Chapter 54

1.6K 118 57
                                    

Louis uniósł brew i skrzywił się.
- Za kogo mnie pani ma? - zapytał i prychnął pod koniec. - Nigdy nikogo nie uderzyłem.

- Okay, dość - Zayn się wtrącił. - Jesteśmy tutaj po to aby rozmawiać o nowej kolekcji, a nie o jego prywatnym życiu. Nikogo nie uderzył, istnieje wiele powodów, dla których Harry'emu mogło się coś stać, a Louis nie jest rozwiązaniem wszystkiego. Czego nie rozumienicie, że jest w szczęśliwym związku?

Reporterka oburzona posłała groźnie spojrzenie Zaynowi. Ona tylko wykonywała swoją pracę i chciała zebrać trochę informacji dla natarczywych fanów.

- W takim razie, jak się czujesz wydając nową kolekcje?- zmierzyła ich wzrokiem czując, że nie odpuści mu tego tak łatwo.- George, wyszukaj wszystko co się da. Dojdę do setna sprawy - zwróciła się ukradkiem do ochroniarza, który stał obok niej, a ten zerwał się w stronę pobliskiego pomieszczenia.

- Jestem szczęśliwy, że kolejny raz mogę pracować z tak wielkimi projektantami - powiedział i spojrzał na Zayna. Chciał stąd iść jak najszybciej.

- A pan, co mógłby powiedzieć o nowej współpracy?- zwróciła się do Zayna, niecierpliwiąc się nowych informacji, bo rozmowa o kolekcji zwyczajnie nikogo nie obchodziła.

- To moja pierwsza kolekcja z tym znanym  projektantem i...- tutaj Louis kompletnie się wyłączył, nic nie słyszał. Chciał stamtąd iść. Naprawdę pragnął zniknąć, miał dość takich rzeczy.

~

Louis westchnął, rozsiadając sie na wygodnej kanapie w przytulnym salonie Zayna. Uśmiechnął się, przekrecajac szklankę z trunkiem w dłoni.

- Mam serdecznie dość, Zee - przeciągnął jego imię trochę dłużej.

Czuł się wyprawy z emocji, z jakichkolwiek chęci do życia. Miał ochotę po prostu się położyć i przespać znowu te złe chwilę w swoim życiu. Miał dość wypytywania o Harry'ego, o dziecko o wszystko co było jego sprawą i nie miał zamiaru wypuszczać tego dalej, a w dodatku ludzie myślą, że jest jakimś katem i bije Stylesa, co było niedorzeczne.

- Uwierz, że ja też - odparł, dolewając sobie alkoholu i spojrzał na zegarek, jak dużo czasu im zeszło przy tych wszystkich sprawach.- To chore, poprostu skończmy się tam pojawiać na jakiś czas - dodał pewnie i spojrzał na zmarnowanego Louisa.

-Nie pojawię się tam conajmniej do porodu dziecka, już mam wszystkiego dość. Dowiedziałem się nawet, że bije własnego chłopaka - pokręcił głową i napił się dużego łyka alkoholu.

- Nie zapominaj, że to ustawka - stwierdził Zay i spojrzał za okno na paskudną pogodę.- Swoją drogą, ja to chyba cały czas robię coś nie tak. Liam wyjechał tak nagle, a ja się starałem...- dodał i wrócił wzrokiem na przyjaciela, nie chcąc zadręczać go swoimi problemami.

- Ustawka czy nie, Harry jest dla mnie ważny i nigdy go nie uderze, nie zrobię nic - powiedział i spojrzał na niego zszokowany. - Jak wyjechał?

- Wcześniej zaprosiłem go na kolacje do prywatnej restauracji...- opowiadał i wziął łyka swojego napoju, aby pomyśleć przez krótszą chwilę.- W następny dzień napisał, że wyjeżdża, ale do mnie wróci i mam czekać. Nie powiedział dlaczego, ale zabolało mnie to, nie ukrywam. Lou, ja wątpię w to, że on wróci - kontynuował i podrapał się po karku, czując się jak kompletny idiota.

- Skoro masz na niego czekać, musi wrócić. Próbowałeś się jakoś z nim skontaktować? - spytał wstając, a następnie podszedł do przyjaciela, chcąc jakkolwiek sprawić, że poczuje się lepiej. - Myślę, że nie byłby takim chujem, żeby po prostu cię zostawić, nie da się cię nie lubić, a z resztą...

- Musiał mieć jakiś powód, ale to bardzo dziwne. Może jest właśnie chujem, a ja niepotrzebnie robię sobie nadzieje?- wywrócił oczami, zaciskając na moment powieki.- Ty to masz szczęście.

Uniósł brew i zaśmiał się.
- Ja mam szczęście? - spytał, ale był to raczej żartobliwy ton. Bycie sobą przy Zaynie było czymś, co cenił jak nic innego. - Jestem zaplątany w ustawke z chorym chłopakiem, którego naprawdę lubię, a on myśli, że to tylko przez papiery spędzam z nim czas. Plus będę miał dziecko z jakąś dziewczyną, a jestem gejem. Powiedział, że wróci, Zayn i zanim się obejrzysz będziesz prowadził szczęśliwe życie z Liamem, a ja grał w piłkę ze swoim synem.

- Masz szczęście, bo żyjesz z miłością. Wiem, że nie kochasz Harry'ego, ale on kocha ciebie i jednak dla kogoś coś znaczysz. Będziesz miał syna, który pokocha cię tak, że nawet sobie nie wyobrażasz. A ja? Wiecznie odrzucany i... teoretycznie wkurzający.- wyznał i spojrzał na Louisa, który zastanawiał się nad jego słowami.

- Nie jesteś wkurzający. Może Liam potrzebuje czasu? Zbyt dużo się o nim nasłuchałem, Zee. Musi być jakieś dobre wytłumaczenie, a jeśli skończy się tak jak mówisz, poprostu skopie mu tyłek, bo nie zalsuguje na ciebie. I nie skończysz sam...- wywrócił oczami. - To ja jeszcze niedawno byłem kompletnie bez uczuć i nie szukałem niczego w życiu.

- Nie miałeś uczuć, bo ojciec tobą sterował. Zawsze byłeś dobry, tylko nie potrafiłeś tego dostrzec, ale ja tak. Znam cię zbyt dobrze - mruknął i odłożył szklankę na ławę.- A Harry to prawdziwy skarb, nie zmarnuj tego.

Louis pokiwał głową i skrzywił się, następnie opierając głowę o jego ramię. Dlaczego on tak bardzo uzależnił się od dotyku drugiej osoby, towarzystwa i przytulania?

- Zadzwoń do Liama, tersz. Chcę wiedzieć, czy mam się szykować i mu przywalić. Nie będzie sie tobą bawił.- wtrącił po chwili.

- Nie żartuj, on nie odbiera od kilku dobrych dni i podejrzewam, że zmienił numer - odparł Zayn, ale szybko wykręcił posiadany numer i podał telefon niebieskookiemu. Miał nadzieje, że tym razem zdecyduje się odebrać.

Tomlinson uśmiechnął się słysząc szmer, a po chwili Liam odebrał.
- Ta, Zayn huh, średnio mogę rozmawiać - mruknął. - Mówiłem, że wyjeżdżam, nie mam teraz czasu na twoje... rzeczy.

- Może wytłumaczysz nam prosto z mostu o co ci chodzi? Zapewniam, że będzie nam wszystkim wtedy się lepiej żyło - rzekł ironicznie Louis, widząc zakłopotanie i zdenerwowanie przyjaciela obok.

- Kim ty do cholery jesteś i dlaczego masz telefon Zayna? - spytał odrazu, podnosząc się ze swojego łóżka. - Nie muszę się nikomu tłumaczyć.

- Chuj cię to powinno interesować - wywrócił oczami szatyn i chciał przejść konkretnie do tematu.- Najpierw robisz mu nadzieje, a potem znikasz bez ani słowa wyjaśnienia? To trochę niedojrzałe, nie sądzisz?

Liam prychnął, idąc do kuchni. Włączył głośnomówiący.
- Chuj cię powinno obchodzić to jak postępuje - wściekł się. - Nie wyjechałem bez słowa wyjaśniona, powiedziałem, że ma poczekać. Mam swoje życie i nie wszystko kręci się wokół Zayna.

- Poczekać to sobie możesz na wpierdol. - jęknął ironicznie.- Ty mało mnie interesujesz, ale Zayn za to bardzo.

- Liam, powiedz prawdę - krzyknął nagle Zayn, aby Li dobrze go usłyszał i zacisnął dłoń na materiale, czując jak serce bije mu coraz szybciej i intensywniej.

Mężczyzna westchnął, słysząc głos mulata, który ostatnio stał mu się bardzo bliski.
- Wyjechałem do rodzinnego domu, na pogrzeb mojego taty - jęknął smutno. Nie był z nim nawet blisko, nie rozmawiali ze sobą.

Zayn zamilkł na moment, biorąc z dłoni niższego telefon. Zadrżał, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.

- I to było aż takie trudne do powiedzenia? Zrozumiałbym, dobrze wiesz - stwierdził spokojniej i spojrzał na Louisa, który też nieco złagodniał.

-Wiem, że wtedy chciałbyś jechać. Ale ja... nie jestem gejem, Zayn. Nie tu.

We were too young | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now