Rozdział 51.

4.8K 361 416
                                    

Perspektywa: Brett.

Spakowałem swoje rzeczy najszybciej jak umiałem i najprościej w świecie wyszedłem z budynku, który jeszcze parę minut temu mogłem nazwać domem. Byłem wściekły i jednocześnie załamany tym, że moi „przyjaciele" potraktowali mnie jak nic nie warte gówno. Zabolało mnie to, że Dylan nie pozwolił mi się nawet wytłumaczyć. On widział tylko to, że ja zmusiłem Thomasa i Liama do wszystkiego. Szkoda, że to nie jest prawda, a moje słowa są w jego oczach bezwartościowe.

I to byli moi przyjaciele? Teraz przekonałem się, że jednak nie i tylko się mną bawili.

Szedłem energicznym krokiem wzdłuż lasu. Słyszałem, jak Liam wyrywał się Dylanowi oraz na niego krzyczał. Uśmiechnąłem się pod nosem, że mój awanturnik tak zaciekle mnie bronił. Szkoda jednak, że za mną nie pobiegł. Zresztą, co ja się dziwie? Nikogo nie obchodzę, nikt mnie nie chce i nikomu na mnie nie zależy. Byłem im tylko potrzebny do tego, aby mieli gdzie mieszkać i za co żyć. Bo skoro ja mam miliony, to oznacza, że można mnie wykorzystywać i nie szanować.

Poczułem się bezsilny. Złapałem taksówkę, którą jechałem po raz pierwszy w życiu i podałem adres, pod który miała mnie zawieść. Podróż trwała około godziny z hakiem, bo w mieście były korki, a moja willa znajdowała się na samym końcu miasta, na wysokim wzgórzu. Nie chciałem w niej mieszkać, bo czułem tam wszechobecną pustkę. Teraz jak najbardziej będę się utożsamiać z tym domem, a nicość zostanie moją nową przyjaciółką.

Nie miałem serca go sprzedawać, za bardzo przypominał mi miejsce zwane „domem". Mieszkałem tu z nianiami, z rodzicami, wychowywałem się. Było mi po prostu szkoda go wystawiać na sprzedaż, ponieważ mam do niego sentyment. Pieniądze posiadam, więc zatrudniłem ekipę sprzątająca, która raz w tygodniu w sobotę przychodzi i dokładnie czyści go z kurzu, tak, aby błyszczał.

Dojechaliśmy na miejsce, a ja rzuciłem taksówkarzowi kilka stówek i powiedziałem, że reszty nie trzeba, mimo, że bardzo nalegał, aby mi oddać.

Szedłem ścieżką wyłożoną elegancką, grafitową kostką, a potem zmieniła się ona w drewniany most, ponieważ przed domem była woda. Stanąłem po chwili przed wejściem do domu i bałem się otwierać drzwi. Ze strachem przekręciłem klucz i znajdowałem się w ogromnym salonie, który praktycznie błyszczał z czystości. Rozejrzałem się dookoła i nic się nie zmieniło. Schody, komody i ogromny żyrandol pozostały na swoim miejscu tak, jak wiele innych przedmiotów. Udałem się do swojego ulubionego salonu. Usiadłem na skórzanej, ogromnej sofie i oparłem głowę zagłówek. Z moich oczu poleciały łzy.

Czułem się taki samotny, upokorzony i odtrącony. Przez jedną noc, która była najpiękniejszą w moim życiu straciłem przyjaciół, choć nie wiem, czy kiedykolwiek powinienem był ich tak nazywać. Nie miałem w tym momencie nikogo, ani nic do stracenia. Wróciłem na stare śmieci. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić.

Jestem pewien, że Dylan z Minho świętują moje odejście, bo tego w końcu chcieli. Szkoda, że okazało się, iż nigdy nie byli moimi przyjaciółmi.

Jedno jest pewne. Nigdy im tego nie wybaczę, ani więcej nie wrócę do nich.

Perspektywa: Brad.

Leżałem z Thomasem na łóżku. Chłopak był zdruzgotany, a ja nie wiedziałem, jak mam go pocieszyć, ponieważ przeżywał to, że Dylan mu nie ufa, a Liam teraz leży u siebie i płacze. Wszystko dobrze się między nami układało, ale niestety, zawsze coś się musi popsuć. Mam jednak nadzieję, że między Brett'em, a pozostałymi wszystko się jakoś ułoży, a chłopak wróci do nas. Jesteśmy w końcu rodziną.

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz