026 "Będziecie razem, zobaczysz"

1.1K 43 13
                                    

Violetta's Pov

Jest niedziela, a jutro wylatujemy do Miami na tydzień ferii. Francesca i Camila po wspólnie spędzonym weekendzie godzinę temu wróciły do swoich domów. Oprócz ostatniej nocnej rozmowy z Leonem nie miałam z nim kontaktu. Odzywał się na grupowej rozmowie, ale nic poza tym. Ludmiła jest podekscytowana, że w końcu poleci do Stanów. Twierdzi, że jej kolejnym kierunkiem będzie Europa lub Azja, ale jakoś nie jestem przekonana do Azji, jeżeli już to Europa.

Wyciągnęłam walizkę z góry szafy i położyłam ją na łóżku, przy okazji otwierając. Ostatni raz korzystałam z niej pół roku temu podczas wyjazdu do Madrytu z Lu, tatą i Priscillą. Westchnęłam i podeszłam do szafy, z której zaczęłam wyciągać wszystko co może mi się przydać na wyjeździe. Kiedy zorientowałam się, że wyciągnęłam prawie całą szafę zdecydowałam, że na razie starczy i przejrzałam te rzeczy zostawiając tylko te, które nadają się i, które będę nosić.

- Viola, rozumiesz, że to już jutro? - do mojego pokoju wpadła Ferro. Spojrzałam na nią kątem oka i delikatnie się uśmiechnęłam.

- Jeszcze nie raz będziesz w Miami, nie martw się - wkładałam ubrania do walizki.

- Ale na tym jednym będziesz z Leonem - spojrzałam na nią, a ona patrzyła na mnie przygryzając wargę.

- Ludmiła - westchnęłam.

- Wiem co mówię, Roxy nie ma i Leon w końcu znowu jest sobą. Naprawdę wierzysz w jego bajeczki o tym, że jest zakochany w Rosie i w tobie się odkochał? - skrzyżowała ramiona - spójrz prawdzie w oczy, on cię nadal kocha tylko tego nie pokazuje - przewróciłam oczami.

- Naprawdę każda nasza rozmowa musi schodzić na temat Leona? Tysiąc jak nie tysiąc jeden razy tłumaczyłam ci, że z tego nic nie będzie. Już do końca będziemy przyjaciółmi - podeszłam do szuflady z bielizną.

- Przestań mi biadolić farmazony, bo zawsze do siebie wracacie i teraz też tak będzie - przymknęłam powieki, bo ciśnienie zaczęło mi już się pnąc ku górze.

- Skończyłaś? - odwróciłam się w jej stronę. Wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem z Leonem i wystawiła je przed siebie.

- Będziecie razem, zobaczysz - powiedziała, a następnie wyszła z pokoju po drodze odkładając zdjęcie. Zignorowałam to co powiedziała i wróciłam do pakowania rzeczy na wyjazd.

***

Następnego dnia wstałam o czwartej rano z tego względu, że o szóstej trzydzieści pięć mamy samolot do Miami. Ludmiła jako pierwsza zajęła łazienkę, w której miałam wszystkie główne rzeczy i nie miałam możliwości pójścia do drugiej. Tak więc przez to musiałam zrobić wszystko na wariackich papierach od razu po wyjściu Ferro z łazienki. Pomimo kłód pod nogami naszykowałam się i o szóstej byłam już na lotnisku.

- Do zobaczenia za tydzień tato - powiedziałam do mojego rodzica i przytuliłam go na pożegnanie. Objął mnie i mocno do siebie przytulił.

- Uważajcie na siebie i pamiętaj w klubach nie zostawiaj picia żeby nie wrzucili ci tabletki gwałtu, niczego.

- Tato, - skarciłam go. Wiem co mam robić, a czego nie - nie martw się o mnie, poradzę sobie.

- Dla mnie zawsze będziesz małą Violettą, skarbie - uśmiechnął się z troską w moją stronę. Następnie pożegnałam się z Priscillą i z Ludmiłą weszłam do środka. Niedaleko czekali już wszyscy nasi przyjaciele.

- Hej - przywitałam się, tym samym zwracając uwagę na siebie i blondynkę, która stała obok mnie. Wszyscy mi odpowiedzieli, a ja spojrzałam na Leona, który delikatnie się uśmiechnął i również odpowiedział. Już chciałam spytać czy coś wiadomo więcej na temat naszego lotu, a w tym samym momencie usłyszałam głos kobiety w głośnikach mówiący o naszym locie. Chwyciliśmy nasze bagaże i podeszliśmy do bramek, a nasze walizki daliśmy na taśmę. Ważyłam w domu walizkę i Bogu dzięki razem z Lu zmieściłyśmy się w 24 kilogramach.

Dwadzieścia minut później znaleźliśmy się na pokładzie samolotu na swoich miejscach. Ludmiła miała miejsce przy oknie, a ja obok niej. Po drugiej stronie czyli na środku od mojej lewej siedziała Fran i Cami, a w tym samym rzędzie tylko przed dziewczynami siedział Leon i Andreas. Przed nami było dziesięć godzin lotu, dlatego włożyłam słuchawki do uszu i puściłam moją ulubioną playlistę i przeglądałam moją galerię zdjęć. Gdzieś w tych głębiach natrafiłam na zdjęcie z Leonem. Uśmiechnęłam się delikatnie do telefonu, a następnie uniosłam wzrok na chłopaka, który rozmawiał z Diego i Maxim siedzącym przede mną. Akurat spojrzał na mnie i posłał w moją stronę delikatny, wręcz niewidoczny uśmiech. Automatycznie spuściłam wzrok i wlepiłam go z powrotem w telefon.

On się do mnie dziwnie zachowuje i nie mam pojęcia co mógłby ode mnie chcieć. A może nic nie chce i jest po prostu życzliwy?

***

Po czterech godzinach lotu miałam dość, a zostało nam jeszcze sześć. I milion razy próbowałam zasnąć, ale mi się nie udawało. Czasem mi się uda zasnąć w samolocie, ale to tylko wtedy kiedy jestem już bardzo zmęczona, to dopiero wtedy usypiam i mogę spać cały lot. Ferro śpi w najlepsze.

- Fran - odwracam się w stronę dziewczyny, która nie reaguje - Fran! - mówię głośniej. Odwraca się w moją stronę i wyciąga z uszu słuchawki.

- Co się stało? - podniosła pytająco brwi do góry.

- Nie mam co robić - przygryzłam wargę. Jak tak dalej pójdzie to dla zabawy zeskoczę z samolotu.

- Chcesz książkę? Camila z emocji aż zasnęła czytając ją - zaśmiała się, a ja uśmiechnęłam się.

- Pogadaj ze mną - mówię, a ona cicho wzdycha.

- Przepraszam Vi, ale idę spać. Odlatuję do krainy snów - odpowiedziała i włożyła słuchawki z powrotem do uszu, a następnie oparła się o siedzenie i zamknęła oczy. Jęknęłam zrezygnowana i spojrzałam przed okno na niebo.

- To są jakieś żarty - wymamrotałam. Usłyszałam cichy śmiech, który jak okazało się pochodził od Leona - to nie jest śmieszne - oburzyłam się.

- Przyjaciółka cię olała - odwrócił się w moją stronę z rozbawieniem.

- Jeżeli ty jesteś dobry przyjaciel to ze mną porozmawiaj - uniosłam brew do góry. Wzruszył ramionami na znak, że się zgadza. Wyprostowałam się na siedzeniu.

- Co tam? - spytałam. Patrzył na mnie z podniesionymi brwiami, a na jego twarz powoli wkradał się uśmiech po czym parsknął - Leon!

- Naprawdę poziom twojego znudzenia sięgnął najwyższego poziomu - odparł rozbawiony. Przewróciłam oczami.

- Gadasz albo nie - powiedziałam poważnie.

- Gadam - westchnęłam - masz jakieś konkretne plany na ten wyjazd?

- Dobrze się bawić i odpocząć, - uśmiechnęłam się na samą myśl o słonecznej plaży i spędzeniu czasu ze znajomymi. Chcę się świetnie bawić bo to pierwszy wyjazd bez taty, a z przyjaciółmi. No i pierwszy samodzielny po skończeniu osiemnastu lat - a ty?

- To samo co ty. No i może jak zwykle nabrać cierpliwości do Andreasa.- zachichotałam cicho pod nosem - Gadasz albo nie - sparodiował mnie. Przymrużyłam powieki.

- Nie - odwróciłam od niego głowę, ale nie mogąc wytrzymać na moją twarz wkradł się uśmiech. Jednak zgadzam się z Ludmiłą, Leon po wyjeździe Roxy zachowuje się kompletnie inaczej w stosunku do nas czy do mnie. Stary Leon wrócił, a czy uczucia wróciły? To się okaże.

Przymknęłam powieki i w końcu zasnęłam.

***

Z całego serduszka chciałabym was zaprosić do Tini_Blanco_Stoessel która pisze super książki o Jortini czy Leonettcie lub m.in: Zmuszone Małżeństwo! Zapraszam i gorąco polecam!

Dziękuje za przeczytanie rozdziału, zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło :)

Od miłości do nienawiści | leonetta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz