13.

2K 93 36
                                    

Minęły dwa dni. Nadine starała się wypełniać swoje zadanie, które powierzył jej Snape jeszcze we wrześniu i postanowiła pouczyć się z Harry'm. Co prawda tego dnia nie było lekcji, gdyż była to sobota, ale to właśnie stanowiło zagrożenie, ponieważ Harry miałby czas interesować się Malfoyem. Nadine nie wiedziała (i nie chciała wiedzieć) co takiego robi Draco, że Potter nie może wściubiać swoich okrągłych szkiełek okularów w jego sprawy.

— Nadine, twoje zachowanie od dłuższego czasu jest dziwne — zauważyła Hermiona, siedząc z nimi w bibliotece.

— Dlaczego? Po prostu spędzam czas z przyjaciółmi, podtrzymuję przyjaźń międzydomową. — wyjaśniła niewinnie. Błagała w duchu, żeby jak najszybciej zakończyli temat, zanim zrobi się bardzo niezręcznie. — Harry, przepytasz mnie?

Skinął głową.

— Z czego składa się Amortencja?

Zamyśliła się na chwilę.

— Z pięciu płatków irysów zebranych o północy, skórki pomarańczy, korzeni mandragory, zarodnika paproci i wrzącej wody. — wyliczała na palcach. Harry uniósł kciuk w górę. Teraz kolej Nadine. — Czym jest Felix Felicis? Podaj inną nazwę oraz z czego się składa.

— Eeee... Felix Felicis jest znany jako Eliksir Szczęścia... Jego składnikami są: negatyw gnębiwtrysku, woda, rozcieńczona kropla krwi jednorożca, korzeń czyrakobulwy oraz... korzeń mandragory?

Nadine pokręciła głową. — Róg błotoryja. Uważam, że ten temat z Eliksirów zaliczysz na mocne Powyżej Oczekiwań.

— A ty na Wybitny — uśmiechnęła się Hermiona, mówiąc do Nadine. Krukonka odwzajemniła uśmiech.

— Gdzie Ron?

Hermiona spuściła wzrok. Zapadła cisza. Podniosła głowę i z powiedziała z ironią:

— Zapewne Lavender ssie jego twarz.

Nadine przytuliła ją. Wiedziała, że to ciężkie dla Gryfonki, że chłopak, który od dawna się jej podoba, jest w związku z najżałośniejszą osobą w Hogwarcie. Również nie lubiła Lavender – zawsze się jej wydawała mdła, przesłodzona. Gorsza od Umbridge!

— Poćwiczymy Obronę? — zaproponowała Hermiona, ocierając łzy.

— Jasne — Nadine wzruszyła ramionami i wyciągnęła różdżkę. Przerwała im Martina, z impetem wpadając do biblioteki.

— Panno Balamonte, ciszej proszę! — warknęła pani Pince, bibliotekarka. Martina wywróciła oczami. Podeszła do grupki przyjaciół i pocałowała Nadine w policzek.

— Szukałam cię! — zachichotała. — Czarujecie coś? Mogę z wami?

— Taaak — westchnęła Granger. Balamonte zmierzyła ją wzrokiem i powiedziała:

— Widziałam Rona z Lavender w Wieży Zachodniej, gdy wysyłałam list do rodziców! Gorąca z nich para! — Hermiona zagryzła wargę i spojrzała w okno. — Och, przepraszam, nie powinnam tego mówić?

— Jest dobrze. Zaczynajmy — wycedziła.

Nadine puściła całą ich rozmowę mimo uszu, szukając w książce do Obrony Przed Czarną Magią dogodnego tematu. Stwierdziła, że dobrze byłoby uczyć się na następną lekcję.

— Harry — zwróciła się do okularnika. — Stań około pięciu metrów naprzeciwko mnie. — Gdy zrobił, jak kazała, kontynuowała — Staraj się mnie rozbroić, a ja spróbuję się obronić.

— Proste — wzruszył ramionami. Krukonka mruknęła tylko "zobaczymy".

W stronę Nadine poleciał Expelliarmus. Nadine obroniła się Protego oraz posłała w jego stronę Incarcerous. Harry padł jak długi, więc dodała Relashio, by unieważnić zaklęcie. Potter był pod wrażeniem sprytu dziewczyny, lecz niezdziwiony. Uważał się za lepszego od niej, więc odwdzięczył się Drętwotą, do której nie zdążyła się przygotować, więc w efekcie uderzyła w regał z książkami, który dość mocno zachybotał i spadło z niego kilkanaście książek.

— WYNOCHA! — wydarła się bibliotekarka. Wszyscy, w tym Nadine, która sztywno chodziła, wzięli swoje rzeczy i poszli ćwiczyć na korytarz.

Teraz była kolej na pojedynek Martiny z Hermioną. Hermiona umyśliła sobie w głowie zaklęcie, którego Martina nie będzie w stanie odbić, zwłaszcza, że nie jest tak dobra jak Granger.

Levicorpus!

Martina była zaskoczona, nie wiedziała jak się obronić, bo nie zdążyła wypowiedzieć Protego. Zawisnęła za kostki w powietrzu, piszcząc i miotając się.

Liberacorpus — Nadine wycelowała różdżką w Martinę, po czym ta spadła z łoskotem na ziemię. — Hermiono, to, że jesteś lepsza, i to od nas wszystkich razem wziętych, nie oznacza, że możesz na nią rzucać takie zaklęcia. Wiesz przecież, że ma lęk wysokości! Nawet nie zdążyła się obronić!

— Och, przepraszam, Martino. Nie powinnam tego robić — Hermiona uśmiechnęła się wrednie do wspomnianej Krukonki.

* * *

— Nadine — odezwała się Martina, siadając na podłodze obok Nadine.

— Tak? — podniosła wzrok znad zeszytu. Skrobała coś piórem na kartce, ale przerwała, widząc, że Martina chce rozmowy.

Panna Balamonte przyglądała się przyjaciółce przez dłuższą chwilę. Nadine miała włosy upięte w niechlujny kok, z którego wysuwały się kosmyki. Była ubrana w luźną bluzkę i przetarte dżinsy.

— Draco umówił się z tobą? — zapytała.

Nadine zerknęła na nią badawczo. Martina patrzyła jej hardo w oczy.

— Nie dał mi konkretnej odpowiedzi — odpowiedziała wymijająco i wróciła do pisania. Musiała napisać referat o skutkach nadużycia magii przez nieletnich czarodziejów z uwzględnieniem konsekwencji prawnych. Potrzebowała skupienia, lecz w tym przypadku Martina była ważniejsza. Dziwiło ją nagłe zainteresowanie Malfoyem.

Martina spuściła wzrok i uśmiechnęła się lekko, czego niestety nie zauważyła Nadine.

— Wiesz, że jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie?

Nadine kiwnęła głową i puściła jej oczko. Następnie przeprosiła i powiedziała, że porozmawiają później, ponieważ musi napisać ten cholerny referat.

Magia gwiaździstej nocy || Draco MalfoyWhere stories live. Discover now