Rozdział 34.

5K 402 243
                                    

Perspektywa: Dylan.

Jedyne, co jestem w stanie zarejestrować to to, że zostałem mocno pobity, a następnie związany i wrzucony do bagażnika samochodu podobnego do ciężarówki. Wstrzyknięto mi w żyłę płynne srebro, które z niewyobrażalną prędkością rozchodziło się po moim ciele. Czułem potworny ból na tle neuropatycznym. Miałem wrażenie, jakby każde moje zakończenie nerwowe drażnione było świeczką. To było nie do opisania, jak bardzo mnie bolało.

W tym momencie nie pragnę niczego innego niż śmierci.

Kiedy jednak substancja dostała się do mojego serca, wręcz zawyłem z bólu, a z moich oczu pociekły łzy. Kręciłem się w silnych spazmach i pragnąłem, aby substancja opuściła moje ciało. Miałem wrażenie, że konam w męczarniach. Byłem silny, dużo przeżyłem, lecz takiego bólu nigdy nie doświadczyłem. Nie mogłem się opanować, to było jak dla mnie zbyt wiele. To była najgorsza z możliwych metod torturowania.

- Zamknij się. – warknął jakiś wkurwiony moim zachowaniem facet, kiedy ja ryczałem jak oszalały. W złości mężczyzna uderzył mnie metalowym prętem w brzuch, łamiąc mi przy tym żebro. Dostałem z takim impetem, że natychmiast się uciszyłem. Stłumiłem krzyk połączony ze szlochem i do końca drogi starałem się już nie pisnąć w obawie przed kolejnym ciosem.

Jechaliśmy jakiś kawałek czasu. Nie jestem w stanie bliżej się określić, ponieważ kręci mi się w głowie i jest mi nie dobrze. Ledwo rejestruję to, co się dzieje dookoła mnie. Rozdzierający ból przeszywa moje ciało, które odmawia posłuszeństwa. Płynne srebro rozchodzi się niemiłosiernie szybko wręcz wypalając moje żyły od wewnątrz.

- Bierz go do środka. – usłyszałem i poczułem jak jakiś facet łapie mnie za ramię i wyrzuca z samochodu jak nic nie wartego śmiecia. Upadłem na ziemię szorując swoim ciałem po niej. Syknąłem z bólu, a następnie zostałem ciągnięty po kamienistej powierzchni, która raniła moje ciało.

Faceci nie pierdolą się w tańcu. Zero delikatności.

Uniosłem się nad glebą, a następnie przeleciałem kawałek drogi i ponownie upadłem na twardą, wyłożoną kafelkami podłogę. Ponownie syknąłem z bólu. Poczułem zapach kurzu i stęchlizny. Musieliśmy znajdować się w jakimś starym, opuszczonym budynku, który jest oddalony dość sporo od miasta, ponieważ nie kojarzę, aby w okolicy coś podobnego było.

Już po mnie. Nikt mnie tu nie znajdzie.

Poczułem, jak ktoś łapie mnie za koszulę, a następnie ciągnie i sadza przy czymś w rodzaju drewnianego palu. Dalej byłem mocno skrępowany, a moje ręce zostały wygięte do tyłu, co zaczęło być już uciążliwe i bolesne dla moich stawów. Przywiązano mnie dodatkowym łańcuchem i teraz nie miałem żadnej możliwości jakiegokolwiek ruchu.

Ktoś ściągnął ze mnie czarny worek z głowy i mogłem rozejrzeć się po budynku. Moje oczy były lekko napuchnięte od płaczu oraz mokre, ponieważ ciągle lały mi się łzy. Tak jak przypuszczałem. Znajdowałem się w starym budynku, prawdopodobnie jakimś opuszczonym lata temu magazynie.

- Nasz zleceniodawca będzie zadowolony. – rzekł rosły facet, który był wampirem, podobnie jak jego towarzysze. Rozejrzałem się ponownie dookoła i dostrzegłem, że nie byli sami. Było pełno innych podobnych do nich stworzeń i ciężko mi oszacować, ilu dokładnie.

- Dzwoń po Jeff'a. – nakazał szatyn jakiemuś chłopakowi, a ten posłusznie wyciągnął telefon i wykręcił numer. Jako wilkołak byłem w stanie usłyszeć ich króciutką rozmowę.

- Czego?

- Złapaliśmy go. Jest na miejscu. – rzekł mężczyzna.

- Będę za osiem minut. Przygotujcie go.

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz