MIA
Gdy zadzwonił do mnie Blake z pytaniem czy nie pomogłabym mu przy dzieciach byłam w niemałym szoku. Chłopak ewidentnie był zdenerwowany i speszony, a ponieważ nie umiem odmawiać-zgodziłam się. Był przeszczęśliwy. Powiedział o której godziny mam u niego być. Nie za bardzo znam się na dzieciach, ale jak już mówiłam-nie potrafię odmawiać.
I tak więc stoję przed lustrem przeglądając się. I tak jestem brzydka. Co to zmieni? Miałam jak zawsze okulary, szarą bluze i czarne rurki, a włosy zostały splecione w kłosa na boku. Pod pretekstem nauki u Roxi wyszłam z domu kierując się do Blake'a. Byłam trochę zestresowana. Nie wiedziałam w jakiej sytuacji go zastanę. Bałam się tymbardziej, bo powiedział, że mam wchodzić bez pukania. Trudno. Skoro tak chce...
Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam za klamke. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Pierwsze co usłyszałam to płacz dziecka, łos Darcy i zdenerwowany krzyk Blake'a. Poszłam za źródłem odgłosu i o mało co się nie zaśmiałam.
Blake starał się nakarmić dziecko leżące na stole które nieustannie płakało, a Darcy stała na krześle i wszystko mu tłumaczyła:
-Musisz go podnieść. Inaczej się zakrztusi jak będzie jadł.
-Cholera, Darcy! Nie podniosę go! Ty go weź jak jesteś taka mądra.
-I co? Mam go upuścić?Podnieś go i nakarm.
-Chyba zwariowałaś. Jak to coś mam podnieść?
-Mnie podnosiłeś jak byłam małą-odpyskowała blondynka.
-To było dawno. Po drugie w tedy byli rodzice. Zamknij się!-wrzasnął do małego, ale ten na domiar złego rozpłakał się jeszcze bardziej.
-Może pomóc?-spytałam. Blake i Darcy podnieśli na mnie spojrzenia. Dziewczynka zeskoczyła z krzesła i zaraz potem mocno mnie przytuliła.
-Cześć. Jesteś. Pomóż temu kretynowi bo w ogóle sobie nie radzi.
-Darcy-warknął ostrzegawczo.
-Nic nie mówiłam-zachichotała mała.
Podeszłam do chłopaka i spojrzałam z góry na dziecko które strasznie płakało nerwowo ruszając nogami i rączkami.
-Pomóc ci?-spytałam patrząc na niego z rozbawieniem.Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem widząc jaki jest zestresowany.
-Mhm-mruknął.
-Chodź tu mały-wyszeptałam do chłopczyka. Wsunęłam jedną ręke pod jego główkę a drugą pod plecy i podniosłam go. Chłopczyk na moment się uspokoił i patrzył na mnie błękitnymi tęczówkami.
-Jest głodny-oznajmiłam.
-Co ty nie powiesz?-prychnął wkurzony Blake.-nie potrafie tego czegoś nakarmić. Od godziny się staram.
-Jesteś palant i tyle-syknęła jego siostra na co Blake pokazał mu język.
-Daj mi to-chwyciłam małego jedną ręką, a drugą przejęłam butelke. Przechyliłam ją i mały od razu zabrał się za jedzenie.-widzisz? Nie jest tak źle.
-Ratujesz mi dupę kobieto-westchnął siadając na krześle.-to małe mnie wykończy. Mam go dziesięć minut, a już mam dość tego szatana.
-Trzeba umieć radzić sobie z dziećmi-zaśmiałam się a chłopak prychnął.
-To coś jest straszne. Tylko ryczy i ryczy.
-Nie znasz języka dzieci. Płacze z różnych powodów-tłumaczyłam.-jest głodny, boli go coś, znudzony, śpiący, albo...się załatwił.
-O nie-zaprzeczył.-nie zamierzam go przebierać.
-Taka rola niańki.
-Jestem w dupie-uderzył głową o stół, a ja cicho się zaśmiałam i spojrzałam na Maxa który w spokoju jadł mleko z butelki.
-Ja się dziwie jak ty przygotowałeś mu to mleko.
-Internet od tego jest-wzruszył ramionami. Gdy mały wszystko wypił odstawiłam butelke na stół i ułożyłam go w innej pozycji klepiąc w plecy.
-Widzisz? Jest cicho.
-Boże, wreszcie-uniósł do góry ręce.
-Masz. Weź go.
-Chyba żartujesz-Blake momentalnie zbladł.
-Spróbuj. Pomogę ci.
-Chcesz, żeby go upuścił?-wtrąciła się Darcy.
-Nie upuści. Weź. Po woli-powiedziałam podając mu Maxa. Chłopak z przerażeniem chwycił go, a następnie pokazałam jak ma go trzymać.-widzisz? Nie jest tak źle-mówiłam widząc jak Blake trzyma i buja dziecko na rękach.
-Mały szatan-mruczał.-że też taki mały człowiek potrafi tyle wypłakać. Chwila-zaczął poruszać nosem.-coś mi tu śmierdzi. Darcy, to ty?
-Nie-pokręciła natychmiast głową, a następnie spojrzenie skierowało się na Maxa który patrzył się na Blake'a.
-Błagam, nie to co myśle-powiedział sma do siebie, podniósł dziecko i go powąchał, a następnie gwałtownie odsunął od siebie.-o boże. Fuj! Max, co ty tam masz? Bombe?
-Trzeba go przebrać-oznajmiłam.
-Miaa-Blake popatrzył na mnie dużymi oczami. Wiem co chciał.
-O nie. Zapomnij. Przebierzemy go razem.
***-Boże! Fuj!-krzyczał Blake gdy odpinał zużytego pampersa. Chciało mi się śmiać gdy widziałam na jego rękach rękawiczki, a na nosie-spinacz.-ohyda.
-Dajesz Blake-mówiła Darcy stojąc na krześle i patrząc na Maxa. Zawinął pampersa i wyrzucił go do śmieci.
-Teraz masz nowego-podałam mu, a chłopak zaczął się główkować jak to zapiąć więc mniej więcejmu powiedziałam. Max miał z nas niezłą zabawe, bo obserwował nas dużymi oczkami i chichotał.
Chłopak bardzo po woli i z obrzydzeniem zaczął zapinać pampersa.
-Gotowe!-podniósł ręce do góry.
-Było tak źle?-zapytałam.
-Było okropnie! Ostatni raz go przebieram. Na drugi raz ty.
Pokręciłam rozbawiona głową i po woli zaczęłam ubierać małego w białe body. Czystego i najedzonego chłopca wzięłam na ręce.
-A teraz czas na zabawę?-pisneła blondynka.
-Darcy, nie-rzucił ostro jej brat.-mamy zająć się Maxem. Idź się pobaw sama.
-Ty się zajmiesz Maxem, a Mia się ze mną pobawi.
-W snach-prychnął.-nie będe się nim opiekował sam. Wychoa z tąd Mia.
Mała tylko prychnęła i wyszła z łazienki. Blake wstał i podszedł do mnie a następnie spojrzał na Maxa.
-Jemu nie chce się spać?
-Jak widać nie-wzruszyłam ramionami i zaczęłam go bujać.-uroczy jest.
-Uroczy? To diabeł w ludzkiej skórze! Szatan! Opętany!
-Jesteś głupi-zaśmiałam się.-kochany brzdąc. Mogłabym mieć takiego braciszka.
-Jesteś nienormalna-roześmiał się, a ja razem z nim. W tym momencie nie przeszkadzało mi, że jestem tak blisko Blake'a, że gadamy jakbyśmy byli przyjaciółmi i razem się śmiejemy.
CZYTASZ
I need you
RomanceMia i Blake to dwa różne przeciwieństwa; Ona jest nieśmiałą, wrażliwą kujonką która jest poddana swoim rodzicom. On jest szalonym, wiecznie imprezującym nastolatkiem dla którego liczy się tylko sex i alkohol. Co się stanie gdy drogi tych dwóch różn...