Chapter 17

3.4K 238 36
                                    

Spojrzał na niego i pokręcił głową przecząco. Chciał cieszyć się wszystkim jak Harry, doceniać każdy najmniejszy szczegół, ale nie potrafił. Jego szczęście praktycznie nie istnieje i nie jest realne. Jasne, spełnia się jako model i robi coś co naprawdę kocha, ale chce czasami wyjść na miasto w spokoju, pochodzić po sklepach z przyjaciółmi, tam gdzie nikt ich nie zobaczy i nie chce martwić się każdym nieprzemyślanym ruchem, który mógłby wywołać niepotrzebne burze i plotki.

- Więc pokaż mi, że chociaż trochę lubisz moje marne towarzystwo - burknął zielonooki żartobliwie, ściskając dłoń towarzysza, która była sztywna i zimna.

Louis odwrócił się do niego i pokiwał głową.

-Chodźmy nad rzekę, nie mam pojęcia czy tam byłeś, ale jest fajne miejsce gdzie można posiedzieć, a rzadko kiedy ludzie tam są.- skrzywił się, ponieważ to było jedno z jego ulubionych miejsc w całym Londynie. - A później możemy kupić watę cukrową. - spojrzał na niego, a oczy mu się zaświeciły jak dla małego dziecka.

- Okay - mruknął w jego stronę i ruszył tam, gdzie prowadził go Louis.

Rozglądał się po okolicy i faktycznie nie było tu zbyt dużo ludzi. Harry nie przepadał za zatłoczonymi ulicami, więc tutejsze miejsca z pewnością mogłyby stać się jego ulubionymi. Przeszli przez jakąś bramę, a oczom wyższego ukazała się odrazu wcale nie taka mała rzeka. Pamiętał, że od dziecka z Haylee lubili odwiedzać miejsca gdzie była woda, wtedy oboje zaczynali się nią chlapać, a potem byli chorzy. Teraz odwiedził je z Louisem i wcale nie narzekał, bo dopiero po kilku latach dostrzegł piękno takich miejsc.

- Jak byłem mały, zawsze z Zaynem uciekalismy nad Tamize, gdy rodzice nie pozwalali nam na coś, zawsze gdzieś indziej i nigdy nie mogli nas znaleźć, wracaliśmy po północy, wtedy było jeszcze gorzej, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy. - uśmiechnął się na to wspomnienie.

Nie raz uciekał z domu z Zaynem, czy nie raz wracali parę dni później, chowali się, czy potrafili pojechać do innego miasta, tylko po to aby być daleko i czuć się lepiej z daleka od wszystkich problemów, które już zaczęły im doskwierać w wieku trzynastu lat. Byli wystawiani przed kamery jak zabawki. Oboje mieli trudne dzieciństwo i może właśnie to ich połączylo. Usiedli na ławkę, która była pod jakimś dachem i Harry z przyjemnością słuchał co szatyn mu opowiadał, przy tym obserwując jak krople deszczu wpadają kolejno do ciemnej rzeki. Skoro uciekali, to faktycznie mieli fajne dzieciństwo i przeżyli wiele przygód wspólnie. To dlatego wydawali się być w klubie nierozłączni. W dzieciństwie takie momenty są kluczowe i najbardziej się je pamięta. Oddałby za takie momenty naprawdę wiele i z pewnością mógł stwierdzić, że miał szczęśliwe dzieciństwo.

- Coś o tym wiem - odpowiedział Harry, jakby właśnie oddawał się wspomnieniom i refleksjom, co nie do końca tak było.- A właściwie to wy dlaczego uciekaliście?- zapytał po chwili, ponieważ on zawsze miał z Haylee swój powód dla którego nie mogli dłużej słuchać rodziców.

- Jeszcze za dzieciaka dlatego, że nudziło nam się w domu i rodzice zawsze zakazywali nam w nocy wychodzić, a mieszkaliśmy w innej części Londynu, więc mieliśmy bliżej, a później miałem z trzynaście lat, Zayn dwanaście, potrafiliśmy uciec na parę dni, żeby nie być w świecie fleszy. Mieliśmy dość problemów i zabawy nami, a jako gówniarze nie mogliśmy nic zrobić. To było jedyne rozwiązanie dla nas wtedy, po prostu spędziliśmy czas razem i w sumie to był najlepszy okres dzieciństwa. A ty? Co o tym wiesz?

- Teoretycznie nie było kolorowo.- zmarszczył brwi zielonooki i przeniósł swój wzrok na Louisa, który wyglądał dziś naprawdę dobrze zdaniem Harry'ego.- Uciekałem z przyjaciółką z domu, bo moi rodzice strasznie się kłócili. Dziś już nie są razem właśnie przez to, ale to nic.- stęknął na samo bolesne wspomnienie i szybko się rozpromienił, bo pomimo tylu błędów potrafił cieszyć się z tego co ma.- Przesiadywaliśmy w lesie, nad rzeką. Praktycznie wszędzie, gdzie jest cisza i pustka. Tego potrzebowałem, a ona mnie rozumiała jak nikt.- dodał, tym samym niedowierzając, że mówi o tym komukolwiek bo do tej pory nikt nie znał jego przeszłości z domu.

Pokiwał głową, jakby dokładnie go rozumiał, bo jego rodzice też się rozwiedli tyle, że on nie miał kontaktów z matką i nie wiedział nawet co u niej. Prowadzi proste normalne życie i prawdopodobnie nie może na niego patrzeć. Tęsknił za nią, ale nie miał jak się nawet z nią skontaktować. Z resztą nie był pewien czy ona by tego chciała, dlatego nawet nie próbował, choć bolało go to niesamowicie mocno.

- Haylee wydaje się naprawdę mila i jest dobrą przyjaciółką - uśmiechnął się szczerze, to wszystko wynikało z histori Harry'ego które do tej pory słyszał.

- Yeah, Zayn też - odparł Styles i pozwolił sobie oprzeć głowę na ramieniu przyjaciela.

W sumie to myślał, że chyba może już go nazywać przyjacielem. Nie mówi się takich rzeczy przypadkowym znajomym, bynajmniej tak twierdził. Miał tylko skrytą nadzieje, że Louis dobrze będzie wspominał ten wieczór. Na ulicach panowała nie tylko pustka, ale i cisza. Każdy w swoim życiu potrzebował takiej rozmowy, chociażby samej bliskości i Harry był zdania, że nie opowiedziałby tego, że cierpiał z powodu rodziców byle komu. A w tych błękitnych oczach towarzysza widział już nie tylko obojętnego mężczyznę, tylko naprawdę potrzebującego, ciepłego Louisa nawet jeśli to był tylko moment. Siedząc kilka dni temu w klubie w życiu nie pomyślałby, że będzie spędzał z nim tyle czasu i że zacznie mu się to podobać.

-Powiem ci, że chętnie wróciłabym do tamtych lat, gdzie mogłem uciec od problemów i zapomnieć o nich choć na chwilę - powiedział, patrząc na okolice.

Deszcz dodawał klimatu. Zdecydowanie tak. Liście z drzew powoli opadały, więc było kolorowo wszędzie i naprawdę ładnie. Dawno nie zwracał na takie małe rzeczy swojej uwagi.

- Wciąż możesz, tylko musisz się nauczyć - przyznał Harry i podniósł głowę na moment, aby móc spojrzeć w błękit jego oczu, który nie zdradzał za wiele, ale pokazywał trochę więcej uczuć.- Kiedyś byłeś za młody żeby je dostrzec, a teraz możesz je dostrzegać, ale i chować kiedy zapragniesz.- dodał, gdy ich oczy się spotkały.

-Nie wydaje mi się, Harry. Ciągle coś się dzieje, ciągle muszę gdzieś jeździć, uwielbiam swoją pracę, zawsze chciałem robić to co robię, ale parę dni wolnego nic nie robią, gdy następnego dnia lecę na drugi koniec świata, a później wracam. I tak ciągle.

- Ale teraz siedzisz tu ze mną, z dala od wszystkiego.  Nie powiem, że nie powinnismy gadać o problemach, bo trzeba, ale...- mówił i nagle przerwał, ponieważ jego nieśmiałość znów postanowiła nie dać za wygraną.- Ale w każdej sytuacji jest coś, co sprawiłoby uśmiech na twojej pięknej twarzy. I ty to wiesz.- dodał, zagryzając dolną wargę trochę za mocno.

Louis patrzył na niego intensywnym wzrokiem, jakby układając sobie w głowie wszystko po kolei. Jego oczy były inne niż zawsze, jakby bardziej szczęśliwe, ale wciąż zdystandowane z lekkim bólem.

-Dlaczego ty się marnujesz u mnie w pracy, Harry? - zapytał dość dziwnym, niskim jak na niego tonem.- Mógłbyś robić coś ciekawego, spełniać marzenia, wyjechać. Jesteś zbyt mądry na robienie mi kawy i śniadania.

We were too young | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now