37.

1.3K 61 14
                                    

Nadszedł kwiecień. Natura budziła się do życia. Trawa zaczęła zielenieć, pierwsze wiosenne kwiaty kwitły. Coraz więcej uczniów spędzało czas wolny na dworze, w tym Nadine, Katherine i Luna.

Draco już nie wychodził tak często z Hogwartu. Zdawał się być tym zadowolony, ale z drugiej strony chodził zmartwiony. Nie chciał też wychodzić na dwór - stwierdził, że musi się uczyć. Tak naprawdę starał się unikać zaludnionych miejsc - w wypadku palenia miejsca, gdzie znajdował się Mroczny Znak, wolał, by nikt spoza najbliższych znajomych go nie widział. Przecież mogło się to zdarzyć w każdej chwili.

Tak jak tego pięknego kwietniowego dnia, gdy pisał zaległe eseje, Mroczny Znak dawał o sobie znać. Jęknął z bólu. Ubrał kurtkę, miał już iść do Snape'a, ale...

— Hej, dokąd idziesz, Draco? — zapytała Nadine, wchodząc do męskiego dormitorium. Spojrzała w jego szare oczy i doszukiwała się w nich sensownej odpowiedzi. Nie znalazła w nich nic prócz bólu spowodowanego wezwaniem przez Voldemorta.

— Nadine, po prostu tu zostań — powiedział i zostawił ją samą, wybiegając na korytarz.

"Świetnie. Znów go nie będzie kilka dni", pomyślała ze zdenerwowaniem.

* * *

— Malfoy, nie wymyślaj, Czarny Pan nas nie wzywa — Snape machnął na niego ręką.

— Nie wydaje mi się — Draco podwinął rękaw, ukazując nabrzmiały tatuaż. Palił go jak cholera, ledwo wytrzymywał. — Muszę dostać się do dworu.

— Chodź - pociągnął go za ramię. Opuścili teren Hogwartu, by móc się teleportować do Malfoy Manor.

Świsnęło i wylądowali przed gmaszyskiem. Draco z goryczą uznał, że częściej jest w swoim domu niż w Hogwarcie. Trudne zadanie przed nim, do egzekucji Dumbledore'a zostały dwa, prawie trzy, miesiące. Wziął głęboki oddech i przekroczył próg.

* * *

— Mogłabym go zabić, a on, nawet konając, nie pomyślałby o zemście [1] — powiedziała Nadine do Katherine i Luny.

— Kochany jest — uznała Villiers z rozmarzeniem. — Chciałabym mieć kogoś takiego.

— Aż trudno uwierzyć, że mowa o Draco Malfoyu — mruknęła Luna. — Widzę, jak on na ciebie patrzy. Wpadłaś po uszy, Nadine!

Zapadła chwila ciszy. Edwards myślała nad tym, co jej ukochany mógł teraz robić. Przymknęła oczy i przypomniała sobie tamtą marcową noc pod gwiazdami, gdy Draco wrócił ze spotkania.

— Przewodnią myślą mojego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego [1] — wyszeptała Nadine nagle.

— Nie filozofuj — parsknęła Kath. — To, co powiedziałaś, było zawiłe.

Edwards ze śmiechem wywróciła oczami. Ile ona musi się nagadać, a jej najlepsza przyjaciółka wciąż rozumuje bardzo powoli...

___________

[1] - Emily Jane Brontë - Wichrowe wzgórza  

Magia gwiaździstej nocy || Draco MalfoyWhere stories live. Discover now