zostawiły trwały uraz na jej psychice?

- Dlaczego milczysz? – odezwał się ponownie Czarny Pan. –Nie masz mi nic do powiedzenia?

- Co chciałbyś ode mnie usłyszeć? – powiedziała robiąc krok do przodu. Nie wiedziała skąd ten nagły przypływ odwagi. Podświadomość podpowiadała jej, by poddała się instynktowi. – Jak bardzo się boję? Nie boję się, bo wiem, że gdybyś chciał mnie zabić, już byłabym martwa. – zrobiła kolejny krok. – Chcesz wiedzieć jak się czuję? Jak ostatnia szmata. Pozwoliłeś swoim ludziom mnie wykorzystywać. Zrobiłbyś to wiedząc, że to ja jestem kobietą,którą miałeś zaledwie kilka nocy wcześniej? – następny krok. Cały czas patrzyła mu w oczy. – Nie usłyszysz ode mnie tego, czego oczekujesz. Już od dawna przestałam spełniać oczekiwania ludzi. Zresztą sam powinieneś o tym wiedzieć. Bawiłam się tobą – roześmiała się złośliwie. Głos ani razu jej nie zadrżał. –Zostawiłam cię po udanej grze. Frajer...

TRZASK! Wymierzył jej ostry policzek. Upadła. To jedno uderzenie zabolało mocniej niż wszystkie gwałty i bicie. Nie dlatego, że było silniejsze. Dlatego, że zrobił to on. Musiała to w końcu przyznać: nie pozostawał jej obojętny.

- Myślisz, że zabiję cię tak po prostu? To byłoby zbyt łatwe. Musisz poczuć co to ból i upokorzenie.

- Wydaje ci się, że tego nie znam? Doświadczyłam już tego niejednokrotnie. Zabij mnie więc teraz. Miejmy to za sobą.

- Jeszcze kilka dni. Musi spotkać cię odpowiednia kara. Nie możesz tak po prostu umrzeć bezboleśnie.

- Łatwiej mnie upokorzyć, prawda? Zostawić bez krzty godności. Traktujesz tak każdą kobietę?

- Tylko szlamy.

- Ostatnim czasem nie zadajesz się z innymi kobietami niż mugolki. Nie obrzydza cię to?

- Kobiety są naiwne. Pozwalają mi robić wszystko, co chcę nie zważając na konsekwencje.

- Bo ty zachowujesz się jak...

- Dosyć! – przerwał jej rzucając zaklęcie, które odrzuciło ją kilka metrów do tyłu. Upadła boleśnie na twardą podłogę. – Severus zajmie się tobą odpowiednio... – uśmiechnął się złośliwie. – Snape!

Do Sali wszedł mężczyzna spuszczając wzrok i kłaniając się nisko co kilka kroków.

- Nie myślałam, że upadniesz tak nisko, Snape. W szkole potrafiłeś podporządkować sobie wszystkich, byłeś postrachem uczniów, a tutaj zachowujesz się jak śmieć... – Hermiona roześmiała się chłodnym głosem. Mężczyzna nie odpowiedział.

- Tak, panie? – zwrócił się do Czarnego Pana stojącego przy kominku.

- Zabierz ją do sali tortur. Weź ze sobą kilku innych. Róbcie z nią co chcecie, ale do jutra ma być żywa. Skończę z nią osobiście.

- Tak jest, panie.

Złapał Hermionę w mocnym uścisku i wyprowadził z pokoju. Słaniała się na nogach. Do bólu w kroczu dołączył ostry ból twarzy i kłucie w sercu. Teraz naprawdę się bała. Nie wiedziała dlaczego, ale przy Tomie odczuwała dziwny spokój mimo, że nie powinna. To on bardziej jej zagrażał. Bez jego polecenia śmierciożercy nie mogą jej zabić. Jednak świadomość tego, że kilka dni temu byli ze sobą tak blisko dodawała jej swego rodzaju pewności. Mogłaby pomyśleć,że pomiędzy nią a Lordem Voldemortem wytworzyła się pewna więź. Więź wywołana przez bliski stosunek i dająca jej mylne poczucie bezpieczeństwa. Szarpana przez Severusa dotarła do wysoko sklepionej kamiennej sali w podziemiach. Na ścianach i olbrzymim stole z kajdanami w nikłym świetle świec odznaczały się plamy zaschniętej krwi. Na stoliku w rogu znajdowały się różnorakie narzędzia rodem z mugolskich horrorów o psychopatycznych sadystach. Odór rozkładu i krwi powodował fale mdłości. Drzwi ponownie się otworzyły. Weszło kilku mężczyzn.

- No, to teraz się zabawimy, królewno – powiedział jeden z nich zanosząc się rubasznym śmiechem.

***

Nie pamiętała wiele z tamtej nocy. Nie wiedziała ile trwały tortury. Czuła każdy mięsień w swoim obolałym, skatowanym ciele. Czuła strugi krwi spływające jej po plecach i brzuchu. Czuła pulsujące siniaki. Czuła ostry ból w prawej nodze. Czuła uporczywe pieczenie nad lewą piersią. W tej chwili nie pragnęła niczego więcej prócz śmierci.

Jesteś moim przeznaczeniemWhere stories live. Discover now