Chapter 35

2.5K 157 22
                                    

Do: Harreh
Będę pół godziny wcześniej, około 11:30 pm. Musimy być wcześniej niestety. Bądź gotowy kochanie.

Napisał, podnosząc wzrok na Zayna, który patrzył na niego jak na kompletnego idiote. Był zdezorientowany, wkurzony i zmartwiony. Nie rozumiał co tak właściwie sie dzieje.

- Dlaczego tak właściwie jedziesz do LA?- zapytał Zayn, poprawiając swoją koszulkę, którą przed chwilą nieudolnie pobrudził sosem.

-Mam jedną sesje, a nie chce z dnia na dzień wracać do Londynu. - skrzywił się, zakrywając twarz dłońmi.- Huh, a Harry'emu chce pokazać.

- Co pokazać! - zaśmiał się szatyn i spojrzał na Louisa.- Lou robisz mu większą nadzieje niż by ci się wydawało - mruknął po chwili i spojrzał na wisiorek, który błyskał raz po raz na szyi przyjaciela.- Co to?- zapytał, ujmując literkę „H" w dłonie.

- Miasto - wywrócił oczami Louis. - I huh, to jego wisiorek, dał mi go. Jest dla niego ważny - wzruszył ramionami. - Więc muszę o niego dbać... o Harry'ego też.

- Mówisz jakby od tego zależało jego życie. Ale w sumie to dobrze, że go gdzieś wyciągasz z tego Londynu - uśmiechnął się mulat i dolał resztki napoju do szklanki, cały czas obserwując przyjaciela, który zdawał się być poważniejszy niż zwykle.

- Nie wiem, zależy mi na nim - poprawił się leżąc na udzie przyjaciela, nadal nie wiedząc czemu, lubił to. - Więc się zamknij i nie mam zamiaru zrobić mu nic złego, zależy mi, okay?

- W jaki sposób zależy? Jakiś czas temu jeszcze cię cholernie denerwował - burknął Zayn, śmiejąc się przez moment, bo przecież Tomlinson lubił być zmienny.

- Nie wiem, chce żeby był szczęśliwy. Boże, nie mam pojęcia, to dziwne. Ja nie umiem w takie rzeczy, Zayn. - jęknął zakrywajac twarz dłońmi. On sam był zagubiony w tym wszystkim.

- Jak ładnie poprosisz to cię kiedyś nauczę jak w takie rzeczy - zaśmiał się kolejny raz i wstał, prawie zwalając Louisa na podłogę.- Chcesz trochę pizzy? Zostało mi z wczoraj.- dodał, zagryzając dolną wargę.

-Tak - pokiwał głową, podnosząc się i idąc za nim.- Co u ciebie i Liama?

Gdy dotarli do kuchni mężczyzna postawił praktycznie całe pudełko pizzy na stół, a następnie usiadł i westchnął.

- Całowaliśmy się, ale on stwierdził, że woli o tym zapomnieć.- wywrócił oczami i chwycił sprawnie kawałek jedzenia.- Nie rozumiem go, a chciałbym.- dodał po chwili i spojrzał na Louisa, który od bardzo dawna się nie uśmiechał i było to widoczne.- Rozchmurz się, Lou. Wszystko jest w porządku.

- Pogadaj z nim - powiedział odrazu. - To dziwne. Skoro chciałby zapomnieć, nie dałby sie pocałować, jeśli naprawdę tego nie chciał.

- Koniecznie - odparł i spojrzał na zegarek, który był zapięty starannie na jego dłoni.- Masz piętnaście minut do wyjazdu z tego co mówiłeś, no chyba, że wyjedziecie o dwunastej.- oznajmił Zay.

Louis podniósł się gwałtownie i sięgnął po swój telefon.

- Kurwa - jęknął niezadowolony. - Nawet się nie ogarnąłem, dobra. - poszedł po swoją kurtkę i ubrał się szybko. - Wrócę w poniedzialek, a ty masz pogadać z Liamem!

- Zapamiętam - uśmiechnął się i podszedł do przyjaciela, który zaraz się prawdopodobnie spóźni.- Nie spieprz tego wyjazdu, Tomlinson - dodał pewnie i poklepał go po ramieniu, zdając sobie sprawę, że zapewne Harry wciąż jest w nim zadurzony.

- Postaram się - przybil z nim piątkę i wyszedł nie czekajac na nic więcej. Nie miał nawet czasu wrócić do domu, więc nie będzie nic brał, miał nadzieję, że wszystko co mogłoby być mu potrzebne jest w LA.

~

Tymczasem Harry dopasowywał właśnie rzeczy do swojej walizki i westchnął, siadając na niej wykończony. Niezbyt lubił się pakować, ale zawsze miał motywacje jeśli już musiał.

- Tym razem napewno wszystko masz?- zapytała Haylee, ponieważ zamykali tą przeklętą walizkę już któryś raz z rzędu.

- Tak. A nawet jeśli bym czegoś zapomniał i tak by się nic nie stało.- odpowiedział szatyn i wstał, przytulając przyjaciółkę najczulej jak potrafił.

- Dbaj o siebie, to duże miasto, a ty jesteś zajebiście nieporadny. - zaśmiała się dziewczyna i wtuliła się w ciało przyjaciela, zwyczajnie martwiąc się po usłyszeniu marnych wyników.

Louis podjechał pod dom Harry'ego parę minut przed czasem i sam był zdziwiony, że się wyrobił.
Wyszedł z samochodu i ruszył w stronę drzwi, chciał mu co najwyżej pomoc, jeżeli jeszcze nie był gotowy. Zapukał odsuwając się trochę od drzwi i rozejrzał się, trochę, zanim się otworzyły. Styles zbiegł ze schodów ze swoją walizką, poprawiając w biegu swoje loki, które bezlitośnie opadały mu na czoło. Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi, widząc Louisa, dlatego odrazu się uśmiechnął.

- Hej, Loueh...- zawstydził się momentalnie i chwycił za swój płaszcz, ponieważ nie mieli już czasu na posiedzenie przy kawie, czy coś tego typu.

Haylee zbiegła zaraz po tym, jak wyższy nałożył buty i stanęła opierając się o blat, uważnie obserwując zachowanie niebieskookiego.

- Jesteś gotowy? Masz napewno wszystko co będzie ci potrzebne? - zapytał, nie dostrzegając blondynki i przejął walizkę od przyjaciela, a następnie uniósł brew patrząc na niego uważnie.

- Yeah, tak myślę - przyznał i odwrócił się do przyjaciółki, aby jej pomachać z miłym uśmiechem.- Idziemy?- zapytał gdy ta mu odmachała, zagryzając mocno swoją dolną wargę z podekscytowania.

Louis kiwnął głową do dziewczyny, którą kojarzył z wyglądu i z opowiadań Harry'ego, a następnie wrócił wzrokiem na szatyna.
- Tak, jasne - wziął jego walizkę i wyszedł na zewnątrz, po czym ruszył w stronę samochodu, gdzie włożył jego bagaż do bagażnika.

Harry wsiadł na miejsce pasażera z przodu i odrazu zapiął pasy. Zauważył, że tego typu przejażdżki z brunetem występowały coraz częściej i musiał przyznać, że bardzo mu się to podobało. Nie wiedział jeszcze do końca na co się pisze, ponieważ przez większość swojego życia przebywał jedynie w Londynie. Być może i był to błąd, ale teraz przynajmniej ma możliwość zasmakować czegoś innego niż przez ten okres czasu. Gdy Louis usiadł za kierownicą Harry na moment nachylił się nad nim i pozwolił sobie złożyć na jego ustach krótki pocałunek, a następnie odsunął się zarumieniony spoglądając na swój dom.

- Umawiamy się, że - zaczął i ułożył dłoń płasko na jego policzku. - Odjeżdżamy stąd, a ty zostawiasz wszystko co złe tutaj i nie wracasz do tego okropnego poniedziałku, dobrze?

- Nie wiem czy dam radę - odpowiedział zmartwiony, ale szybko zamienił swój grymas na uśmiech.- Niech będzie - dodał, gdy chwile odetchnął i w duchu dziękował Louisowi tak bardzo jak tylko umiał.

- Hej- uśmiechnął się i cmoknął jego usta. Zrobię wszystko abyś o tym zapomniał.- Pomogę ci. A teraz jedziemy.

Harry przytaknął niepewnie i stwierdził, że musi się w końcu ogarnąć. Wypuścił powietrze z ust i próbował się uspokoić spoglądając na oddalające się domy, które mijali i spokojnej muzyce w radiu.

- Postaram się dobrze bawić, ale mam jeden warunek - powiedział i uśmiechnął się nie do końca.- Ty zrobisz to samo.

- Dobrze.- uśmiechnął się, łapiąc jego dłoń.- Mam jutro sesje, chcesz jechać ze mną? To jedyne dlaczego muszę tam lecieć, reszta dnia jest całkowicie dla nas.

We were too young | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now